25 lutego 2022

Zawodowe role

Na ile ważne w relacjach zawodowych jest dbanie o swój wizerunek koleżeńskiego współpracownika, charyzmatycznego szefa i fachowego pracownika? O stawianiu i rozluźnianiu granic w pracy, profesjonalizmie, równowadze między jednym a drugim oraz o tym, co istotne w komunikacji, z Maciejem Orłosiem rozmawia Renata Jeziółkowska.

Jeżeli chodzi o relacje, o czym należy pamiętać, zaczynając współpracę?

Po pierwsze, trzeba pamiętać o tym, że jest coś takiego jak pierwsze wrażenie, które może decydować o dalszym postrzeganiu nas i relacjach z nami. Chodzi o pierwszych kilka sekund – jak ktoś nas zapamięta. To pierwsze wra-żenie będzie się za nami ciągnąć. Jeżeli ktoś jest pierwszy dzień w pracy, przedstawia się współpracownikom i przełożonemu, raczej chce, żeby go zapamiętano jako człowieka sympatycznego, z dobrą, pozytywną energią, uśmiechniętego, miłego. Nie chodzi o to, żeby grać, kogoś udawać, ale żeby pamiętać o tych pierwszych sekundach, które zadecydują o tym, jak będziemy później postrzegani. Warto więc odpowiednio się do tego przygotować, nastroić. Jeśli w konkretnym dniu głowa mnie boli albo mam zły nastrój, źle spałem, to – mając na względzie, że to pierwsze wrażenie jest tak ważne – robię wszystko, by mimo przeszkód przedstawić najlepszą wersję siebie. Tak bym to ujął. Jeśli bowiem ktoś zrobi złe wrażenie, np. będzie miał ponurą minę, coś burknie, będzie niechlujnie ubrany, mogą do niego przykleić się łatki: „A, to jest ten ponury gość”. Oczywiście, można próbować zatrzeć takie wrażenie, mając świadomość, że była to wpadka. Czyli, jeżeli zdarzyło się, że byłem w fatalnym nastroju i niechcący pokazałem się wszystkim jako ponury gość, przez kolejne tygodnie i miesiące udowadniam, że prawda jest inna, że właśnie potrafię się uśmiechać, jestem miły, sympatyczny. Ale to będzie proces. Zresztą to dotyczy również relacji pracownik – szef. Każdy szef też woli pracować z ludźmi, którzy mają dobrą energię, poczucie humoru, a nie są ponurakami. Ważne, by na wstępie nie zrobić czegoś głupiego – nie wystartować do kogoś „per ty”, nie rzucić jakiegoś niestosownego żartu.

No właśnie, jest granica między byciem przyjacielskim a spoufalającym się. Warto pamiętać o zdrowym dystansie zarówno w relacjach z przełożonymi i podwładnymi, jak też z równorzędnymi współpracownikami.

Nikt nie lubi zbytniego spoufalania się, gubienia dystansu za szybko. To może działać odstraszająco. Dlaczego ktoś miałby pozwalać sobie na żart pod moim adresem albo uwagę dotyczącą mojego wyglądu, zwłaszcza jeżeli się w ogóle nie znamy, albo na komplement wobec płci przeciwnej. Może ktoś nie życzyć sobie tego od osoby, której nie zna. Jeżeli ktoś jest kolegą z pracy, którego znam od dawna, inaczej brzmią dane słowa z jego ust, niż z ust kogoś, kogo pierwszy raz widzę. Umiejętność wyważonego zachowania jest w ogóle w życiu istotna, we wszelkich dziedzinach. Nie jest jednak taka oczywista, bo nie każdy ją ma. Na szczęście można nad tym pracować. Jasne, że jeżeli ktoś wyniósł z domu, ze szkoły dobre maniery, styl, takt, będą mu pomocne, będzie miał wyczucie, jak się zachować.

W relacji pracownik – pracodawca, o czym powinien pamiętać szef, o czym pracownik? Czy są jakieś uniwersalne zasady?

Myślę, że każdy szef lubi ludzi sympatycznych. Szefa należy słuchać, do szefa należy podchodzić z szacunkiem, ale też nie bać się rozmowy, nie bać się wypowiedzenia własnego zdania, szczerego naświetlenia sytuacji.

Warto dyskutować z szefem, jeżeli uważamy, że się myli, lub gdy naszym zdaniem coś można zrobić lepiej?

Przede wszystkim trzeba rozmawiać spokojnie, nie wchodzić w emocje. Wyobrażam to sobie w ten sposób: przedstawiam swoją rację, być może po wcześniejszym zapytaniu, czy mogę to zrobić, bo mam pewne wątpliwości i chciałbym je rozwiać. Merytorycznie prezentuję sytuację ze swojego punktu widzenia, podnoszę te kwestie, które dla mnie są sporne, ale tak je ujmuję, żeby nie było bezpośredniego podważania autorytetu przełożonego. Nie można działać na zasadzie „pan takie rzeczy opowiada, no jak można, przecież to jest oczywiste, że nie ma pan racji”. Celowo przerysowuję, ale rzecz w tym, że podważenie autorytetu, to najgorsze, co może się zdarzyć. Zarówno przy innych osobach, jak i w cztery oczy. Trzeba miękko, nie w kontrze. Nie na zasadzie: „Pan twierdzi, że tu należy zastosować to i to, moim zdaniem to jest absolutnie błędna droga. Nie należy iść w tę stronę, bo powinniśmy zastosować tę i tę metodę”. Szef wtedy, postawiony w niezręcznej sytuacji, denerwuje się i wszystko jest źle. Można powiedzieć to samo w inny sposób, np.: „Przyszło mi do głowy następujące rozwiązanie i ciekaw jestem, co pan o tym myśli, bo ja nie mam pewności, ale może warto się nad tym zastanowić”. I przedstawiam swoje rozwiązanie. Jeżeli propozycja ma mocne podstawy merytoryczne, a z jakichś powodów przełożony o tym nie pomyślał, i jeżeli jest mądrym człowiekiem – przemyśli i posłucha. Jeżeli jednak nie chce dyskutować, pójście dalej w polemikę byłoby bardzo ryzykowne.

Jak odpowiadać na protekcjonalne traktowanie przez pracodawcę? Dyskredytowanie pracy młodszych kolegów niestety zdarza się…

Trzeba rozróżniać sytuacje, gdy mamy do czynienia z relacjami o szorstkim charakterze, od tych, w których pojawia się mobbing, poniżanie. Jeżeli zostają przekroczone granice, trzeba reagować. Szef powinien dbać o swój wizerunek, osoby merytorycznej, kompetentnej, być autorytetem. Wymagającym, ale w sposób przyjazny. Wzbudzać szacunek. Współpraca powinna odbywać się w atmosferze kultury i szacunku. Profesjonalnie. Nikt na mnie nie pokrzykuje, nikt mnie nie poniża, nikt mną nie pomiata, nie odzywa się niegrzecznie.

W pracy możemy pokazywać swoją ludzką twarz, słabości, czy raczej należy zachować chłodny profesjonalizm? Oddzielać całkowicie życie prywatne od zawodowego?

Oczywiście, tak powinno być: jestem profesjonalny, zajmuję się pracą i nie wnoszę tam swoich problemów. Jasne, że zachowania ludzi, którzy przenoszą swoje problemy prywatne do pracy i w dodatku wyżywają się na współpracownikach albo podwładnych, to coś absurdalnego. Moje problemy prywatne nie powinny obchodzić współpracowników. Rzecz jasna, jeśli mówimy o większej zażyłości w pracy, mamy zgrany zespół, wszyscy się świetnie znają, to też relacja trochę inaczej wygląda. Ludzie opowiadają sobie o różnych sprawach, które się dzieją w ich życiu. Mogę odnieść się do pracy w mediach. Lekarz, który ma operować pacjenta, jest trochę jak dziennikarz, który prowadzi program i musi być przygotowany, musi ten program dobrze poprowadzić. Nikogo z widzów ani uczestników nie obchodzi bowiem, że on ma jakiś kłopot prywatny. Podobnie jest z lekarzem, tylko że lekarz ma większą odpowiedzialność. Świat się nie zawali, jeżeli dziennikarz położy program.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum