19 grudnia 2018

New York City Marathon 2018

Sport

 Jarosław Kosiaty

Lekarz w trakcie dyżuru rozpoznał u siebie zawał serca, Młoda lekarka zmarła na dyżurze – to tylko niektóre tegoroczne tytuły doniesień. Ratujemy życie innym, pomagamy w powrocie do zdrowia. A czy potrafimy zadbać o własne? Czy w szaleńczym biegu między gabinetem, przychodnią i szpitalem, jednym a drugim dyżurem znajdujemy czas, aby pomyśleć, że zawał i udar mogą także nas dopaść? Niedawno zmarł mój serdeczny przyjaciel. Miał 44 lata, pozostawił w rozpaczy żonę i dwoje małych dzieci. Dlatego mimo licznych obowiązków zawodowych i rodzinnych postanowiłem wziąć byka za rogi. W młodości dużo biegałem i pływałem, ale teraz godziny pracy za biurkiem i przemieszczanie się wszędzie na czterech kołach, zamiast na dwóch nogach, zrobiły swoje. Zostałem stałym użytkownikiem przedmiotu, który w dwie sekundy dochodzi do setki, czyli… wagi łazienkowej. Powrót do poprzedniego stanu był niezwykle ciężki, ale zawziąłem się. Zacząłem startować w biegach długodystansowych. Trzy lata przygotowań, 38 medali z różnych zawodów (w tym trzy z triathlonów), aż wreszcie 4 listopada 2018 stanąłem na starcie tego największego i najsłynniejszego – New York City Marathon. Trudna trasa wiodła przez pięć dzielnic miasta. Na początku miałem sporo obaw, czy dam radę, ponieważ dzień wcześniej brałem udział w innym biegu w Nowym Jorku – Dash to the Finish Line (spod siedziby ONZ do Central Parku). Jednak obecność ponad 52 tys. biegaczy z całego świata oraz niezwykła atmosfera i doping 2,5 mln kibiców wzdłuż całej trasy (w tym licznej Polonii amerykańskiej; biegłem z biało-czerwoną flagą) uodparniały na ból i dodawały skrzydeł. We wszystkich dzielnicach ludzie wylegli na ulice, tańczyli, grali i śpiewali. Częstowali biegaczy swoimi wypiekami, napojami, owocami i głośno dopingowali. Emocje na mecie NYC Marathon są trudne do opisania. To tak, jakby zdobyć Mount Everest, wyżej jest już tylko niebo…

Wcześniej Amerykanie zrobili mi miłą niespodziankę – zostałem wylosowany do reprezentowania Polski w ceremonii otwarcia biegu.

Maraton nowojorski odbywa się co roku, począwszy od 1970 (z przerwą w 2012, kiedy został odwołany z powodu huraganu Sandy). Pierwszy bieg ukończyło 55 zawodników, w tym roku było ich prawie tysiąc razy więcej. Nowy Jork to „miasto, które nigdy nie śpi”. Poza powszechnie znanymi miejscami warto zwiedzić np. łódź podwodną USS „Growler” (kiedyś z pociskami nuklearnymi) i lotniskowiec amerykański USS „Intrepid”. Na pokładzie lotniskowca jest m.in. spora kolekcja myśliwców i śmigłowców wojskowych, a w specjalnym hangarze na najwyższym pokładzie – prom kosmiczny Enterprise. Tuż obok lotniskowca na nabrzeżu stoi samolot Concorde.

Wróćmy jednak do biegania. Główny bohater filmu „Najlepszy” z 2017 r. – Jerzy Górski, który przez 14 lat był narkomanem, a potem wygrał podwójnego Ironmana
w Alabamie w 1990 r., powiedział dziennikarce w jednym z wywiadów: „Każdy może zrobić to, co tylko wymarzy, jeśli ma wystarczającą siłę. Pani myśli, że jestem silny? Jestem. Ale i słaby, bo mam swojego duszka, który siedzi mi na ramieniu i szepcze: – Zapal sobie, napij się, nie wstawaj tak wcześnie, odpuść trening. Moja siła polega na tym, że wiem o jego istnieniu i go nie słucham. Pani pali, więc też ma pani takiego duszka. Wszystko,
co trzeba zrobić, to go nauczyć, że ma się odp…”
.* 

* Z narkotykowego odwyku do mistrzostwa w morderczych zawodach, „GW Wrocław”, 16.11.2017.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum