17 sierpnia 2010

Larum w sprawie polszczyzny

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Martwi mnie obecny stan polszczyzny. Być może rozterki wynikają z mojej natury i szczególnej miłości do słowa. Bardzo wcześnie zachwyciłam się książką, w której odkryłam urodę i barwę słów, smak i zapach metafor. Moi rodzice pokazali mi drogę ku temu pięknu. Potem zaczęłam pisać i malować, cieszyć się własnymi odkryciami kompozycji słów i obrazów.
Gdy miałam pięć lat byłam z ojcem u szewca. – Proszę wziąść te buty, panie doktorze – rzekł pan Stanisław. Nie wytrzymałam: – Mówi się wziąć! Skonfundował się poczciwy człowiek i odparł: – Drogie dziecko, ciebie miał kto nauczyć pięknie mówić, ja nie miałem takiej szansy. Choć zostałam zasłużenie skarcona, całe życie mam oczy i uszy otwarte na poprawność polszczyzny.
Od błędów roi się wokół i co gorsza w kaleczeniu języka jesteśmy beztroscy. Panoszy się spontaniczne słowotwórstwo, bez żadnego szacunku dla elementarnych reguł języka. Oto kilka błędów językowych zgromadzonych w krótkim tekście, który w tej formie nigdy by nie zaistniał naprawdę (aż tak źle nie jest).
Nie *miałam wiedzy [nie wiedziałam], że nie *zabezpieczono [zapewniono] *przyjacielom [przyjaciołom] *pieniążków [pieniędzy] aż za *półtorej [półtora] roku pracy, co dla samotnych kobiet z *dzieciakami [dziećmi] jest istnym dramatem. Może to otworzyć puszkę *z Pandorą [Pandory]. Muszę podkreślić, że *mi [mnie] też nie dali ani grosza. Zastanawiam się, czy nas tak *karają [karzą]? Za co? Niektórzy *rozumią [rozumieją] te bytowe kłopoty. Dosyć, nie będę *dalej kontynuować [kontynuować] tego tematu. To tyle na *dzień dzisiejszy [dziś].
Oto cały tekst, czyli koszyk zepsutych jabłek. Wielu jest amatorów takich owoców. Dlaczego apeluję do środowiska lekarskiego? Pewnie powinnam raczej atakować dziennikarzy prasy, radia, telewizji, ponieważ ich czytają oraz słuchają rzesze ludzi i wtedy bardzo często utwierdzają się w swoich błędach. Marzy mi się jednak (może przez lekarski szowinizm czy pamięć o moim ojcu), aby właśnie lekarze byli propagatorami pięknej polszczyzny – mogli dawać, oprócz fachowej rady, lekcję zdrowego słowa. Jestem niepoprawną marzycielką, wierzę, że lekarze umieją być humanistami pod każdym względem, potrafią błyszczeć i wyróżniać się kulturą. Nie bez przyczyny wielu pisarzy wywodzi się z naszego zawodu. Piszemy, czytamy (nie tylko literaturę fachową), malujemy obrazy, słuchamy muzyki i tworzymy piękno, które nie jest nam obce.
Walczmy o szansę dla piękna. Może się ona powieść, o ile natychmiast zaczniemy – bo: „koniec zwieńczy dzieło, gdy działać się zaczęło”.

Archiwum