13 lutego 2017

Bez znieczulenia

Marek Balicki

W najbliższych miesiącach okaże się, czy rok 2017 będzie przełomowy dla przyszłości opieki zdrowotnej w Polsce. W każdym razie na styczniowej konferencji prasowej po przeglądzie stanu prac resortu zdrowia szefowa rządu zapowiedziała, że wchodzimy w decydujący etap reformy. Po konsultacjach społecznych jest projekt ustawy zmieniającej radykalnie sposób finansowania szpitali. W wyniku tej nowelizacji ponad 90 proc. środków przeznaczonych na leczenie stacjonarne ma być przekazywane świadczeniodawcom w postaci ryczałtu, z pominięciem konkursu ofert. Odejście od zasady „płacenia za usługę” w szpitalnictwie ma nastąpić w połowie roku. Druga kluczowa kwestia to przyszłość instytucji płatnika. Po ogłoszeniu przez rząd w grudniu odstąpienia od planów wprowadzenia jednolitego podatku mogło się wydawać, że składka zdrowotna i instytucja zarządzająca tymi środkami zostaną utrzymane. Jednak podczas wspomnianej konferencji z udziałem premier Beaty Szydło i ministra Radziwiłła powtórzono zapowiedź likwidacji NFZ z początkiem 2018 r. Wprawdzie nie poznaliśmy konkretów i formalnie rzecz biorąc, klamka nie zapadła, ale los NFZ jest chyba przesądzony. Jakkolwiek będzie, czekają nas w tej sprawie konsultacje społeczne i one mogą jeszcze wpłynąć na ostateczne decyzje. Minister Radziwiłł, mówiąc po raz kolejny o likwidacji NFZ, nie przedstawił niestety ekspertyz ani wyników analiz zawierających istotne argumenty na rzecz przeprowadzenia tej wielkiej organizacyjnej zmiany. Przypomniał jedynie o konieczności pełnej realizacji konstytucyjnej zasady, że każdy obywatel mieszkający w Polsce ma prawo do opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Chodzi tu o osoby, które nie są objęte obowiązkowym ubezpieczeniem zdrowotnym w NFZ. Dzisiaj w ich przypadku eWUŚ wyświetla się na czerwono, bo tylko nieliczni ubezpieczają się dobrowolnie, i wszyscy mamy z tym kłopot, zarówno pacjenci, jak i świadczeniodawcy. W ocenie ministra, aby to zmienić, trzeba właśnie zlikwidować NFZ. Trudno się z takim stanowiskiem zgodzić. Zasada, że obywatele mają prawo do opieki zdrowotnej także wtedy, kiedy nie są ubezpieczeni, obowiązuje już w Polsce od kilkunastu lat, choć tylko w odniesieniu do dzieci do 18. roku życia i kobiet w okresie ciąży, porodu i połogu. Logicznym rozwiązaniem byłoby więc objęcie nią teraz wszystkich obywateli. Nie potrzeba w tym celu burzyć instytucji płatnika, bo koszty leczenia nieubezpieczonych pokrywa budżet państwa. Z tego punktu widzenia szumnie zapowiadane powszechne prawo do usług lekarza rodzinnego wygląda nie najlepiej, żeby nie powiedzieć karykaturalnie. Nieubezpieczony zgłaszający się do lekarza rodzinnego, żeby nie płacić za usługę, będzie musiał złożyć oświadczenie o przysługującym mu prawie do świadczeń, chociaż wie, że takiego prawa nie ma. Poważne to nie jest. Chciałoby się życzyć ministrowi zdrowia więcej odwagi w rozszerzaniu praw obywateli i rozwagi przed podejmowaniem decyzji o likwidacji w miarę sprawnie funkcjonujących instytucji. ■

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum