15 października 2004

Pieniądze nie idą za pacjentem

Ze Sławomirem Idzikowskim, dyrektorem Mazowieckiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, rozmawia Małgorzata Skarbek

– Jak ocenia Pan wykonanie zakontraktowanych świadczeń medycznych po pierwszym półroczu bieżącego roku?

– Sytuacja jest złożona. Z raportów, składanych przez świadczeniodawców, które jeszcze nie zostały przez nas zweryfikowane, wynika, że zgłoszono nadwykonania świadczeń na kwotę ok. 100 mln zł, a jednocześnie w innych dziedzinach nie wykonano zakontraktowanych usług medycznych – na kwotę 30 mln zł. Różnica wynosi więc 70 mln zł. Każda placówka i każdy rodzaj świadczeń mają inne uwarunkowania. Najwięcej nadwykonań rejestrujemy w rehabilitacji i psychiatrii. Specyficzna sytuacja występuje w dializoterapii – część zakładów ma duże przekroczenia zakontraktowanych dializ, nawet do 140 proc., innym brakuje ok. 50 proc. usług. Pacjenci migrują, kontrakty muszą być weryfikowane w ciągu roku – i to, w ramach planu finansowego, robimy na bieżąco. Zgadzamy się na przesunięcia środków z usług, których placówka zakontraktowała za dużo – na te, których zakontraktowała za mało. Taka polityka pozwala dostosować rynek usług do zapotrzebowania. Oczywiście nie likwiduje to kolejek, ale je skraca. A placówki zarabiają pieniądze za świadczenia, na które popyt przewyższa wcześniejsze szacunki. Najważniejszym problemem jest deficyt środków. Myślę, że podobnego zdania są wszyscy zajmujący się zarządzaniem ochroną zdrowia – dyrektorzy oddziałów NFZ, szpitali, wszystkich placówek.

– Czy za tegoroczne nadwykonania Mazowiecki Oddział NFZ zapłaci zakładom ochrony zdrowia?

– Dziś nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Rozliczenie tegorocznych kontraktów nastąpi dopiero w styczniu 2005 r., gdy zbilansujemy rok 2004. Wtedy dopiero będzie można rozważać zapłatę za nadwykonania. Ale już dziś mogę odpowiedzieć, że ich stuprocentowe pokrycie nie wydaje mi się możliwe.

– Od dłuższego czasu dyrektorzy warszawskich szpitali mówią o złej sytuacji finansowej swoich placówek.

– Rynek usług zdrowotnych Mazowsza różni się od wszystkich pozostałych w kraju. Z 16 instytutów medycznych aż 11 znajduje się na terenie Warszawy. Ich budżet to 23,8 proc. budżetu szpitali całego Mazowsza. Mamy 10 szpitali klinicznych, a także kilka innych, o statusie placówek wojewódzkich i powiatowych, ale świadczących bardzo kosztowne usługi wysokospecjalistyczne, z których korzystają pacjenci z całej Polski. Po zniesieniu promes, które w systemie kas chorych uzależniały wybór szpitala przez pacjenta od woli urzędnika kasy, obserwujemy ogromną migrację pacjentów. Jeżeli utrzyma się trend obserwowany w pierwszym półroczu, to w całym 2004 r. ze świadczeń naszych placówek skorzysta 128 tys. ludzi spoza województwa (wzrost o 1100 proc. w stosunku do ostatniego kwartału funkcjonowania kas chorych). Chęć skorzystania z najlepszych placówek jest zjawiskiem naturalnym. Ale środki, które otrzymał nasz oddział, są nieproporcjonalne do liczby udzielanych świadczeń. Pieniądze nie idą za pacjentem. Zostały rozdzielone na podstawie historycznych kryteriów z okresu kas chorych – na głowę mieszkańca. Promesy nie tylko hamowały swobodny przepływ pacjentów, ale pozwalały na rozliczenia między kasami, np. za pacjenta z Podkarpacia leczonego na Mazowszu tamtejsza kasa płaciła naszej. Dziś to jest niemożliwe. Ponadto zwykle jest tak, że pacjent z innego terenu, decydujący się na hospitalizację w Warszawie, trafia tu z poważną chorobą, której leczenie pociąga duże koszty.
To są przyczyny trudnej sytuacji finansowej naszego oddziału. Mamy w Warszawie najbardziej rozwiniętą medycynę, ale też najbardziej kosztowną. Służy ona całemu krajowi. Aby nie podlegała zapaściom i aby w dalszym ciągu mogli z niej korzystać pacjenci z całego kraju, konieczne jest inne jej finansowanie. Bez decyzji zarządu NFZ, bez uruchomienia rezerw finansowych, nie damy sobie rady. Sytuacja finansowa Funduszu nie jest zła, pozostaje kwestia rozdysponowania jego nadwyżki finansowej. Mazowsze ubiega się o większe środki dlatego, że ma ogromną bazę medyczną, z której korzysta cała Polska. Byłoby bardzo źle, gdyby z powodu złego systemu podziału środków finansowych stało się to niemożliwe. Ü

Archiwum