25 lutego 2010

Gorący temat – Czym dziś jest interna?

W dobie mnożenia się coraz węższych specjalizacji, z których większość wywodzi się zresztą z nauki o chorobach wewnętrznych, trudno ustalić, jakie jest miejsce, zakres działania i rola interny. Przywróceniu właściwego miejsca tej gałęzi medycyny była poświęcona narada, która odbyła się 23 stycznia br. w Radziejowicach pod Warszawą.

W spotkaniu zorganizowanym przez dr. Marka Stopińskiego, konsultanta wojewódzkiego ds. chorób wewnętrznych na Mazowszu wzięli udział: prof. dr n. med. Jacek Imiela, przedstawiciele władz administracyjnych, samorządów terytorialnych, zawodowych, a przede wszystkim ordynatorzy oddziałów internistycznych z mazowieckich szpitali.
Przyczyn niepokoju o dalszy los interny jest wiele. Rodzą się nie tylko w wyniku powstawania nowych, coraz bardziej szczegółowych specjalizacji (ok. 60) i ich ekspansywności. Maleje zakres uprawnień interny. Kontraktowanie świadczeń internistycznych nie opłaca się placówkom szpitalnym, bowiem są nisko wyceniane przez Narodowy Fundusz Zdrowia w porównaniu z innymi usługami medycznymi. W tej sytuacji dyrekcje szpitali likwidują oddziały wewnętrzne lub drastycznie zmniejszają na nich liczbę łóżek. Jakiś czas temu zlikwidowano całkowicie ambulatoryjne poradnictwo internistyczne.
Zmniejsza się również liczba lekarzy internistów. Wielu, już wykształconych w tej dziedzinie, decyduje się na robienie kolejnych, bardziej atrakcyjnych zawodowo i finansowo specjalizacji lub nadspecjalizacji. Kadra internistów starzeje się. Przy kłopotach z uzyskaniem miejsc rezydenckich młodzi lekarze wybierają inne specjalności.
A jednak interna nadal jest integralną i niezbędną częścią medycyny. To w jej ramach wykonuje się większość badań diagnostycznych, także badań pacjentów z oddziałów zabiegowych. Tylko część hospitalizowanych musi być przekazywana na inne oddziały specjalistyczne. Trudno sobie wyobrazić pracę szpitali bez oddziałów wewnętrznych w przypadku rozwoju epidemii, np. grypy.
W społeczeństwie jest coraz więcej starszych osób. Na oddziały wewnętrzne spada główny ciężar zapewnienia im opieki medycznej, zwłaszcza w sytuacji prawie całkowitego braku geriatrów, oddziałów geriatrycznych i ciągle niewystarczającej liczby zakładów leczenia długoterminowego. Interna odciąża inne gałęzie medycyny, w tym również medycynę rodzinną.
Ponieważ w polu zainteresowania interny jest cały organizm chorego człowieka, niesie ona – zdaniem dyskutantów – najwięcej wartości humanistycznych, tak potrzebnych współczesnej medycynie.
Trudno jest uzyskać dokładne dane statystyczne dotyczące interny, ponieważ część oddziałów łączy zajmowanie się chorobami wewnętrznymi z innymi, np. diabetologią, enterogastrologią, kardiologią itp.
Na Mazowszu istnieje 95 oddziałów wewnętrznych w placówkach publicznych i 5 w niepublicznych. Dysponują one odpowiednio: 3479 i 108 łóżkami. Stanowi to 15 proc. całej bazy lecznictwa zamkniętego województwa. W ostatnich 3 latach 47 proc. oddziałów było remontowanych. W 2007 r. hospitalizowano na oddziałach internistycznych 141 tys. osób. Przeciętny czas pobytu pacjenta wynosił 7,5 dnia, a obłożenie łóżek dochodziło do 80 proc.
Jeszcze trudniej ustalić liczbę lekarzy internistów. W 2008 r. na Mazowszu pracowało ok. 1 tys. internistów (wg MZ), z wyłączeniem MON i MSWiA. Interniści są zatrudnieni nie tylko na oddziałach internistycznych, i nie tylko w szpitalach, ale również w podstawowej opiece zdrowotnej, w poradniach specjalistycznych, niektórzy wyjeżdżają za granicę. Uciekają z oddziałów dlatego, że są źle opłacani i obciążeni dodatkowymi zadaniami: pracą w SOR-ach, izbach przyjęć, w lekarskich komisjach wojskowych, konsultacjami na innych oddziałach.
Statystycznie na 1 internistę przypada 5 łóżek na oddziale. Ale w praktyce przedstawia się to inaczej – obecni na spotkaniu ordynatorzy podawali przykłady ze swoich jednostek. W małych szpitalach powiatowych dramatycznie brakuje lekarzy. Skrajnym przykładem jest sytuacja, w której 39 łóżkami opiekują się tylko ordynator i jego zastępca.
Celem narady w Radziejowicach było nie tylko ustalenie stanu posiadania, ale również stworzenie programu zaradczego. Zdaniem prof. Imieli konieczne jest utrzymanie bazy łóżkowej interny, jej unowocześnienie, lepsze wyposażenie w sprzęt, działania na rzecz podniesienia stopnia referencyjności poszczególnych jednostek, wyższej wyceny procedur internistycznych oraz lepszego opłacania internistów. Prof. Imiela stwierdził, że będzie dążył do wprowadzenia interny na listę specjalizacji priorytetowych, podobnie jak to zrobiono z pediatrią. Padła propozycja powołania Rady Internistycznej na wzór Rady Transplantologów.
Osobnemu miejscu w dyskusji, w której brali udział m.in. prof. Wojciech Zgliczyński, dr Janusz Grochowski, dr Ignacy Jarzyło, poświęcono kwestiom szkolenia specjalizacyjnego internistów. Zastanawiano się m.in. nad: upraktycznieniem programu specjalizacyjnego i zlikwidowaniem jego niepotrzebnych elementów, zwiększeniem roli kierowników, zweryfikowaniem długości staży i kursów. Kontrowersje budzi sposób naboru młodych lekarzy na specjalizację, część osób opowiada się za przywróceniem rozmowy kwalifikacyjnej z kandydatami.
Zapowiadane wprowadzenie nowego systemu (modułowego) kształcenia podyplomowego niesie nowe problemy. Należy nie dopuścić do zmniejszenia liczby specjalizujących się w internie. Niektórzy dyskutanci w nowym rozwiązaniu upatrują szansę dla interny, znajdzie się ona bowiem, obok chirurgii i pediatrii, w trzyletnim module podstawowym i będzie punktem wyjścia do wielu specjalizacji szczegółowych. Trzeba zadbać o liczne akredytacje oddziałów i miejsca szkoleniowe, a także o jak największą liczbę rezydentur.
Ważne postulaty dotyczyły zainteresowania młodych lekarzy interną oraz integracji środowiska.

Małgorzata Skarbek

Archiwum