28 stycznia 2022

Przymus szczepień medyków jednak potrzebny?

Czy przyspieszenie wprowadzenia obowiązku szczepień medyków wygoni ze szpitali ostatnich wątpiących? Lekarze nie są przekonani.

KAROLINA KOWALSKA

W czwartym tygodniu stycznia wiadomo już, że kwarantanna zostanie skrócona z 10 do 7 dni, co pomoże nieco ograniczyć paraliż placówek leczniczych, ale nadal nie podjęto decyzji w sprawie szybszego ogłoszenia obowiązku szczepień medyków przeciw COVID-19.

Zgodnie z nowelizacją rozporządzenia w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu epidemii z 22 grudnia 2021 r., od 1 marca 2022 wszystkie osoby wykonujące zawód medyczny i pracujące z pacjentami muszą być zaszczepione przeciwko COVID-19. Dotyczy to trzech grup: osób wykonujących zawód medyczny w rozumieniu art. 2 ust. 1 pkt 2 ustawy z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej w podmiotach wykonujących działalność leczniczą i osób wykonujących czynności zawodowe w tych podmiotach, inne niż wykonywanie zawodu medycznego; osób zatrudnionych oraz realizujących usługi farmaceutyczne, zadania zawodowe lub czynności fachowe w aptece ogólnodostępnej lub punkcie aptecznym, a także studentów kształcących się na kierunkach przygotowujących do wykonywania zawodu medycznego, o którym mowa w art. 68 ust. 1 pkt 1–8 ustawy z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.

Choć wydawałoby się, że dążenie do pełnego zaszczepienia powinno być w tych grupach stuprocentowe, wśród medyków jest sporo wątpiących, mimo że zdaniem przedstawicieli samorządów zawodowych znacznie mniej, niż wynika to z danych Ministerstwa Zdrowia.

Według resortu stopień zaszczepienia dwiema dawkami szczepionki przeciw koronawirusowi wśród lekarzy wynosi 92 proc., a wśród lekarzy dentystów 88 proc. W pełni zaszczepionych jest 86 proc. diagnostów laboratoryjnych oraz po 83 proc. pielęgniarek, położnych i farmaceutów. O ile jednak 8 proc. nie w pełni zaszczepionych lekarzy daje liczbę 12,6 tys. osób, a 12 proc. dentystów – 5,3 tys., o tyle 17 proc. pielęgniarzy i pielęgniarek to aż 51,6 tys. osób, 14 proc. diagnostów laboratoryjnych – 2,5 tys., 17 proc. położonych – 6,7 tys., a 27 proc. fizjoterapeutów – 12,2 tys. osób. W sumie ponad 90 tys. przedstawicieli zawodów medycznych stanowi zagrożenie epidemiczne dla pacjentów.

Szefowie samorządów zawodowych podważają jednak dane ministerstwa. Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, zwraca uwagę, że liczba aktywnych lekarzy, jaką za punkt wyjścia przyjmuje resort, przewyższa zarówno dane Głównego Urzędu Statystycznego, jak i obliczenia Okręgowej Izby Lekarskiej. – Wątpię, by te 8 proc. nie w pełni zaszczepionych lekarzy i 12 proc. niezaszczepionych lekarzy dentystów pracowało bezpośrednio z pacjentami. Dane GUS pokazują, że część lekarzy z czynnym prawem wykonywania zawodu (PWZ) pracuje w instytucjach naukowych, firmach farmaceutycznych i nie ma kontaktu z chorymi. Jeżeli jednak przy łóżku chorego staje niezaszczepiony lekarz, naraża pacjenta na zachorowanie, co jest nieetyczne i powinno być piętnowane – mówi dr Jankowski. I zastanawia się, czy takie zachowanie nie powinno być przedmiotem postępowania przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej. Kłopot w tym, że izba, a tym bardziej pacjent, który mógłby chcieć złożyć skargę na takiego lekarza, nie mają dostępu do danych o szczepieniach, bo są to dane wrażliwe, dotyczące zdrowia.

Również dr n. med. Artur Zaczyński, dyrektor Szpitala Narodowego i wicedyrektor ds. medycznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, wątpi, by przy pacjentach pracowało ponad 12 tys. nie w pełni zaszczepionych. – Lekarze pracujący z pacjentami, którzy się nie szczepią, to margines. A tacy, którzy w dodatku się tym chwalą, to patologia, porównywalna z tymi, którzy celowo popełniają błędy medyczne. Nie należy się na nich skupiać ani tym bardziej przedstawiać jako reprezentatywnych dla całej grupy zawodowej. Niestety, piszą i mówią o nich media, stwarzając wrażenie, jakby takich przedstawicieli zawodu lekarza było więcej. To szkodliwe również dla ludzi, którzy szukają autorytetu głoszącego teorie antyszczepionkowe – uważa dr Zaczyński.

Także zdaniem przedstawicieli samorządu aptekarskiego podawana liczba nie w pełni zaszczepionych farmaceutów jest daleka od prawdy. Michał Byliniak, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie i były prezydent Grupy Farmaceutycznej Unii Europejskiej (PGEU), zauważa, że według Ministerstwa Zdrowia zawód wykonuje 38,5 tys. farmaceutów, podczas gdy Naczelna Rada Aptekarska określa liczbę pracujących w aptekach na 26 tys. – I według naszych informacji ponad 90 proc. przedstawicieli zawodu, którzy pracują w aptekach, jest zaszczepionych obydwiema dawkami. To osoby, które nie negują zasadności szczepień przeciw COVID-19. Wręcz przeciwnie, same się w nie angażują, szczepiąc nawet ponad 30 tys. osób dziennie. Myślę, że nie w pełni zaszczepieni to ci, którzy mając czynne PWZ, pracują w hurtowniach farmaceutycznych lub firmach farmaceutycznych, gdzie nie mają kontaktu z pacjentem – wyjaśnia Michał Byliniak.

W tak niskie wyszczepienie trudno uwierzyć także Sebastianowi Irzykowskiemu, wiceprezesowi Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Twierdzi, że wszyscy jego znajomi pielęgniarze i pielęgniarki są zaszczepieni, podobnie jak ich rodziny i przyjaciele. Sugeruje, że część z 51,6 tys. osób z aktualnym PWZ, które w statystykach resortu widnieją jako nie w pełni zaszczepione, może być jeszcze przed przyjęciem drugiej dawki, jest ozdrowieńcem lub właśnie choruje i dopełni obowiązku do czasu wejścia w życie regulacji. A przy nawet 40 tys. nowych przypadków dziennie nietrudno o zakażenie.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych ma jednak sporo wątpliwości i w piśmie do ministra zdrowia z 13 stycznia 2022 r. pyta o szczegóły rozporządzenia z 22 grudnia 2021. Zauważa, że został pominięty w konsultacjach publicznych aktu prawnego, i pyta o podstawę prawną. Chce też wiedzieć, czy osoby wykonujące zawód medyczny podlegają obowiązkowi szczepień przeciw koronawirusowi bez względu na formę zatrudnienia i czy dotyczy on także podmiotów prywatnych niemających kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Najważniejszą kwestią pozostaje jednak, czy po 1 marca pracodawcy będą dopuszczać nie w pełni zaszczepionych do pracy, czy muszą odsunąć ich od wykonywania świadczeń zdrowotnych. A jeśli odsuną, to w jakiej formie – wysyłając na urlop bezpłatny do czasu zakończenia pandemii, czy zwalniając z pracy, a jeśli tak, to w jakim trybie.

Wiele tych (zasadnych) pytań dowodzi, że OZZPiP dostrzega problem, jakim jest 17 proc. niezaszczepionych pracowników najliczniejszej grupy zawodowej medyków pracującej bezpośrednio z pacjentami. Dostrzegają go także zarządzający placówkami. – Nie jest tajemnicą, że część pielęgniarek się nie zaszczepiła i nie zamierza poddać się obowiązkowi. Niektóre obawiają się niepożądanych odczynów poszczepiennych, inne negują wartość szczepień. Pytanie, co zrobić po 1 marca i skąd wziąć pracowników na ich miejsce? Tym bardziej że część to doświadczone osoby, wykonujące procedury specjalistyczne – podkreśla jeden z zarządzających szpitalem na Mazowszu, który nie chce narażać się swoim niezaszczepionym podwładnym.

Prof. Marcin Czech, specjalista epidemiolog i kierownik zespołu ds. zakażeń szpitalnych Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, a także były wiceminister zdrowia ds. polityki lekowej, twierdzi, że wprowadzenie obowiązku szczepień osób wykonujących zawody medyczne jest konieczne. – Dziś nie mogę oszacować zagrożenia zakażeniem i zapobiegać mu, bo nie mam prawa zapytać pracownika, czy został zaszczepiony. Mogę tylko przeprowadzić anonimową ankietę, z której dowiem się, jaki procent osób z poszczególnych grup medycznych nie przyjął pełnej dawki szczepionki. To jednak nie pomoże mi zapobiegać transmisji wirusa. Zaszczepienie daje gwarancję, że nawet gdy pracownik zachoruje, będzie miał mniejsze miano wirusa, a tym samym będzie mniej zarażał. Dlatego obowiązek szczepień powinni mieć wszyscy pracujący w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, a już bezwzględnie pracownicy medyczni – mówi prof. Czech, który popiera pomysł wprowadzenia tego obowiązku wcześniej niż 1 marca.

Czy jednak minister zdrowia Adam Niedzielski zdecyduje się na ten krok? Być może przybliżą go do tego ponure statystyki. Szczyt piątej fali, zapowiadany na przełom stycznia i lutego, może nieprzyjemnie zaskoczyć skalą zgonów. Wtedy nie będzie już czasu na półśrodki.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum