28 grudnia 2009

HOSPICJUM – Dzieło dobrych ludzi

Myślisz park, może willa w kwiatach… jeszcze jedna na Ursynowie. Z bliska odczytujesz napis HOSPICJUM ONKOLOGICZNE. Wejdź. Zaskoczy cię blask wzorowej czystości i dobry gust w urządzeniu wnętrza; cisza wokół uśmierzonego cierpienia, spokój godnej sędziwości i nieuchronności losu, otoczonego prawdziwą lekarską, ludzką troską.
Dobroć, empatia i społeczna myśl najlepiej się sprawdzają w trosce o ludzi starych, a także ciężko i nieuleczalnie chorych. Mądrzy ludzie mówią, że to miernik kultury narodu.
Od wielu lat staramy się w Polsce stworzyć warunki opieki nad chorymi na nowotwory złośliwe, w najtrudniejszej fazie walki z tą chorobą. Początki tych działań sięgają szesnastego wieku. W 1584 r. ksiądz Piotr Skarga (Powęski) zorganizował w Krakowie Bractwo Miłosierdzia, a potem w Warszawie, przy ulicy Mostowej, Szpital dla Gnojników, i już wtedy dał przykład działania na rzecz chorych na raka. W naszych czasach, kiedy uznano za konieczne prowadzenie leczenia paliatywnego, zaczęto organizować ruch hospicyjny. Znaczącą rolę odegrał w tym prof. Jacek Łuczak z Poznania.
Ta cenna mądra myśl zaczęła walczyć o swoje także w Warszawie, w latach sześćdziesiątych ub. wieku. Było to jednak działanie pionierskie, charyzmatyczne i osamotnione jednego młodego onkologa, który postanowił pomagać nieuleczalnie chorym w domu. Czynił to kilka lat i otrzymał Złotą Odznakę za Zasługi dla Warszawy. Bardzo uzasadnione uznanie władz miasta. Trudno bowiem przecenić stosowanie w warunkach domowych doustnej i dostępnej wówczas chemioterapii, jak też leczenia przeciwbólowego. Ten lekarz to przyszły profesor onkolog Zbigniew Wronkowski, Master of Public Health, lider PKZR, współdziałający w hospicyjnym dziele.
W latach osiemdziesiątych można już odnotować początki domowej opieki hospicyjnej. Zaczęły powstawać zespoły osób wyjątkowych, oddanych sprawie cierpiących. Można śmiało powiedzieć, że ujawnili się ludzie cierpliwi, bezinteresowni, spontaniczni w niesieniu pomocy, umiejący zrozumieć, wysłuchać, przynieść nadzieję i poczucie bezpieczeństwa. Ten pierwszy zespół hospicyjny narodził się pod egidą jednego z młodszych kościołów warszawskich, pw. św. Zygmunta na Bielanach. Potem powstawały dalsze, coraz to nowe „drużyny dobrych ludzi”. W 1990 r. stworzono Fundację Hospicjum Onkologiczne w Warszawie. Opieką domową objęto 700 osób.
Sześć lat później na Ursynowie powstało Hospicjum Onkologiczne, stacjonarna placówka o cechach prawdziwego, ale bardziej przyjaznego dla chorych szpitala, gdzie można dać choremu w najtrudniejszym momencie życia ulgę w cierpieniu i pełną dbałość. Początkowo w hospicjum było około 20 łóżek, dziś 38. Budynek stanął na ursynowskim pustkowiu, z daleka widać było czerwoną dachówkę i przyjazną sylwetę ładnej willi. Pierwsze rośliny i drzewa rosły proporcjonalnie do zapału twórców tego obiektu, tak powstawał dzisiejszy francuski park.

W dziele tym najważniejsi są motywowani do działania ludzie. Bez ich pomysłu, wytrwałości, charyzmy i mądrości nie powstałoby nic. Duszą pomysłu i realizacji jest prezes Zarządu Fundacji dr Ryszard K. Szaniawski, ten sam od początku. Niestrudzony, uparty, wiedzący, dlaczego i po co zaangażował całe swoje życie na rzecz najbardziej potrzebujących. Doktor Szaniawski to człowiek wiecznie młody, bo pełen zapału. Na każdy dzień ma plan działania. Gdy trzeba – prosi, gdy musi – zna prawo i żąda, zaraża innych swoim wirusem aktywności i skuteczności. Ma obok siebie wspaniałego doktora – Jerzego Jarosza. To naczelny lekarz hospicjum, całość lekarskich działań spoczywa w jego rękach. Doświadczony specjalista, prowadzący od lat Poradnię Przeciwbólową w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie, potrafi sprawić, że cierpienie, tak nierozerwalnie związane z chorobą nowotworową, może być opanowane mądrym lekarskim działaniem, według najnowocześniejszych osiągnięć współczesnej medycyny.
Radzie Fundacji przewodniczy doktor Hanna Tchórzewska, kierownik Zakładu Rehabilitacji Centrum Onkologii. Usprawnianie ma ogromne znaczenie w opiece nad pacjentami Hospicjum. Chodzi jednak nie tylko o to, ale o cechy osobowości, o energię i bezkompromisowość, gdy trzeba walczyć o racje idei hospicyjnej. Te możliwości ma doktor Hanna. W codziennej pracy przy chorych muszą się sprawdzać wszyscy pracownicy, nie tylko lekarze, każdy powinien znać swoje obowiązki i je zna, dopiero suma wszystkich elementów tworzy gmach sukcesu. Prezes Szaniawski umiał zgromadzić wokół siebie właściwych ludzi i jedynie z nimi mógł tego dokonać.
24 czerwca 2009 r. odbyła się uroczystość otwarcia drugiej części Hospicjum Onkologicznego. Przybyło 18 łóżek. Poszerzył się obszar jasnego i czystego miejsca ludzkiej troski. Nieskazitelnie białe ściany, gustowny, stylowy, sposób zagospodarowania pomieszczeń, z salami, których najpiękniejszym malarstwem jest widok na zieleń otaczającego parku. Wspaniałe kolumny z mozaikami uratowanymi z kina „Skarpa” wytrwałością doktora Szaniawskiego (budowlani nie byli zbyt radzi temu pomysłowi) świecą dziś swym pomarańczowym ciepłem i cieszą gości sali zebrań. Myślę, że w tak godnym miejscu powinni zasiadać ludzie oczekujący mądrych rad, jak spełniać się wobec nieuleczalnie chorych.
Podczas ceremonii otwarcia pani Prezydent m st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, była pierwsza dama Jolanta Kwaśniewska i wiceburmistrz Ursynowa dokonali przecięcia wstęgi. Do ceremoniału należała też modlitwa przedstawicieli Kościołów w Polsce. Najprawdziwszy duch ekumenizmu. Nie zabrakło oczywiście dyrektora Centrum Onkologii profesora Marka Nowackiego, licznych profesorów onkologów, jak np. profesora Andrzeja Kułakowskiego czy profesora Zbigniewa Wronkowskiego, prezesa Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, miejsca narodzin idei hospicjum. PKZR był przy narodzinach hospicjum dzięki społecznej aktywności jego prezesa i zasobów zdobytych na rzecz walki z rakiem. Ten cis zasadzony przez prezesa PKZR 13 lat temu ma znacznie głębszą wymowę, niż dziś mogą świadczyć jego zielone i zdrowe gałązki.
Nie sposób nie wspomnieć o doktor Krystynie Mice, twórczyni „Amazonek”, byli też inni bardzo zaangażowani. Wszystkich gości tu, przy Pileckiego, łączy zrozumienie idei ruchu hospicyjnego, empatia i gotowość do społecznych działań. Byli tu przed laty, przybyli i dziś. Usłyszeliśmy doskonały referat doktora Jerzego Jarosza o istocie leczenia paliatywnego, które dla dobra chorych jest już pełnoprawnym działem medycyny. Następnie doktor Ryszard Szaniawski, dyrektor hospicyjnych włości, podziękował darczyńcom, dzięki którym hospicjum mogło powstać, a dziś być przedmiotem takiej satysfakcji. Jest to 6500 nazwisk i 250 firm, hospicjum jest także od lat wspierane przez dzielnicę Ursynów. Wiele ciepłych słów padło ze strony obu godnych dam, pań prezydent i prezydentowej. Niektórzy goście mogli sprawdzić, jak wspaniale rośnie roślina zasadzona przez nich trzynaście lat temu, kiedy na Ursynowie stało się coś bardzo ważnego. Idea stała się ciałem. Dziś rozbudowała się, poszerzyła, za całe osiem milionów złotych. Jest mechaniczna wentylacja, monitoring sal, klimatyzacja, sale jedno-, dwu- i trzyosobowe. Tak jak należy w XXI wieku.
Dziękujemy dobrym i mądrym ludziom, podziwiamy ich dzieło, gratulujemy ucieleśnienia wielkich słów SALUS AEGROTI SUPREMA LEX.

Jolanta Zaręba-Wronkowska

Archiwum