14 kwietnia 2005

Co się dzieje u nas, co się dzieje u was

7 lutego 2005 r. doszło do – długo oczekiwanego i przygotowywanego – oficjalnego spotkania delegacji Berlińskiej Izby Lekarskiej z przedstawicielami naszej Izby.

Na czele delegacji niemieckiej stał prezes Izby Berlińskiej dr Günther Jonitz, któremu towarzyszyli dyrektor administracyjny Izby dr Gerhard Andersen i delegat na zjazd dr Rita Kielhorn, pełniąca funkcję łączniczki między Berlinem i Warszawą (znajomość języka polskiego), wieloletnia działaczka Stowarzyszenia Lekarzy Kas Chorych.
Przed przyjazdem delegacji z Berlina ustalono, za pośrednictwem mediów elektronicznych, listę tematów szczególnie interesujących obie strony: bieżące problemy, kształcenie ustawiczne, kontrola jakości, implikacje przynależności do Unii Europejskiej. Ale, jak można się było spodziewać, ożywione, spontaniczne rozmowy często wykraczały poza wyznaczoną tematykę.
Zasadniczym celem spotkania było nawiązanie osobistych kontaktów i rozważenie perspektyw dalszej współpracy. Zaskakujące, że Izba Berlińska, w odróżnieniu od izb w wielu landach (trzeba tu wspomnieć o znakomitym współdziałaniu Izby Saksońskiej i Dolnośląskiej), nie współpracowała dotychczas z żadną regionalną izbą poza granicami kraju. Tymczasem, jak to kiedyś sugerował zasłużony przyjaciel samorządu lekarskiego w Polsce dr Otmar Kloiber z Federalnej Izby Niemieckiej, bliskie kontakty między izbami obu stolic byłyby bardzo pożyteczne i rozumiejące się same przez się. I rzeczywiście. Dr Jonitz w wystąpieniu, w którym przedstawił Izbę Berlińską, kontynuującą tradycje samorządowe w Niemczech (po przełomie dołączyli do niej entuzjastycznie lekarze części wschodniej), podkreślał, że możemy się od siebie wzajemnie wiele nauczyć. I, jak wykazały rozmowy, nie był to tylko gest kurtuazji.
Jest rzeczą oczywistą, że każda stara instytucja niesie ze sobą pewien balast tradycji i rutyny, w związku z czym zetknięcie z instytucją znacznie młodszą może przynieść zaskakujące rezultaty. Przykładem – prośba kolegów niemieckich o przesłanie im wzoru naszego Prawa wykonywania zawodu lekarza.
Mówiono, oczywiście, o wszystkim, obie strony, ciekawe siebie, zanurzyły się w gorączce dyskusji. Widać było wyraźnie, że żyjemy podobnymi problemami. Przed wizytą na Grójeckiej goście odwiedzili Ośrodek Doskonalenia Zawodowego, gdzie słuchając relacji kol. Dziubińskiego, mogłem przy okazji objąć świeżym spojrzeniem ogrom dokonanej pracy i ogrom pracy do wykonania. W kontekście dyskusji o punktach dr Rita Kielhorn wyjaśniła zasadę niedawno wprowadzoną w Niemczech: Lekarze niemieccy, którzy pod koniec okresu obliczeniowego nie wykażą się odpowiednią liczbą zdobytych punktów edukacyjnych, otrzymają uposażenie (gestia Stowarzyszenia Lekarzy Kas Chorych) o 20 % niższe, a dalsze zaniedbywanie obowiązku kształcenia ustawicznego „zaowocuje” kolejnymi obniżkami, do zupełnego pozbawienia pensji. Będą mogli, oczywiście, wykonywać praktykę prywatną, ale wbrew rozpowszechnionym sądom – poza kontraktem z kasą chorych pracuje w Niemczech jedynie garstka lekarzy.
W spotkaniu w siedzibie OIL oprócz przewodniczącego ORL kol. Włodarczyka, sekretarza ORL kol. Nekandy-Trepki i kol. St. Jaworskiego (przewodniczący Okręgowego Sądu Lekarskiego), uczestniczyli przewodniczący kilku komisji problemowych (koledzy Morliński, Putz, Szatanek), dyrektor administracyjny R. Gortat oraz członkowie Komisji Współpracy z Zagranicą, która organizowała pobyt gości (koleżanki: M. Szadurska, sekretarz komisji, oraz A. Święcicka – nieoceniony tłumacz i niezmordowany przewodnik po Warszawie). Był też, oczywiście, „Rewizor” – kol. A. Galewski. NRL reprezentował jej sekretarz, kol. K. Makuch. Wielu uczestników zanotowało adresy, nazwiska ekspertów, e-maile. Nie ma wątpliwości, że jest to początek rzeczywistej współpracy.
Rozstaliśmy się serdecznie, jak starzy przyjaciele. Uświadomiłem sobie później, że nie było żadnych rozmów o polityce, prócz przelotnych, typowych narzekań na polityków decydujących o kondycji naszego lekarskiego stanu. Dowodem na poważne potraktowanie idei zbliżenia i współpracy niech będzie wymowna sugestia dr. Jonitza, jeden z rezultatów jakże ciekawych, pozakuluarowych rozmów, aby nasz „Puls” i ich „Berliner Arzte” informowały o tym, „co się dzieje u nas, co się dzieje u was”.

Krzysztof SCHREYER
Autor jest przewodniczącym
Komisji Współpracy z Zagranicą w OIL

Archiwum