12 października 2007

Muzy i my

Zrozumieć
życie

Zasmuciła mnie wypowiedź
pani profesor Janion,
że Polacy nie czytają książek
i przestali pisać listy.

Spośród 20 osób różnej płci – młodych
i starszych – badanych w sondzie ulicznej tylko jedna przyznała się, że czyta książki, głównie w czasie urlopu, i to gdy pada deszcz. Lektury zostały wyparte przez seriale telewizyjne, a korespondencja przez wysyłanie SMS-ów lub e-maili. Szkoda wielka dla rozwoju intelektu. Mam jednak nadzieję, że Czytelnicy „Pulsu” znajdą chwilkę wolnego czasu, aby sięgnąć po nowo wydaną książkę południowoafrykańskiej pisarki, noblistki z 1991 r. – Nadine Gordimer – pt. „Zrozumieć życie”.

Swoją „wielką przygodę”, jak sama określiła swoje pisarstwo, rozpoczęła w 1949 r. od debiutu „Twarzą w twarz”. Potem pojawiły się następne pozycje: „Świat obcych ludzi” (1958), „Gość honorowy” (1970), „Konserwatysta” (1974), „Historia mojego syna” (1990), „Broń domowa” (1998). Tematem przewodnim w jej prozie jest walka
z apartheidem i podziałem społeczeństwa w RPA na dwie kategorie: lepszych – białych i gorszych – o czarnym kolorze skóry.

Ostatnio wydana książka „Zrozumieć życie” jest odmienna tematycznie, choć też jest to opowieść o walce – chorego człowieka próbującego pokonać chorobę. Przedstawia również walkę ekologów o ochronę przyrody. Główny bohater Paul, ekolog, mimo przeciwności losu, czynnie w niej uczestniczy. Rozwijający się przemysł, reaktory
i elektrownie atomowe niszczą wydmy; sztuczne jeziora oznaczają klęskę dla świata flory i fauny. Jest to problem nie tylko w RPA, ale i u nas, w Europie.
Niełatwa to książka. Zdania o zawiłej konstrukcji, z finezyjnymi określeniami. Nadine Gordimer postacie swej książki poddaje wnikliwej analizie psychologicznej. Fabuła interesująca i na pewno zostanie długo w pamięci.

Nadine Gordimer,
„Zrozumieć życie”,
Wydawnictwo „Sonia Draga”,
Warszawa 2006

Powrót
Steinbecka

W 2006 r. ukazały się w księgarniach dwie książki amerykańskiego noblisty z 1962 r. Johna Steinbecka, dotąd w Polsce nieznane: „Dziennik z Morza Corteza” i „Długa dolina”.

Morze Corteza to dawna nazwa Zatoki Kalifornijskiej, bardzo niebezpiecznej dla żeglarzy ze względu na zmienną pogodę
i sztormy. Marzeniem pisarza było odbyć taką podróż, połączoną z pracami badawczymi fauny morskiej. Zawsze interesowały go różne formy istnień, szczególnie te trudno dostępne – w morskich głębinach
i na przybrzeżnych piaskach. Ze swym przyjacielem, biologiem Edem, zakupili kuter, zatrudnili mechanika sternika
i dwóch marynarzy. Zgromadzili żywność, leki, skrzynie, słoje, kuwety, środki usypiające oraz konserwujące, ogromne ilości książek na temat żeglugi, ryb i innych stworzeń żyjących w morskiej zatoce.

Wyruszyli wiosną 1940 r. W tym czasie Hitler wkroczył do Danii, Belgii i Francji, ale echa tej strasznej wojny ledwo do nich docierały. Ich myśli skupiały się na wielkiej,
6-tygodniowej wyprawie morskiej, którą mieli spędzić na kutrze „Western Flyer”. Od tej chwili Steinbeck prowadzi dziennik podróży, opisując szczegółowo, dzień po dniu, zmiany pogody, trudy połowów, zawijanie do portów, spotkania z tubylcami – ich zwyczaje i pomoc w zdobywaniu rzadkich morskich okazów.
Podobnie jak w innych utworach Steinbecka: „Na Wschód od Edenu”, „Myszy i ludzie”, „Grona gniewu” czy „Tortilla Flat” – język pisarza jest jasny i zrozumiały dla czytelnika. Takie też było zamierzenie autora: „Na ogół okazuje się, że tylko małostkowi i nadęci ludzie są przeciwni tej prostocie”. I ja jestem admiratorką takiego właśnie stylu.
Dziennik podróży to również osobiste przemyślenia natury filozoficzno-teologicznej, trochę wspomnień z dawnych lat, a także piękne opisy przyrody. Uważa się, że książka ma charakter autobiograficzny.
Wydawać by się mogło, że tak niewinny i bezpieczny temat, jak rejs kutrem, nie powinien budzić zastrzeżeń cenzorów na ulicy Mysiej w Warszawie w czasach Polski Ludowej. Ale okazało się, że parę zdań w ostatnim rozdziale książki nie pozwoliło nam jej poznać przed laty. Oto one: „Na wysłane listy do radzieckich biologów nie tylko nie dostałem odpowiedzi, ale okazało się, że
w ogóle ich nie dostali…”. A po przeczytaniu Łysenki – uśmiał się; dialektyka marksistowska przestała go interesować: „Kontrolowany przez Politbiuro Związek Radziecki, aby przetrwać, musi likwidować i usuwać wszelką opozycję, bo stanowi ona dla niego zagrożenie”.
Cieszmy się, że wszystkie książki Steinbecka mogą już być tłumaczone i wydawane.

John Steinbeck,
„Dziennik z Morza Corteza”,
seria „Abenka”, Wydawnictwo Bellona,
2006

Anna BIEŻAŃSKA

Archiwum