15 grudnia 2015

Otwarte drzwi

Z marszałkiem Senatu dr. Stanisławem Karczewskim rozmawia Ewa Gwiazdowicz-Włodarczyk.

Po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach jako kandydaci na ministra zdrowia wymieniani byli m.in. politycy tej partii: Bolesław Piecha, Stanisław Karczewski, Tomasz Latos. Ministrem został Konstanty Radziwiłł, a w kierownictwie resortu nie ma żadnego polityka z partii rządzącej. Czy to znaczy, że dla PiS sprawy ochrony zdrowia są mało ważne? Czy nie obawia się pan, że prezentowany w kampanii wyborczej program dotyczący zdrowia nie zostanie zrealizowany?
Konstanty Radziwiłł dał się poznać jako osoba o poglądach zbieżnych z linią Prawa i Sprawiedliwości, m.in. dlatego został ministrem zdrowia. Ma olbrzymią wiedzę, duże doświadczenie, wiele energii i chęci do naprawy polskiego systemu opieki zdrowotnej. Pozostałymi członkami kierownictwa resortu są osoby z ogromnym doświadczeniem, a fakt, że nie ma wśród nich polityków, nie oznacza, iż sprawy opieki zdrowotnej nie będą priorytetem rządu. Zmiany są potrzebne i oczekiwane, będą więc powoli, ale systematycznie wdrażane.

Czy minister zyska wsparcie ze strony Prawa i Sprawiedliwości? Czy dla niego „są otwarte drzwi”?
Oczywiście. Jestem przekonany, że także jego drzwi, przy Miodowej, są otwarte i będziemy się często spotykać, wspólnie realizować program. A doświadczenie pana doktora – ministra już w tej chwili jest olbrzymie. On doskonale zna potrzeby polskiej służby zdrowia.

W exposé premier zapowiedziała, że NFZ zostanie zlikwidowany i służba zdrowia finansowana będzie z budżetu państwa. Kiedy to nastąpi?
Na pewno nie w następnym roku. Bardzo bym chciał, aby te rozwiązania weszły w życie w roku 2017.

Czy taka zmiana nie oznacza zmniejszenia puli pieniędzy na ochronę zdrowia?
Wprost przeciwnie! Będziemy się starali, żeby pieniędzy było więcej, żeby były prościej przekazywane do tych, którzy je wydają. Donald Tusk już w 2008 r. zapowiadał podniesienie składki zdrowotnej od 2010 r., więc już wtedy było wiadomo, że w systemie brakuje pieniędzy. Przez kolejne lata deficyt się pogłębiał. Mamy pomysł, jak sobie z tym poradzić. Poza tym, co również podkreślały trzy partie koalicyjne, które utworzyły Zjednoczoną Prawicę i pod szyldem Prawa i Sprawiedliwości wystartowały w wyborach, główną ideą programu w zakresie opieki zdrowotnej jest zapewnienie wszystkim obywatelom jednakowych możliwości korzystania z publicznych środków przeznaczonych na służbę zdrowia. Dostęp wszystkich obywateli do publicznej służby zdrowia to zapis konstytucyjny. System składkowy dużej grupie osób tego nie gwarantuje.

Jakie jest pana zdanie na temat przywrócenia stażu podyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów?
Czy jest realne w kontekście wprowadzonych kilka lat temu zmian w systemie kształcenia na uczelniach medycznych i konieczności dokonania dużych korekt w programie studiów?
Nie ma rzeczy, które byłyby niemożliwe. Można zmiany wprowadzać szybciej, wolniej, ale można i trzeba. Jestem absolutnie zwolennikiem przywrócenia stażu podyplomowego. Wiem, ze swojego doświadczenia, jak wiele można się nauczyć na stażu. Ja trafiłem na świetnych nauczycieli praktyków w dobrym, niewielkim powiatowym szpitalu. Spotkałem pasjonatów medycyny i na internie, i na chirurgii, już na stażu operowałem. To rozwiązanie powinno powrócić.

Czy będą kontynuowane, organizowane przez pana, senackie debaty o zdrowiu? W poprzedniej kadencji były ważnym forum wymiany poglądów wybitnych autorytetów związanych z tym obszarem naszego życia.
Na pewno będę wracał do tych tematów. Już teraz organizuję, wspólnie z dr. Maciejem Hamankiewiczem, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, konferencję na temat spadku zaufania społecznego do zawodu lekarza. Gdy rozpoczynałem studia, nasz zawód cieszył się wielkim prestiżem. W tej chwili w sondażach znajduje się na jednym z ostatnich miejsc. Jedynym krajem, który w tej negatywnej ocenie nas prześciga, jest Rosja. To przykre. Na pewno problem jest złożony.

Wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski przez całą poprzednią kadencję wykonywał zawód lekarza, dyżurując na oddziale chirurgicznym. Czy w tej kadencji marszałek Senatu zamierza dalej pracować jako lekarz?
Zaprzestanę dyżurowania. Jedyna formuła, jaką rozważam, to niewielki zakres pracy na oddziale, na zasadach wolontariatu. Kocham swój zawód, więc chciałbym go wykonywać, a czy to będzie możliwe – zobaczymy.

Czy znajdzie pan marszałek czas na pisanie do naszego „Pulsu”? Przez wiele lat był pan jego stałym autorem.
Nie wiem, patrz odpowiedź poprzednia! Spróbuję być aktywny i w zakresie pisania, i być może również pracy w szpitalu.

Archiwum