9 kwietnia 2018

Gdzie zamieszkał diabeł

Ciekawe miejsca

Jacek Walczak

Z  licznej gromady miejscowych handlarzy przeróżnych pamiątek indiańskich wyróżniało się trzech kilkuletnich chłopców. Poza zabiedzonym kogutem, którego dzierżył pod pachą najmłodszy z nich, nie mieli niczego do zaoferowania. Byli jednak bardzo hałaśliwi, wykrzykiwali jedno słowo – Maximón! Scenka powtarza się zawsze, kiedy niewielki stateczek przybija do rozklekotanego mola w miasteczku Santiago Atitlán nad jeziorem Atitlán w Gwatemali. Przeważają pasażerowie miejscowi, ale zdarza się także kilku obcych, ciekawych „końca świata”. Ciekawskich intryguje tajemniczy Maximón, ale tutaj, na nabrzeżu, mogą się jedynie dowiedzieć, gdzie indywiduum o tym imieniu mieszka. Indiańscy chłopcy chętnie tam zaprowadzą za jedyne dwa quetzale.

Nad urwistymi brzegami górskiego jeziora Atitlán mieszkają liczne plemiona indiańskie, które łączy pochodzenie od legendarnych Majów. Mówią różnymi językami, ale takie same tradycje, zwyczaje i wierzenia wszyscy kultywują bardzo gorliwie.

Cywilizacja Majów kwitła, głównie na półwyspie Jukatan, wyjątkowo długo – od VI w. p.n.e. do X w. n.e. Odkopane miasta Majów: Chichen Itza, Pa-lenque, Tikal, Copán i wiele innych, są ciągle niewielkim fragmentem tego, co jeszcze skrywa ziemia. Dowodem mistrzostwa ówczesnych astronomów Majów był kalendarz, którego dokładność przewyższała późniejsze, z innych stron świata. Bezcennymi artefaktami mogłyby być dzisiaj tzw. kodeksy Majów, niestety w większości zostały zniszczone przez nadgorliwego hiszpańskiego biskupa Diego de Landa w 1548 r.

Niewielka zatoczka w południowej części jeziora Atitlán wciska się między dwa pokaźne wulkany: San Pedro (3020 m n.p.m.) i Toliman (3158). Tam powstało kolonialne miasteczko Santiago Atitlán, bez wątpienia w miejscu ważnym dla Indian znacznie wcześniej.

Obecnie okolice Santiago Atitlán zamieszkują Indianie Tzutuhil-Maya i nie sposób już stwierdzić, z której części dawnego terytorium Majów przybyli. Szczęśliwie przetrwali ze swoimi zwyczajami i tradycjami, które dość sprytnie poprzeplatali chrześcijańskimi, narzuconymi przez hiszpańskich misjonarzy. Szamani ciągle odgrywają w tej społeczności ważną rolę. Specjaliści od religioznawstwa i doktryn filozoficznych to zjawisko określają terminem synkretyzmu.

W takich warunkach zrodził się mit demonicznego monstrum – Maximóna. Mah-she-mohn był bóstwem jeszcze za czasów Majów, symbolem wszelkiego zła i powodem wszystkich nieszczęść ludzi. Dzisiaj jest kojarzony z Pedrem de Alvarado, prawą ręką Hernána Cortésa, konkwistadora imperium Azteków z XVI w. Miał na sumieniu wiele istnień ludzkich i za „zasługi” został potem gubernatorem kolonialnej Gwatemali. Indianie kojarzą też Maximóna z wizerunkiem Judasza i wieloma innymi postaciami, niekiedy związanymi z ponurymi historycznymi wydarzeniami. Raz w roku, w czasie obchodów Wielkiego Tygodnia, jego figura opuszcza dotychczasową siedzibę i w procesji obnoszona jest po uliczkach miasteczka, by znaleźć kolejną kwaterę na najbliższy rok. Miejsce to staje się celem nieustannych pielgrzymek ludzi, których dotknęło nieszczęście, którzy w obecności szamana pragną przenieść na Maximóna wszelkie zło. Oprócz pieniędzy pielgrzymi przynoszą spore ilości piwa, miejscowego samogonu i papierosów. Przy figurze bez przerwy dyżurują dwaj strażnicy, których głównym zadaniem jest wtykanie w otwarte usta bożka zapalonych papierosów. Drewniana rzeźba zwieńczona maską szkaradnej twarzy ma pilśniowy kapelusz i obwieszona jest dziesiątkami kolorowych krawatów i apaszek. Szaman odprawia wokół niej osobliwe misteria. Maximón z Santiago de Atitlán jest zjawiskiem samym w sobie. Nie przeszkadza w oddawaniu chwały Chrystusowi i nie stanowi żadnej konkurencji dla ceremonii w pobliskim kościele katolickim. Jest raczej uzupełnieniem dla ukojenia duszy tych, których dotknęła tragedia lub cierpienie zesłane z innego wymiaru – kosmogonii Indian, potomków wspaniałych Majów. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum