2 listopada 2020

Męska specjalizacja?

O postępie w opiece okołoporodowej, zmianie świadomości pacjentek i porodach rodzinnych mówi prof. dr hab. n. med. Stanisław Radowicki, koordynator Oddziału Endokrynologii Ginekologicznej Szpitala „Inflancka” w Warszawie, były konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii, w rozmowie z Anettą Chęcińską.

Dlaczego wybrał pan specjalizację z ginekologii i położnictwa?

Dziedzina ta łączy to, co dla mnie jest najbardziej fascynujące w medycynie: zabiegowość z koniecznością rozwiązywania na bieżąco problemów diagnostycznych i terapeutycznych. Szczególnie interesowały mnie zmiany (oraz ich dynamika) zachodzące w narządzie rodnym i w całym organizmie kobiety w okresie ciąży i porodu, w pełni zależne od gry hormonalnej ujawniającej się w tym czasie. Hormonami zainteresowałem się w liceum, ale w połowie lat 60. XX w. wiedzieliśmy o nich niewiele. Na studiach pokazano mi, że hormony nie tylko działają w obrębie układu hormonalnego, ale też odgrywają istotną rolę w prawidłowym funkcjonowaniu innych układów i narządów, np. ośrodkowego układu nerwowego czy mięśnia macicy. Przez moment chciałem zostać chirurgiem, byłem nawet członkiem koła chirurgicznego. Jednak wcześniejsze zainteresowania endokrynologią okazały się silniejsze. Przydzielono mi staż podyplomowy w Szpitalu Bielańskim. Wiele miesięcy spędziłem w klinice prof. Walentego Hartwiga, ówczesnej sławy endokrynologii internistycznej. Pracowałem pod opieką doc. Wandalina Massalskiego, który nauczył mnie trudnej sztuki diagnostyki i medycznego myślenia. Dzięki moim szanownym promotorom nie porzuciłem endokrynologii, tylko, ulegając ich namowom, połączyłem ją z ginekologią i położnictwem.

Jak z perspektywy wieloletniego konsultanta wojewódzkiego i krajowego zmieniała się ta dziedzina medycyny?

Początki były skromne. W połowie lat 80. powołano mnie na konsultanta wojewódzkiego w województwie płockim. To był czas biedy. Leki i środki opatrunkowe były ściśle reglamentowane, aparatura diagnostyczna i wyposażenie sal porodowych znacznie wyeksploatowane. Współczynnik umieralności okołoporodowej wynosił aż 22,8 promila, co świadczyło o bardzo niskiej jakości opieki nad kobietą ciężarną. Dlatego podjęliśmy wielokierunkowe działania. Szpital Wojewódzki w Płocku został zobligowany do konsultowania i leczenia pacjentek wymagających specjalistycznej opieki. Szpitale powiatowe – do świadczenia usług podstawowych, ale ordynatorzy mieli swobodę wprowadzania nowych sposobów leczenia i technik operacyjnych, o ile baza szpitala zapewniała bezpieczeństwo pacjentkom. Rozpoczęła się modernizacja oddziałów i sal porodowych oraz regularne szkolenia lekarzy i położnych. Powstały szkoły rodzenia. W lokalnej prasie zainicjowaliśmy akcję uświadamiania kobiet o konieczności odbywania regularnych wizyt u ginekologa podczas ciąży. Stopniowo unowocześniliśmy wyposażenie oddziałów położniczych. Województwo płockie było pierwszym w Polsce, w którym wszystkie oddziały położnicze miały aparaty USG. Był to sprzęt polskiej produkcji, bardzo dobry jak na owe czasy. Odnieśliśmy ogromny sukces. W ciągu trzech lat okołoporodowa umieralność noworodków obniżyła się o 10 promili, a pod koniec lat 90. wahała się w granicach 8–9 promili.

Technika miała wpływ na dalsze zmiany?

Mało kto dziś pamięta, że druga w Polsce operacja laparoskopowa wykonana została w województwie płockim. Wprowadzenie do powszechnego użytku nowych technik wizualizacyjnych– ultrasonografii, tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego– zmieniło dogłębnie zasady opieki nad kobietą ciężarną. Należało opracować nowe rekomendacje, które ukierunkowałyby i zunifikowały diagnostykę i opiekę okołoporodową w Polsce. Moje doświadczenia z pracy w Płockiem okazały się pomocne w pełnieniu funkcji konsultanta krajowego. Na podstawie wytycznych WHO, uwzględniając rodzime uwarunkowania, opracowaliśmy szczegółowe rekomendacje nowoczesnego postępowania w ciąży prawidłowej w oparciu o najnowsze osiągnięcia w diagnostyce. Rekomendacje zyskały rangę rozporządzenia ministra zdrowia (2010 r.), zawierającego klauzulę odstępstwa od obowiązujących zasad, jeżeli położnik uzna, że dla dobra ciężarnej i jej dziecka jest to konieczne. Wprowadziliśmy równolegle model trójstopniowej opieki okołoporodowej (ciąża prawidłowa – szpital powiatowy, patologia lekka – dawne wojewódzkie, ciężka – ośrodki kliniczne), który porządkował przepływ pacjentek ciężarnych i przyspieszył kontakt z lekarzem dysponującym zapleczem diagnostycznym i możliwościami leczniczymi adekwatnymi do rozpoznanej patologii.

Należy podkreślić, że wspomniane rozporządzenie było uzupełnieniem opracowanych wcześniej (2004 r.) zasad prowadzenia badań prenatalnych, które pozwalają w określonych przypadkach wdrożyć wewnątrzmaciczne leczenie płodu ratujące jego życie. Zastosowanie tych rozwiązań miało istotny wpływ na rozwój opieki neonatologicznej. Notabene Polska jest krajem ze specjalizacją w dziedzinie neonatologii, to dobrze. Współczynnik umieralności okołoporodowej należy do parametrów, na podstawie których WHO ocenia jakość opieki medycznej. Przywołane regulacje oraz wytężona praca moich koleżanek i kolegów doprowadziły do obniżenia w Polsce tego współczynnika z 10 promili w roku 2000 do 4,8 w 2015, co uplasowało nas w czołówce europejskiej. Niestety, późniejsza reforma zdezorganizowała wypracowany system opieki nad ciężarną.

Jak zmieniało się podejście ginekologów do pacjentek, a jak wiedza pań o własnym zdrowiu?

Mówi się, że czasy się zmieniają i my się zmieniamy. Coraz częściej dla pań ciąża i różne schorzenia są nie tylko przedmiotem troski, ale także przyczynkiem do poznania istoty problemu. Internet dostarcza często sprzecznych informacji, dlatego podczas wizyty lekarz musi odpowiedzieć na liczne pytania. Uważam, że w ostatnich latach nastąpiło znaczne „otwarcie” w relacji pacjentka – lekarz. Coraz częściej po zabiegach operacyjnych, utracie ciąży lub urodzeniu dziecka z wadami pacjentki potrzebują opieki psychologicznej. W większości szpitali jest zapewniona.

Z czasem szpitale otworzyły się na bliskich rodzącej. Czy obecność na sali porodowej przyszłych ojców pomaga lekarzom, położnym?

W historii ludzkości większość porodów odbywała się poza szpitalami, a rodzina oczekiwała na zakończenie porodu w pomieszczeniu obok. W Polsce obecnie większość kobiet rodzi w szpitalach. Swego czasu sporo mówiło się o porodach domowych, w ramach powrotu do tradycji, ale nie stały się u nas zjawiskiem masowym (około 600 rocznie).

Porody rodzinne możliwe są w szpitalu. Wielu kobietom obecność bliskiej osoby jest potrzebna. Pozwala czuć się bezpiecznie, zwłaszcza jeżeli kochający mąż jest obok i podtrzymuje na duchu. Dla personelu medycznego obecność osoby towarzyszącej bywa niekiedy utrudnieniem. Nie zawsze mąż wspiera, bo gdy zobaczy pierwsze objawy porodu, mdleje i to nim trzeba się zajmować. Byłoby wskazane, aby osoby planujące towarzyszenie rodzącej zapoznały się wcześniej z poszczególnymi etapami porodu, aby nie doznały wstrząsu emocjonalnego.

Rolę przygotowawczą spełniają szkoły rodzenia, a w zajęciach uczestniczą również partnerzy kobiet.

Szkoły rodzenia są nie do zastąpienia, szkoda, że wciąż jest ich zbyt mało. Przygotowują oboje rodziców nie tylko do porodu, ale też do początkowej opieki nad dzieckiem. Często podczas takich zajęć zarówno panie, jak i panowie po raz pierwszy dowiadują się o wielu zagadnieniach z zakresu fizjologii własnego organizmu.

Czy i kiedy mężczyźni starający się o dziecko przechodzą badania?

Jeżeli oboje partnerzy są zdrowi, badania przedciążowe nie są wymagane, ale wyłącznie zalecane. Mężczyzna powinien być przebadany, jeżeli przebył uraz lub operację układu moczowo-płciowego. W przypadku par niepłodnych badanie partnera jest obligatoryjne. Zgodnie z definicją za niepłodną można uznać parę, która po roku regularnego współżycia bez zabezpieczenia nie osiąga ciąży. Zatem należy poczekać 12 miesięcy, aby rozpocząć badania diagnostyczne. Wyjątkiem są pary po 40. roku życia. W ich przypadku należy rozpocząć badania po sześciomiesięcznym okresie bezskutecznego starania się o dziecko.

Zapytam przewrotnie, czy położnictwo i ginekologia to męska specjalizacja?

Historycznie rzecz ujmując, tak. Obecnie sytuacja się zmienia i myślę, że w Polsce stosunek płci w naszym zawodzie wynosi 40 proc. kobiet i 60 proc. mężczyzn, ale są już oddziały, gdzie pracują wyłącznie kobiety. Jednakże większość podręczników z położnictwa i ginekologii napisali mężczyźni.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum