7 maja 2003

Głos w sprawie samorządności

Dość już tej samorządności i autonomii! Pora znów wziąć ich w kluby! – tylko taki się nasuwa komentarz do projektu ustawy o sprawowaniu przez samorządy zawodowe pieczy nad należytym wykonywaniem zawodów zaufania publicznego i nadzorze nad działalnością samorządów zawodowych oraz zmianie niektórych ustaw.

Wielka jest waga tego projektu dla samorządu lekarskiego oraz pozostałych samorządów zawodów zaufania publicznego. 28 marca br. nasza Komisja Legislacyjna przedstawiła swoje stanowisko Okręgowej Radzie. Projekt zakłada, że będzie to „superustawa”: nadrzędna wobec ustaw dotyczących 16 samorządów zawodowych. Wprowadzenie jej w życie oznaczałoby równoczesne wprowadzenie zmian dostosowawczych (bardzo głębokich) w przepisach tych ustaw. W porządku prawnym w Polsce przewidziano natomiast istnienie tylko jednej ustawy nadrzędnej – Konstytucji RP. Wszystkie inne ustawy mają pozycje wzajemnie równorzędne.
Z punktu widzenia samorządu lekarskiego (i oczywiście pozostałych samorządów, których dotyczy ten projekt) najistotniejsze są dwa następne założenia:

  • znaczne ograniczenie autonomii samorządu zawodowego;
    oraz
  • nadanie szerokich uprawnień decyzyjnych, w drodze nadzoru wobec samorządów, władzy administracyjnej – odpowiednim ministrom.

W pierwszym artykule obowiązującej ustawy o izbach lekarskich (ust. 2) stwierdza się: „Samorząd lekarzy jest niezależny w wykonywaniu swych zadań i podlega tylko przepisom ustawy”. Zgodnie z tym przepisem żadnemu organowi administracyjnemu nie przysługują jakiekolwiek uprawnienia nadzorcze wobec izb i ich organów. Uprawnienie ministra zdrowia do zaskarżenia uchwały organu izby do SN lub NSA – pod zarzutem jej niezgodności z prawem – nie wynika z jego uprawnień nadzorczych wobec izb. Wiążące i ostateczne w tym względzie jest bowiem nie stanowisko ministra (kwestionującego zgodność uchwały z prawem), lecz orzeczenie SN lub NSA.
W projekcie ustawy (Dział III, rozdział 2. Postępowanie nadzorcze), w art. 34. ust. 2., stwierdza się: „O nieważności uchwały w całości lub w części orzeka organ nadzoru…”. To oznacza, że minister zdrowia może samodzielnie uznać nieważność każdej uchwały – każdego z organów izb lekarskich. Według przepisu art. 39. ust. 1. projektu: „Rozstrzygnięcie nadzorcze (tzn. uznanie nieważności uchwały przez ministra zdrowia) może być zaskarżone do sądu administracyjnego przez właściwy organ samorządu zawodowego”. Oznacza to zatem całkowite odwrócenie dotychczasowego trybu postępowania, a także znaczne osłabienie autonomii samorządu i nadanie szerokich uprawnień decyzyjnych organowi administracji, czyli ministrowi zdrowia. Taki przepis otwiera ministrowi nieograniczone właściwie pole do bezpośredniej ingerencji w działalność samorządu zawodowego.
Biorąc pod uwagę występującą, zdaniem KL, niezgodność projektu ustawy z Konstytucją RP oraz kierunek i zakres zmian, które zmierzają do ograniczenia autonomii samorządu lekarzy i podporządkowania go de facto ministrowi zdrowia, KL wyraziła opinię, że założenia, kierunki i zakres zmian są wysoce niepokojące. Podkreśliła, że projekt ustawy winien być odrzucony w całości. Dla wzmocnienia negatywnej oceny projektu – KL sformułowała też szereg uwag i propozycji zmian odnośnie do poszczególnych jego przepisów. Przede wszystkim zaś zwróciła uwagę na rażące wady legislacyjne i merytoryczne przepisów dotyczących postępowania odwoławczego w postępowaniu dyscyplinarnym. Zakładają one bowiem tak zagmatwany obraz postępowania procesowego, że można by tylko współczuć sędziemu sądu powszechnego, rozpoznającemu taką sprawę. Po dyskusji – ORL przyjęła to stanowisko; zostało ono przekazane NRL. Pozostaje żywić nadzieję, iż równie krytyczne oceny projektu tej ustawy wyrażą pozostałe samorządy, których ona bezpośrednio dotyczy, co spowoduje, że nie dojdzie do jej uchwalenia i wejścia w życie.

Na marginesie – kilka refleksji. Wydaje mi się, że wiem, jakie były źródła z których wypłynęła koncepcja projektu takiej ustawy.
Co do zawodu lekarza i samorządu lekarskiego – obserwuję przetaczającą się od dłuższego już czasu falę niezwykle hałaśliwej, agresywnej krytyki i oskarżeń: „eksterminacja chorych (przez lekarzy – według określenia p. A. S.); w imię fałszywej solidarności rzecznicy i sądy lekarskie zajmują się wyłącznie ukrywaniem kryminalnych postępków lekarzy oraz obroną ich za wszelką cenę!” itd., itp. Wiem, na podstawie bogatego doświadczenia, zebranego podczas 45 lat pracy lekarskiej, że w środowisku tym dzieje się wiele złych rzeczy. Ich źródła upatruję przede wszystkim w ogólnym (dotyczącym wszystkich środowisk i całego społeczeństwa) zaniku dobrych obyczajów i standardów zachowań. Nieprzestrzeganie ich groziło kiedyś „spaleniem” na terenie środowiska zawodowego i na gruncie towarzyskim. Teraz obserwuje się znaczne podwyższenie progu wrażliwości na cynizm, zwykłe świństwo czy po prostu chamstwo… Z drugiej strony widzę też całą masę pięknych zachowań lekarzy! Kategorycznie natomiast odrzucam oskarżenia wobec rzeczników i sądów lekarskich, że: „to sitwa! oni tylko kryją się i bronią nawzajem!”. Rzecz oczywista, że mogą się zdarzać przypadki niewłaściwego prowadzenia sprawy przez rzecznika czy chybione orzeczenie sądu lekarskiego. Nawet przypadki stronniczości. Takie zdarzenia, zdecydowanie sporadyczne, występują przecież także w powszechnym wymiarze sprawiedliwości, i to na całym świecie. W żadnym razie nie mogą jednak stanowić podstawy do hałaśliwego oskarżania całego środowiska lekarskiego o fałszywie rozumianą solidarność i potępiania w czambuł lekarskiego wymiaru sprawiedliwości. Cała ta wrzawa i grzmiące oskarżenia stały się właśnie, moim zdaniem, źródłem, z którego wypłynęła koncepcja projektu tej ustawy. – Dość już tej samorządności i autonomii! Pora znów wziąć ich w kluby!
Swoją opinię o sądownictwie lekarskim opieram na doświadczeniach, które zebrałem, będąc przez 8 lat członkiem NSL. Żeby jednak uprzedzić ewentualny zarzut: „on też lekarz, więc broni swoich! sitwa!” – przytoczę opinię wysoce wiarygodną. Kontaktując się w NSL, nieustannie, z sędziami SN, którzy przewodniczyli rozprawom, zapytałem ich kiedyś, co oni sądzą o tej fali agresywnych zarzutów. Usłyszałem, że rozpoczynając pracę w NSL, też spodziewali się objawów fałszywej solidarności. Przekonali się jednak bardzo szybko, że tego rodzaju zarzuty są nie tylko niesprawiedliwe, ale głęboko krzywdzące dla rzeczników i sądów lekarskich. Zdarzało się, że sędziowie SN okazywali więcej zrozumienia dla okoliczności łagodzących wobec obwinionego lekarza niż sędziowie – lekarze, którzy byli bardziej surowi w swych ocenach.

Archiwum