2 czerwca 2021

#Sprawdzam – 7 proc. PKB na zdrowie. „Mamy to”

Małgorzata Solecka

Gdy 15 maja prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki ogłaszali, że publiczne nakłady na ochronę zdrowia wzrosną do 7 proc. PKB, minister zdrowia Adam Niedzielski nie krył (na Twitterze) radości. „Mamy to!” – skomentował. Czy naprawdę „mamy”? I co w zasadzie?

6 proc. PKB nie w 2024 r., jak przewiduje obecnie ustawa, ale rok wcześniej. A w dalszej perspektywie – 7 proc. Zakładając, że Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory w 2023 r. i będzie rządzić (może wygrać i nie rządzić, warto pamiętać), zwiększenie nakładów na zdrowie do 7 proc. PKB jest obietnicą do spełnienia na koniec trzeciej kadencji.

Przypomnijmy: w 2017 r. młodzi lekarze, zrzeszeni w Porozumieniu Rezydentów OZZL, protestowali pod hasłem „6,8proc. PKB na zdrowie! Teraz!”. Docelowy poziom publicznych wydatków na zdrowie, do którego protestujący chcieli zmierzać, miał wynosić 9–10 proc. PKB. Tyle, ile wydają Niemcy, Francja czy Szwecja, a trzeba pamiętać, że obliczają je od PKB znacząco przewyższającego polski.

6,8 proc. PKB to minimalny poziom nakładów publicznych, jaki organizacje międzynarodowe rekomendują krajom rozwiniętym. W przypadku niższych trudno zapewnić właściwy poziom opieki zdrowotnej. Owe 6,8 proc. oblicza się przy tym metodą stosowaną m.in. przez OECD – od bieżącego PKB.

Polska wydaje na zdrowie, według tej metody, około 4,5–4,6 proc. PKB, choć od 2017 r. obowiązuje ustawa, według której odsetek systematycznie wzrasta i w 2021 wynosi już 5,3proc. Wynosi czy też ma wynieść 5,3 proc. PKB z 2019 r. Eksperci od co najmniej dwóch lat zwracają uwagę na konsekwencje zastosowanej w ustawie metody N-2. I nawet jeśli założyć, że w roku 2021 ustawowe zapisy uchronią nakłady na zdrowie przed związanym z recesją ubytkiem, okazuje się, że być może ta ochrona nie byłaby konieczna. Bo ani spadek PKB w 2020 r. nie był tak głęboki, ani sytuacja na rynku pracy w 2021 tak dramatyczna. Do kasy NFZ do koñca kwietnia 2021 ZUS przekazał bowiem o 3,5 mld zł więcej niż rok temu i o 3,9 mld zł więcej niż dwa lata temu – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. To (niestety) nie tylko efekt dobrej kondycji gospodarki, również inflacji, ale zmiana – w kwotach bezwzględnych – jest odczuwalna, a zwiększenie wpływów wyższe, niż zakładała prognoza.

Przyjmując, że w następnych kilku latach Polska nie zanotuje już recesji (a to, zwłaszcza w perspektywie dopływu setek miliardów złotych środków unijnych, scenariusz niemal jedyny), reguła N-2 przestanie spełniać wątpliwą funkcję zabezpieczającą dla ochrony zdrowia, lecz będzie wpływać hamująco na tempo wzrostu nakładów na zdrowie. Oczywiście, politycy zapewne sięgną po argument, że ustawa określa minimum wzrostu, a nakłady mogą zwiększać się szybciej. Doświadczenie każe jednak zakładać, że będą rosnąć w tempie minimalnym lub niewiele wyższym.

7 proc. PKB na zdrowie w 2027 r. będzie oznaczać około 6,6–6,7 proc. PKB z 2027 r. Być może 6,8 proc. PKB. W ten sposób postulat rezydentów spełniłby się dekadę później. Wszyscy będziemy o dekadę starsi. Polskie społeczeństwo będzie starsze, a dług zdrowotny, zaciągnięty w czasie pandemii, ciągle nie będzie spłacony. Ba, przy tak niskich nakładach, jakie realnie są planowane (mimo faktycznego zwiększenia podatków, przez brak możliwości odpisu składki zdrowotnej od podatku i mimo zwiększenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców lub szerzej – osób prowadzących działalność gospodarczą, a więc również dużej części lekarzy pracujących na kontraktach), ten dług jeszcze będzie się powiększał. Polski Ład kładzie nacisk przede wszystkim na rozwiązania instytucjonalne, będzie mnożyć instytucje zarządcze. Problemów systemu, problemów pracowników ochrony zdrowia i problemów pacjentów raczej nie rozwiąże.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum