10 września 2019

Zła sytuacja psychiatrii dziecięcej

Z dr n. med. Lidią Popek, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży na Mazowszu,
rozmawia Małgorzata Skarbek.

Od lat w psychiatrii dzieci i młodzieży brakowało kadr. Czy sytuacja się zmienia?

Kilka lat temu minister Bartosz Arłukowicz zarządził, że nasza specjalizacja staje się priorytetową. Ale nadal z kadrami jest niedobrze. Z danych Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie wynika, że na Mazowszu jest około 80 lekarzy tej specjalności. Niepokojący jest ich przekrój wiekowy: 20 osób ma ponad 60 lat, 17 – ponad 50. Tylko około 50 proc. stanowią młodsi lekarze. To bardzo niekorzystne proporcje. Niepokoi też fakt, że lawinowo spada liczba młodych lekarzy chcących robić tę specjalizację. Wcześniej były roczniki, gdy zgłaszało się kilkunastu chętnych, potem kilku, a ostatnio albo nikt, albo jedna osoba.

W sesji wiosennej z absolwentów uczelni medycznych na pięcioletnią rezydenturę zgłosiła się jedna osoba, na tryb pozarezydencki pojedyncze osoby, głównie po psychiatrii ogólnej (specjalizacja trwa wówczas dwa i pół roku). Jeśli sytuacja się nie zmieni, grozi nam upadek dziedziny. A odwrotnie do liczby lekarzy rosną potrzeby.

Ile jest miejsc szkoleniowych w trybie akredytacji?

Kilkadziesiąt, i są wolne. Nie ma żadnego problemu z przyjęciem chętnych, bo mamy kilka placówek z akredytacją CMKP: Instytut Psychiatrii i Neurologii, Klinika Wieku Rozwojowego WUM, Mazowieckie Centrum Neuropsychiatrii [gdzie rozmawiamy]. Także kilka poradni posiada uprawnienia do prowadzenia staży. Brakuje chętnych.

Jakie są tego przyczyny?

Przyczyny są złożone. Jedna wynika z samego kształcenia studentów, w toku którego bardzo niewiele mówi się na temat psychiatrii, zajęcia z psychiatrii dziecięcej trwają tylko kilka dni. Studenci nie są w stanie jej poznać i zrozumieć, na czym polega sedno sprawy w tej dziedzinie. Nie wiem, czy wszystkie uczelnie medyczne prowadzą tego typu zajęcia, bo niektóre znajdują się w miastach niemających placówek psychiatrii dzieci i młodzieży.

Drugim powodem spadku liczby chętnych, o którym zresztą mówią sami rezydenci, m.in. ostatnio prezes ORL Łukasz Jankowski, jest fakt, że to trudna dziedzina, złożona, wymagająca intensywnej nauki. W dodatku pracuje się w ciężkich warunkach, z dużym obciążeniem emocjonalnym.

Od jakiegoś czasu psychiatria dziecięca i młodzieżowa stała się popularna medialnie, co ma zalety i wady. Więcej oczywiście zalet, bo jej problemy zostały zauważone, a przez dziesiątki lat była zaniedbywana. Mam nadzieję, że w długoterminowej perspektywie wpłynie to na poprawę sytuacji. Z drugiej strony, choć większość artykułów i wywiadów pokazuje, zgodnie z prawdą, psychiatrię dziecięcą jako dziedzinę, w której ma się do czynienia z ludzkimi problemami, wręcz dramatami, w wielu innych szuka się jednak sensacji, sytuacji mrożących krew w żyłach. To zniekształca obraz rzeczywistych problemów pacjentów i z pewnością wpływa na sposób podchodzenia do psychiatrii młodzieży medycznej i jej plany specjalizacyjne. Panuje ogólne przekonanie, że psychiatra dziecięcy nie ma szans wyleczenia pacjenta, co jest absolutnie nieprawdą. Dzięki naszym działaniom bardzo często poprawia się nie tylko jakość życia dziecka, ale też jakość życia całej jego rodziny.

Trzecia przyczyna to możliwość zarobkowania. Nie ma nic złego w tym, że człowiek kończący trudne studia zastanawia się, jaką wybrać dziedzinę, aby godnie żyć. Tym bardziej że nadal pensje lekarskie znacząco odbiegają od standardów europejskich, nawet z krajów dawnego bloku socjalistycznego. Młodzi lekarze szukają dziedzin zapewniających wysokie zarobki. Nie dziwię się temu.

W psychiatrii też można dojść do wysokich pensji, ale osiąga się je, pracując bardzo wiele godzin, a przecież wiąże się z tym ogromny wysiłek psychiczny. Konsultacja psychiatryczna jednego pacjenta trwa średnio 45 minut. Inni w tym czasie przyjmują co najmniej trzech pacjentów. Ponadto nie można leczyć dziecka, nie zajmując się najbliższą rodziną i środowiskiem.

Czy środowisko psychiatrów dzieci i młodzieży podejmuje próby zaradzenia sytuacji?

Przypominam, że mamy różne możliwości szkolenia, nie tylko podczas rezydentury, bezpośrednio po ukończeniu medycyny. Istnieje skrócona ścieżka szkolenia po psychiatrii dorosłych i neurologii dziecięcej. Zabiegamy o to, aby przywrócić skróconą ścieżkę po pediatrii. Poddajemy też pod rozwagę Ministerstwa Zdrowia możliwość utworzenia dodatkowej rezydentury (tylko dwa i pół roku) dla lekarzy, którzy już ukończyli psychiatrię ogólną w trybie rezydenckim, a chcieliby specjalizować się jeszcze w dziecięcej. Byłaby to forma dotowania psychiatrii dziecięcej, a w obecnej sytuacji dążenie do zwiększenia naszych kadr jest konieczne. Bardzo liczymy na rozważenie tej propozycji przez ministra zdrowia.

Każdy szkolący się ma okazję przekonać się, jak atrakcyjna jest nasza dziedzina i jak rozszerza horyzonty myślowe. Medycyna staje się redukcjonistyczna. Wielu lekarzy zajmuje się sztuką, ma różnorodne zainteresowania, ale podczas studiów trudno je realizować. Psychiatria powoduje, że zaczynamy interesować się różnymi kierunkami: filozofią, psychologią, pedagogiką, prawem i sztuką, bo przecież w psychoterapii wykorzystuje się te dziedziny.

Czy mamy dostateczną liczbę placówek psychiatrii dzieci i młodzieży?

Mazowsze jest w specyficznej sytuacji, m.in. dlatego, że sprawujemy opiekę psychiatryczną nie tylko nad dziećmi z naszego województwa, ale również z Podlasia oraz innych regionów Polski. Wiele osób szuka u nas pomocy, słusznie uważając, że nasze ośrodki są wysoko wyspecjalizowane. W ościennych województwach brakuje dobrze zorganizowanej opieki psychiatrycznej nad dziećmi i młodzieżą – poradni, oddziałów opieki dziennej i poradni leczenia uzależnień.

Ale oczywiście u nas też brakuje miejsc. Bardzo zła jest sytuacja oddziałów stacjonarnych, które właściwie tylko latem pracują mniej więcej tak, jak powinny, czyli z niewielką nadwyżką wykorzystania łóżek. Z końcem sierpnia, od września do pierwszych dni lipca, nie ma na Mazowszu oddziału stacjonarnego, na którym dzieci nie leżałyby na dostawionych łóżkach, a czasami na materacach. Wielokrotnie widziałam dziecko siedzące na krześle i czekające na wolne łóżko.

Dlaczego tak się dzieje?

Sytuacja dzieci i młodzieży jest związana ze szkołą i opieką rodzicielską. Latem nie ma zajęć szkolnych, nie ma więc stresów, rodzice bardziej zajmują się dziećmi. To zjawisko pokazuje, jakie czynniki są przyczyną trudności dzieci w innych miesiącach. Nie bez powodu w maju notuje się najwyższy wskaźnik prób samobójczych w tej grupie wiekowej.

Brak miejsc szczególnie odczuwamy tutaj, na oddziale dziecięcym Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii, jedynym na Mazowszu i Podlasiu. Są dwa oddziały młodzieżowe przyjmujące w trybie ostrego dyżuru i trzeci przyjmujący w trybie planowym. Potrzeby młodzieży są więc lepiej zaspokajane niż potrzeby dzieci. Oddziały kliniczne WUM przyjmują wybrane przypadki w trybie planowym i na oddział dzienny.

Na naszym 22-łóżkowym oddziale leczymy 34 albo 36 pacjentów. Na oddziale młodzieżowym IPiN na 28 łóżek bywa 40 pacjentów. To sytuacja trudna i niebezpieczna.

Obciążający jest fakt, że tak jak w poradniach, na oddziałach też brakuje lekarzy. Staramy się, by dzieci nie pozostawały bez właściwej pomocy, zwiększamy liczbę psychologów, opiekunów medycznych, wychowawców, współpracujemy ze szkołami. Czekamy na reformę zapowiadaną od września. Ale też się jej boimy.

Co w projekcie reformy należałoby zmienić?

Reforma przewiduje trzy poziomy referencyjności: pierwszy – pomoc w środowisku, zapewniana przez odpowiednio przygotowanych pracowników: psychologów, psychoterapeutów. Nasze obawy biorą się stąd, że na razie nie ma tych odpowiednio przeszkolonych kadr. A słabe przygotowanie pracowników może mieć zły skutek – zwiększyć liczbę dzieci potrzebujących pomocy stacjonarnej, bo np. nieodpowiednio przeszkolona osoba dziecko z myślami samobójczymi natychmiast skieruje do szpitala.

Na drugim poziomie ma się znaleźć oddział dzienny, lekarz, przychodnia. Te placówki mają być rozlokowane w terenie. Trzeci poziom to jednostki z wysokimi możliwościami pomocy specjalistycznej, np. podobne do naszej, z izbą przyjęć, oddziałami stacjonarnymi
i dziennymi.

Obawiam się też, że ośrodki pomocy psychiatrycznej dla dzieci nie będą rozlokowane równomierne. Sieć poradni pedagogiczno-psychologicznych w Polsce jest bardzo gęsta, właśnie one mogłyby zapewnić równomierny dostęp do pomocy. Szkoda, że nie doszło do porozumienia z tymi instytucjami.

Powstaje nowa specjalizacja – z zakresu psychoterapii dzieci i młodzieży. Mogą na nią zgłosić się lekarze, psycholodzy, pedagodzy. Muszą spełnić warunki podane już na stronie CMKP.

Niedofinansowanie naszej dziedziny medycyny jest żenujące. W XXI w. zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży w tak bogatym kraju jak Polska jest bardzo zaniedbane. A przecież jest także profilaktyka, która powinna być podstawą nowoczesnego myślenia o zdrowiu psychicznym. W ogóle jej nie prowadzimy. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum