28 lutego 2014

Przeszedł do historii medycyny

Małgorzata Skarbek

Powstaje film fabularny poświęcony prof. Zbigniewowi Relidze. Będzie prezentował kilka niezmiernie ważnych lat w życiu znakomitego kardiochirurga. Akcja filmu zaczyna się w Warszawie, w momencie, gdy profesor podejmuje decyzję przeniesienia się do Zabrza. Potem następuje dwuletni okres kończenia budowy i organizacji zabrzańskiej kliniki oraz pierwszych operacji transplantacyjnych. Początkowo operacje te kończyły się tragicznie, aż wreszcie udało się dokonać udanego przeszczepu.
Film powstaje za zgodą żony profesora dr Anny Wajszczuk-Religi i ich dzieci.

Scenariusz jest w miarę wierny, niezmieniający istoty rzeczy – mówi dr Anna Religa. – Dla mnie żaden scenariusz nie będzie doskonały, dostatecznie prawdziwy. Ale to film fabularny, zatem musi mieć pewien limit dowolności. Konsultantem jest jeden ze współpracowników męża, a w epizodycznych rolach występują wychowankowie męża.
Droga zawodowa prof. Religi była tak niezwykle bogata i pełna różnych wątków, że faktycznie trudno by było pomieścić je w jednym filmie. Dr Anna Religa także wspomina tylko niektóre.
Najwcześniejsze są związane z okresem studiów. Poznali się bowiem już wtedy, w latach 50. XX w. w Warszawie. Od trzeciego roku medycyny byli parą, a pobrali się podczas stażu przeddyplomowego w 1962 r. Po studiach Anna od razu zaczęła pracę w Zakładzie Fizjologii Doświadczalnej i Klinicznej AM. Tam spędziła całe życie zawodowe, obroniła doktorat (temat pracy: „Wpływ katecholamin w niewydolności mięśnia sercowego”).
– Wykonywałam dużo badań na izolowanych narządach zwierząt – mówi dr Anna Religa. – Pisaliśmy jedne z pierwszych prac na temat betablokerów. Były nawet cytowane w podręcznikach amerykańskich. Potem jeszcze pracowałam nad betablokerami w USA. Pod koniec lat 80. podjęłam działalność dydaktyczną, prowadziłam ćwiczenia i seminaria z fizjologii.
Zbigniew Religa większość stażu spędził na chirurgii, bo od trzeciego roku studiów był zdecydowany na tę specjalizację.
Pierwsze lata pracy charakteryzowały się licznymi zmianami. Najpierw przez trzy miesiące pracował w szpitalu w Wyszkowie, gdzie mieszkał w hotelu pielęgniarskim, i raz w tygodniu dojeżdżał do domu. Potem była służba wojskowa w Sandomierzu i znów dojazdy. W tamtych czasach były one nie lada problemem, np. przepełnionym autobusem do Wyszkowa jechało się trzy godziny. Dowódcą jednostki w Sandomierzu był frontowy pułkownik, sympatyczny i życzliwy. On pomógł młodemu lekarzowi przenieść się do Warszawy, gdzie trafił do jednostki lotniczej na Bemowie.
Po wojsku dr Religa rozpoczął pracę w Szpitalu Wolskim.
Z tego okresu utrwalił się w pamięci dr Anny Religi ordynator urologii, dr Józef Dackiewicz, dzięki któremu jej mąż zdobył doświadczenie chirurgiczne z zakresu urologii, a potem przeszedł na chirurgię u prof. W. Sitkowskiego.
Pierwsza połowa lat 70. to znów wyjazdy, tym razem do Stanów Zjednoczonych. Po zdaniu egzaminów Educational Commission for Foreign Medical Graduates dr Religa wyjeżdżał na stypendia do wielu renomowanych klinik, specjalizujących się w chirurgii naczyniowej, m.in. do prowadzonej przez prof. St. Wesołowskiego (Amerykanina polskiego pochodzenia w trzecim pokoleniu, ale dobrze mówiącego po polsku, jednego z pierwszych, który wprowadził grafty) w Mercy Hospital Rock Wille Center na Long Island. Po powrocie dr Religa zaczął wprowadzać operacje naczyniowe, np. tętnic szyjnych, tętnic kręgowych.
Anna Religa też była wówczas na stypendium – w Nowym Jorku, a potem koło Bostonu, ale nie pracowali razem. Dzieliło ich 200 mil. Znaleźli jednak okazję do wspólnego objazdu kilku ośrodków medycznych w różnych stanach USA.
– Zastanawialiśmy się nad pozostaniem w USA, bo ja miałam propozycję pracy w swoim szpitalu, przy badaniach przedklinicznych, męża też chciano zatrzymać – wspomina Anna Religa. – Ale wróciliśmy. Część amerykańskich lekarzy traktowała Polaków protekcjonalnie i to męża bardzo irytowało. Dwa lata później wyjechał do prof. Adriana Kantrowitza, do Detroit, na rezydenturę na kardiochirurgii w Sinai Hospital.
W Detroit mąż miał już wysoką pozycję, pod koniec pobytu był szefem rezydentów. W późniejszych latach utrzymywał kontakty z prof. Kantrowitzem, wspólnie pracowali nad balonem wewnątrzaortalnym i tzw. łatą zewnątrzkomorową – metodami wspomagania krążenia w niewydolności serca. Kantrowitz był w Polsce kilka razy. Zmarli prawie w jednym czasie. W Stanach mąż poznał też Argentyńczyka prof. René G. Favaloro, który pierwszy wprowadził by-passy wieńcowe. Także utrzymywali kontakty, pierwsze prototypy sztucznych komór były wypróbowywane w Argentynie.
Od tych wyjazdów do USA datowała się wielka przyjaźń prof. Religi z Polonią amerykańską. Dzięki niej w Klinice Heart Lung Center w Deborah w późniejszych latach uratowano zdrowie wielu polskim dzieciom. Polonia, a także Barbara Piasecka-Johnson, opłacała pobyt: mieszkania, wyżywienie i transport dzieci i ich rodziców, a prof. Religa oraz jego współpracownicy dojeżdżali i wykonywali operacje, szkolili się w kardiochirurgii dziecięcej. Było to jednak znacznie później. Na początku lat 80. prof. Religa podjął jedną z najważniejszych decyzji w życiu. Pracował wtedy w Instytucie Kardiologii w Warszawie i uważał, że jest przygotowany do rozpoczęcia zabiegów transplantacyjnych. Prof. Wacław Sitkowski, jego szef, mimo że jak na polskie warunki był otwartym człowiekiem, nie wyrażał zgody na taki krok. Decyzja o przejściu była trudna, ale prof. Religa postanowił przenieść się do Zabrza, które dawało szansę szybkiego rozwoju kardiochirurgii. Pojawiła się też możliwość uzyskania funduszy na rozbudowę ośrodka.
5 listopada 1985 r. zespół lekarzy kierowany przez prof. Religę wykonał pierwszy udany zabieg przeszczepienia serca w Polsce. Ten sukces nie tylko pchnął naszą kardiochirurgię na nowe tory. Sprawił także, że prof. Religa stał się człowiekiem znanym i podziwianym. Socjolog powiedziałby, że „stał się mieszkańcem masowej wyobraźni”. Dalsze jego losy przez wszystkie następne lata niezmiennie śledziła cała Polska. Kolejne udane operacje, rektorowanie w Śląskiej Akademii Medycznej, powrót do Warszawy – kierowanie najpierw szpitalem MSW, a potem Instytutem Kardiologii. Następnie wejście w politykę, pracę w parlamencie i kierowanie Ministerstwem Zdrowia. Aż po zmaganie się z nieuleczalną chorobą.
Dla dr Anny Religi ważne jest też to, że mąż pozostawił licznych wychowanków. Mówi: – Wychował całe pokolenie uczniów. Nawet nie potrafię ich wszystkich wymienić, ale wiem, że jest wśród nich dziewięciu profesorów i wielu kierowników klinik. Pozostał też ośrodek w Zabrzu, w którym kontynuuje pracę prof. Marian Zembala. Rozbudowuje go w sensie fizycznym – aparaturą, a także rozwija, wprowadzając nowe techniki, np. transplantację płuc, chce się zająć mukowiscydozą.
Pozostał też dorobek pisany, około 180 publikacji, kilka książkowych – na temat kardiochirurgii dziecięcej i dorosłych, transplantacji.
W ślady ojca poszedł syn Grzegorz, który jest kardiochirurgiem w Aninie. Pracuje także nad sztuczną komorą serca. To jego dodatkowa pasja. Natomiast córka Małgorzata daleko odeszła od zainteresowań rodziny – jest sinologiem, kierownikiem Zakładu Sinologii na UW. Interesuje się literaturą.
– Mąż zawsze żył tym, co robił w danej chwili. Angażował się maksymalnie – kończy wspomnienia dr Anna Religa.
– Tak było, gdy zaczynał pracę. Gdy odszedł z Warszawy, całą energię poświęcił Zabrzu. I tak było, gdy odszedł z medycyny, odsunął ją i zajął się polityką.

Archiwum