10 października 2007

SMS z Krakowa – Lato, lato, już po lecie…

W medycznym Krakowie na plan pierwszy wysunęła się prywatyzacja. Urząd Marszałkowski postanowił pozbyć się garbu aż jedenastu publicznych placówek ochrony zdrowia, w tym liczącego ponad 90 lat Szpitala Okulistycznego w Witkowicach, Wojewódzkiej Przychodni Stomatologicznej noszącej od roku imię dr. Zbigniewa Żaka oraz cieszącego się zasłużenie dobrą opinią u pacjentów Centrum Rehabilitacji na Woli Justowskiej.
Szpital ma być rozparcelowany po rozmaitych placówkach, bo Uniwersytet Jagielloński odzyskał teren znacjonalizowany po wojnie i zaproponował czynsze na poziomie połowy rocznego kontraktu szpitala. Wojewódzka Przychodnia, też w „obcym” obiekcie (przyznanym ZUS-owi), stanęła przed tym samym widmem bankructwa. Centrum zaś, zlokalizowane w najpiękniejszej, willowej dzielnicy Krakowa, stanowi łakomy kąsek nie tylko dla spółki pracowniczej. Zrobił się zatem ruch, który na nieco dalszy plan zepchnął akcję strajkową i rezultaty (raczej mizerne) zawartych latem porozumień. Niepewna sytuacja systemowa ochrony zdrowia uaktywniła też dyrekcję największego krakowskiego Szpitala im. L. Rydygiera (poza Uniwersyteckim), która wpadła na szatański pomysł prywatyzacji w jednym wielkim obiekcie kilkunastu klinik odrębnie w spółki, co ma rzekomo obniżyć koszty płacenia ZUS, a ściślej przenieść je na owe spółki.
A w Izbie dobiega końca remont części parterowej siedziby. Brakuje jeszcze mebli, wychodzą na jaw niedoróbki, ale ogólnie rzecz ma się ku końcowi (termin upłynął w połowie sierpnia). Samo zaś Prezydium ORL zmaga się z nowym ustawowym pomysłem rekomendowania do aparatu sprawiedliwości kilkuset „lekarzy sądowych”. Problem polega na tym, że nikt się do owej „fuchy” nie garnie, a Izba nie dysponuje żadnym instrumentem nacisku do przeprowadzenia tej branki. W grę mogłaby wchodzić „kasa”, ale po resorcie sprawiedliwości, który ma być płatnikiem, wiele bym się nie spodziewał, przynajmniej w tej kwestii…
Na koniec muszę się użalić nad sobą osobiście, bo nikt tego nie uczyni tak przekonująco. Złamanie szyjki kości udowej i półroczna rekonwalescencja o kulach mocno ograniczyła moją mobilność. Niech więc szanowna Redakcja oraz Czytelnicy „Pulsu” nie patrzą na tę korespondencję przez szkła kontaktowe, ale zachowają szczyptę wyrozumiałości za ewentualne potknięcia.
Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

Archiwum