5 lipca 2017

Spełnione marzenia

MUZY I MY

Gdy w dzieciństwie w domu rodziców pozwolono mi oglądać albumy z malarstwem, to było dla mnie wielkie święto – wspomina dr Regina Antczak-Rutkowska. – Już wtedy malarstwo mnie fascynowało. Kochałam też przyrodę Mazowsza, na którym się urodziłam. Rodzinne, pogodne życie nie trwało zbyt długo. Przyszła wojna i niemiecka okupacja. Rodzice zostali wysiedleni z majątku. Młoda Regina po maturze zdecydowała się na studia medyczne. W latach 1946-1950 kształciła się w Warszawie, w Akademii Stomatologicznej, która wówczas była jeszcze odrębną uczelnią. Obowiązywały nakazy pracy. Na szczęście wysłano ją do Trójmiasta, gdzie już pracował w Akademii Medycznej mąż chirurg. Zamieszkanie nad morzem było jej marzeniem, ale wkrótce okazało się, że źle się tam czuje. Po czterech latach przeprowadzili się więc w okolice Warszawy, a potem do samej stolicy. Dr Regina pracowała w przychodni w Szymanowie. Tam wśród pacjentów byli m.in. zakonnicy z Niepokalanowa, ale i osoby z pobliskiego ośrodka dla niepełnosprawnych umysłowo.

– Zawsze marzyłam o wyjeździe do pracy zagranicę, chciałam się sprawdzić . mówi dr Rutkowska. . Znałam języki, miałam II stopień specjalizacji ze stomatologii zachowawczej. Córki były już dorosłe, nie musiałam się nimi zajmować na co dzień. Moje hobby to turystyka. Pracowałam w kolejowej służbie zdrowia i od czasu do czasu otrzymywałam darmowy bilet kolejowy ważny na całą Europę. W ten sposób wraz z córkami zwiedziłam Włochy. Ale chciałam zobaczyć więcej. Sądziłam, że praca zagranicą mi to ułatwi. W tamtych czasach możliwość wyjazdu była znikoma, zwłaszcza dla osób niepartyjnych, a do takich należała dr Rutkowska. Prośby zbywano stwierdzeniem, że jest bardzo potrzebna w kraju. Ale kiedy. szczęśliwie złożyło się, że jej pacjentem został polski inżynier, który kończył studia w Londynie i pracował jako wysłannik ONZ w Libii. Gdy zobaczył na stoliku lekarki słownik języka angielskiego, spytał, czy nie myślała o wyjeździe do pracy w innym kraju. Obiecał załatwić zaproszenie z Libii i dotrzymał słowa. Zaproszenie podpisał sam Kaddafi! Teraz już nie było trudności. Polservice, który wtedy zajmował się wyjazdami fachowców zagranicę, zaproponował natychmiastowy wyjazd. Obiecano jej też pomoc na miejscu. Potem okazało się, że jest zupełnie inaczej, wszystko musiała załatwiać sama. A Polservice`owi trzeba było oddać znaczną część zarobku. – Po dwóch miesiącach, w 1978 r., poleciałam do Libii – wspomina dr Rutkowska. – Trafiłam do zupełnie obcego mi świata, nigdy nie byłam w kraju arabskim. Momentami gubiłam się w Trypolisie, bo domy nie miały numeracji, napisy po arabsku. Nie dostałam pracy w stolicy, tylko daleko na wschodzie kraju, w Dernie, 100 km od Tobruku. Dr Rutkowska pracowała w nowej klinice, której dyrektor mówił po angielsku. Również angielskojęzyczna była pomoc dentystyczna, przemiła i inteligentna dziewczyna. Dr Regina mieszkała przy polskiej rodzinie. Największą trudnością wcale nie były kłopoty językowe, ale mentalność tamtejszych mieszkańców. Każda pacjentka: żona, córka, siostra, przychodziła z mężczyzną i tylko on mógł decydować o zabiegu. Nawet gdy szły korytarzem do gabinetu, on je wyprzedzał o kilka kroków. W kontaktach pomogło szybkie opanowanie języka arabskiego. Pracowała w Libii dwa i pół roku. Tamtejsze władze chciały zatrzymać ją jeszcze na cztery lata, ale tęskniła za Polską, była tam zupełnie sama. W tej samej klinice pracowali lekarze z różnych krajów, m.in. z Jugosławii, Egiptu, Pakistanu, Bangladeszu. – Zawsze byłam ciekawa .wiata, ludzi i różnych kultur, dlatego nie żałowałam, że wyjechałam do Afryki – wspomina dr Regina. Po powrocie do Polski dr Rutkowska pracowała do 1989 r., lubiła swój zawód. W przychodni przy ul. Kasprzaka spędzała dwa dni tygodniowo. Na emeryturze dr Rutkowska mogła wreszcie poświęcić się całkowicie swojej pasji – malarstwu. Wprawdzie już w Libii zaczęła malować, dzięki zachęcie spotkanego tam artysty malarza z Jugosławii, który zobaczył jej rysunki kredkami. – Bardzo namawiał mnie, abym nie zaniedbywała tego zajęcia – mówi dr Rutkowska. – Zresztą malowanie łagodziło nostalgię. Malowałam nie palmy, ale mazowieckie wierzby. Tamte krajobrazy zaczęłam malować dopiero po powrocie do Polski. W kraju do kontynuowania pracy artystycznej zdopingował ją prof. Piotr Kubikowski, prorektor AM, któremu obrazy bardzo się podobały. Przerzuciła się na malowanie olejem. Korzystała z pracowni i konsultacji prof. Marii Rotwand i prof. Jacka Bukowskiego z WSP. Poza pejzażami malowała i maluje także portrety, a ostatnio wyobrażenie kosmosu. Wydała album swojego malarstwa, brała udział w licznych wystawach zbiorowych w kraju, a także w Niemczech i na Litwie, kilkakrotnie wystawiała indywidualnie, m.in. w Starej Kordegardzie w 2002 r. Otrzymała pierwszą nagrodę w wielkim konkursie plastycznym telewizji

Porion w 1997 r. Jeden z jej obrazów „Największy pielgrzym świata”. był wystawiany w kościele św. Krzyża w Warszawie w okresie obchodów Millenium, a następnie podarowany kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi, który przekazał go muzeum przy Świątyni Opatrzności. Inny został ofiarowany Janowi Pawłowi II w czasie jego pielgrzymki do Polski w 1999 r. W uznaniu za wieloletnią pracę twórczą dr Antczak-Rutkowska została przyjęta do Związku Polskich Artystów Plastyków. Reprodukcje jej obrazów były publikowane na okładkach „Pulsu” w 2007 r. Lekarka jeździ na plenery organizowane przez Sekcję Malarską OIL w Warszawie, korzysta także z pomieszczeń atelier przy ul. Koziej. ■

Małgorzata Skarbek

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum