3 września 2018

Bez znieczulenia

Marek Balicki

W ostatnich miesiącach spore zainteresowanie mediów wywołała przyszłość Szpitala w Pszczynie. Szpital był prowadzony przez spółkę prywatną, która dzierżawiła nieruchomość należącą do powiatu. Wiosną tego roku NFZ wypowiedział jej umowę o udzielanie świadczeń z powodu stwierdzonych podczas wielu kontroli nieprawidłowości zagrażających bezpieczeństwu pacjentów. Gdy losy szpitala wydawały się przesądzone, gotowość do dalszego prowadzenia placówki zadeklarowały władze powiatu pszczyńskiego. W roku wyborczym nie było to szczególnie zaskakujące. Również zastępca dyrektora śląskiego oddziału NFZ powiedział protestującym pracownikom, że chce dalszego istnienia szpitala, ale musi on spełniać wszystkie wymagania. W efekcie po miesięcznej przerwie szpital otrzymał nowy kontrakt i podjął działalność już jako placówka samorządowa.

Gwoli prawdy trzeba dodać, że prywatna spółka zarządzająca dotąd szpitalem i przekazująca corocznie powiatowi ponad 4 mln zł opłat z tytułu dzierżawy poczuła się wykorzystana przez lokalne władze. Według niej „gdy wielomilionowe zadłużenie Szpitala w Pszczynie, będące efektem wcześniejszych działań SPZOZ, zostało prawie w całości spłacone, starosta i lokalni politycy uznali, że teraz już lepiej poradzą sobie bez dzierżawcy”.

Można powiedzieć, że takie konflikty mieliśmy już w Polsce, i przejść nad nim do porządku dziennego. Nie jest to jednak takie oczywiste. W zaistniałej sytuacji ciekawe jest to, że sprawa nie wywołała szerszej debaty na temat: ile i jakich szpitali w Polsce rzeczywiście potrzebujemy? A to jest kluczowe pytanie nie tylko dla efektywności systemu, ale również dla jakości opieki i bezpieczeństwa pacjentów.

Przytoczę jeden przykład. Poprawa wyników leczenia nowotworów jest jednym z głównych celów polityki zdrowotnej państwa. Z doświadczeń polskich i międzynarodowych wiemy, że najlepsze efekty uzyskuje się w dużych ośrodkach. Skuteczność leczenia w Centrum Onkologii w Warszawie jest o 30 proc. większa niż w wielu mniejszych placówkach. Tymczasem pacjentami onkologicznymi zajmuje się w Polsce około 500 szpitali. Inne kraje postępują inaczej, np. w Szwecji zabroniono wykonywania operacji raka jelita grubego małym szpitalom ze względu na brak doświadczenia. Robi je tam tylko kilka specjalistycznych ośrodków. Przykłady z innych krajów można mnożyć.

Pisze się też ostatnio o zmierzchu szpitali powiatowych, brakach kadrowych i zamykaniu oddziałów. Sieć szpitali tych problemów nie rozwiązała. Zatem może trzeba wznowić debatę zapoczątkowaną przez prof. Religę o liczbie szpitali i ich referencyjności. W zasobnej Danii na jeden szpital „ostry” przypada obecnie około 300 tys. mieszkańców i system funkcjonuje dobrze przy starszym niż nasze społeczeństwie. Warto się temu przyjrzeć.

A wracając do Pszczyny – według przedstawiciela śląskiego NFZ w ponadstutysięcznym powiecie szpital istnieć musi i to działający w takim zakresie jak dotychczas. Chciałoby się, żeby takie opinie były oparte na dowodach, a nie podyktowane chęcią szybkiego rozwiązania konfliktu społecznego. 

 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum