5 grudnia 2005

Nie chcę być ani półordynatorem, ani półposłem

– mówi Aleksander SOPLIŃSKI, poseł PSL, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w szpitalu w Ciechanowie, w rozmowie z Małgorzatą Skarbek

Dlaczego zdecydował się Pan kandydować do Sejmu?
Pewne funkcje społeczne pełniłem już w czasie studiów. Byłem m.in. wiceprzewodniczącym Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich. Od 25 lat działam w samorządzie terytorialnym różnych szczebli. W 1989 r. zostałem wiceprzewodniczącym Rady Miasta Ciechanowa, potem zaś jej przewodniczącym. Przez ostatnie dwie kadencje pełniłem funkcję wiceprzewodniczącego Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Były to lata mojej edukacji społecznikowskiej. Do poprzedniego Sejmu nie zdobyłem mandatu, stało się to dopiero teraz. Jestem w Klubie Polskiego Stronnictwa Ludowego. Podtrzymuję tradycję rodzinną – mój ojciec był przed wojną działaczem peeselowskim.

Jakimi zagadnieniami chce się Pan zajmować w Sejmie przede wszystkim?
Będę pracował w Komisji Zdrowia, prawdopodobnie także w Komisji Polityki Społecznej. Moje zainteresowania skupiają się wokół zagadnień, nad którymi pracują te komisje. Zapowiada się, że Komisję Zdrowia czekają bardzo trudne zadania, bo największe partie polityczne mają zupełnie różne koncepcje polityki zdrowotnej. Chciałbym w tej komisji być rzecznikiem i lekarzy, i pacjentów. Polityka zdrowotna powinna być prowadzona tak, aby pacjenci mieli zapewnione bezpieczeństwo zdrowotne. Priorytetem w naszych działaniach powinno być dążenie do stworzenia sieci szpitali publicznych. Powstawanie szpitali prywatnych lub prywatyzacja części już istniejących jest rzeczą nieuchronną. Ale musi je poprzedzić stworzenie wspomnianej sieci. Powinniśmy także stworzyć zasady postępowania: określić, czym zajmują się szpitale poszczególnych szczebli i – odpowiednio do zakresu pracy – sformułować reguły ich finansowania. Obecny system finansowania należałoby bardziej zdecentralizować. Uważam, że organem założycielskim dla zamkniętych placówek lecznictwa powinien być samorząd wojewódzki, a nie powiatowy. Samorządy wojewódzkie są bogatsze, mogłyby w większym stopniu wspierać finansowo szpitale. Powiaty odpowiadają wprawdzie za zdrowotność mieszkańców, ale nie mają finansowych instrumentów oddziaływania na swoje placówki.
W podstawowej opiece zdrowotnej, która prawie w całości jest sprywatyzowana, należałoby zwrócić większą uwagę na jakość świadczeń i współpracę lekarzy pierwszego kontaktu z oddziałami szpitalnymi, co pozwoliłoby na skrócenie czasu hospitalizacji.

Czy uda się Panu pogodzić aktywność polityczną z dotychczasową pracą zawodową?
Postanowiłem wziąć w szpitalu czteroletni urlop bezpłatny, z możliwością wcześniejszego powrotu. Będzie on zależał od obciążenia pracą w Sejmie. Nie chcę być ani półordynatorem, ani półposłem. Obie funkcje są odpowiedzialne, a ja mam zobowiązania wobec wyborców. Mam nadzieję, że liczny, bo 12-osobowy zespół moich asystentów na oddziale przez jakiś czas podoła prowadzeniu go beze mnie.

W ciechanowskim szpitalu pracuje Pan od 38 lat. Pana wierność jednej placówce medycznej budzi podziw.
Studia medyczne, AM w Gdańsku, wybrałem pod wpływem męża siostry, zasłużonego położnika ciechanowskiego, dr. Henryka Kuskowskiego. Z Ciechanowa (stąd pochodzę) miałem stypendium i tutaj wróciłem. Już na studiach interesowałem się ginekologią, byłem m.in. przewodniczącym Koła Młodych Lekarzy Ginekologów. W tutejszym szpitalu zrobiłem oba stopnie specjalizacji, od dwóch kadencji jestem ordynatorem oddziału. W województwie ciechanowskim byłem konsultantem wojewódzkim w swojej dziedzinie.
W czasie mojej wieloletniej pracy podjąłem, wraz z zespołem, wiele ciekawych inicjatyw. Np. w latach 90., wspólnie z żoną, Elwirą, która była kierownikiem zespołu wojewódzkich poradni specjalistycznych matki i dziecka, rozpoczęliśmy akcję popularyzacji karmienia piersią. Inicjatywa ta zdobyła rozgłos ogólnopolski. Szpital ciechanowski jako jeden z pierwszych w kraju zdobył tytuł „Szpitala przyjaznego dziecku”, także w rankingu „Gazety Wyborczej” w związku z akcją „Rodzić po ludzku” w trzech kolejnych edycjach zajmował jedno z pierwszych miejsc. Pierwsi w Polsce wprowadziliśmy zasadę stałego przebywania noworodka w jednym pokoju z matką i porodów rodzinnych, otworzyliśmy też oddział położniczy dla rodzin. W tym czasie nie był to krok popularny, z całej Polski przyjeżdżały delegacje położników przyglądać się „eksperymentowi”.
Rozstanie z oddziałem, na którym pracowałem bardzo długo, nie jest dla mnie łatwe. Ü

Archiwum