15 czerwca 2007

Wspólne korzyści – wspólny uszczerbek

Izba warszawska i Izba berlińska zobowiązały się do wymiany doświadczeń. Chociaż nasze kontakty nie są tak ścisłe, jakbyśmy tego pragnęli, to jednak wystarczające, by można się było zorientować w problemach nurtujących lekarzy niemieckich.

Wydawałoby się, że przedstawiciele środowiska lekarskiego w bogatych Niemczech, a są nimi bez wątpienia reprezentanci wiekowej Arztkamer, zajmują się problemami różnymi od tych, które absorbują reprezentantów naszego samorządu. Czy jest tak w istocie? Przyjrzyjmy się kilku tezom wystąpienia dr. Jonitza, przewodniczącego Izby berlińskiej na krajowym zjeździe izb niemieckich. W jakim zakresie poruszane przez niego problemy są problemami ściśle niemieckimi, a w jakim europejskimi czy polskimi?

Dr Jonitz podkreśla, że postęp cywilizacji i medycyny powoduje wzrost liczby chorych (ze względu na wydłużenie wieku), a jednocześnie zmniejszenie możliwości zaspokojenia oczekiwań, zwłaszcza że w Niemczech od lat prowadzi się politykę obniżania kosztów służby zdrowia. Ponadto wzrost bezrobocia powoduje zmniejszenie wpływów ze składki zdrowotnej, przy równoczesnej tendencji do większej liczby zachorowań. Sytuację służby zdrowia może zatem poprawić zwiększenie liczby miejsc pracy.
Na opiekę zdrowotną wpływają: 1) politycy (którzy chcą tanim kosztem dobrze zaprezentować się wyborcom); 2) kasy chorych (liczne w Niemczech, konkurujące ze sobą i obniżające koszty); 3) lekarze (którzy chcą leczyć jak najlepiej); 4) pacjenci (którzy chcą mieć opiekę na najwyższym poziomie). Suma celów tych podmiotów staje się, jak to ujmuje dr Jonitz, nie „wspólną korzyścią”, lecz „wspólnym uszczerbkiem”. W efekcie dochodzi do coraz większego rozdźwięku między oczekiwaniami a rzeczywistością.
Nie jest dobrze, jeśli na wynagrodzenia dla lekarzy wydaje się mniej niż na biurokrację; jeśli lekarzy przedstawia się z rozmysłem jako rozkapryszonych malkontentów, albowiem w efekcie starsi szybciej przestają pracować, a młodsi próbują uciekać. Nie można zapewnić humanitarnej opieki przy niehumanitarnych warunkach pracy.

W Niemczech ochrona zdrowia rządzi się obecnie prawami rynku, podaży, popytu i ekonomizacji kosztów. Z jednej strony, rośnie popyt, co w zasadzie jest rzeczą dobrą, bo przybywa pacjentów i potrzeba coraz więcej lekarzy; z drugiej strony, człowiek staje się towarem, elementem procesu produkcyjnego.

Jakie jest wyjście? Marc Roberts, ekonomista ochrony zdrowia, przedstawia dwie strategie: optymalizację i systematyzację. Jeśli chodzi o pierwszą, to organizacje lekarskie ustaliły międzynarodowe wytyczne dobrego postępowania lekarskiego. Na najwyższym poziomie optymalne postępowanie jest przygotowywane w sposób interdyscyplinarny, przy współudziale nauki i… pacjentów. Na najniższym, podstawowym, będzie to zawsze sprawa między konkretnym lekarzem i konkretnym pacjentem. Druga strategia – systematyzacja – polega na całościowej opiece nad grupami ryzyka (np. młodociani cukrzycy).

Dr Jonitz dodaje jeszcze trzeci element: humanizację. Lekarze, pielęgniarki, technicy, cały personel pomocniczy – są po prostu ludźmi, reagującymi po ludzku, emocjonalnie. Może więc należałoby się zająć także psychologią ochrony zdrowia, wzorcami zachowań? Dobre rezultaty można uzyskać jedynie przez połączenie profesjonalizmu z wolnością, co oczywiście nie jest nawoływaniem do rezygnacji z ustalonych reguł.

Przewodniczący Izby berlińskiej kończy swe wystąpienie apelem do polityków o poważne traktowanie lekarzy. Nie można bowiem zapominać, że to lekarz jest dla chorego osobą najważniejszą, jest też niewątpliwie najważniejszą osobą w systemie, a od jego decyzji zależy rozdysponowanie prawie 80% wszystkich środków finansowych przeznaczonych na ochronę zdrowia. Zamiast więc „utrudniać mu życie” – może lepiej byłoby rozważyć, co wpływa na zwiększenie jego efektywności?

Celowo nie opatrzyłem tez dr. Jonitza komentarzami odnoszącymi się do sytuacji w Polsce. Czyż nie nasuwają się same?

Krzysztof SCHREYER
Autor jest przewodniczącym
Komisji Współpracy z Zagranicą
OIL w Warszawie

Archiwum