26 stycznia 2024

Uczymy się nieustannie

O doskonaleniu zawodowym lekarzy, wychodzeniu naprzeciw potrzebom szkoleniowym zespołu, a także kształceniu młodych kadr medycznych i ciężarze biurokracji w gabinecie lekarskim mówi dr n. med. Anna Boguradzka – lekarz rodzinny, dyrektor Przychodni Lekarskiej Orlik, przez ponad 26 lat zawodowo związana jako pracownik, a także wieloletni p.o. kierownik placówki z Ośrodkiem Kształcenia Lekarzy Rodzinnych CMKP.

Rozmawiała Anetta chęcińska

 

Zawód lekarza wymaga ciągłego szkolenia się, poszerzania wiedzy, nabywania nowych umiejętności, podążania za zdobyczami nauki. Jak jest w praktyce? Czy lekarze chcą się szkolić?

 

Chcą i uczą się systematycznie. Widzę po sobie. Nie ma tygodnia, abym nie sięgała po nowe informacje zawodowe, zarówno medyczne, jak i związane z funkcjonowaniem systemu ochrony zdrowia. Kompetencje lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, a to obszar mojej działalności, znacznie się poszerzyły. W związku z opieką koordynowaną w POZ musieliśmy nabyć nowych umiejętności, poznać wytyczne dotyczące diagnostyki, nauczyć się interpretować badania, których do tej pory nie zlecaliśmy. Każda zmiana w systemie wymaga przygotowania się. Uczymy się nieustannie. Przede wszystkim po to, żeby leczyć zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Jeżeli chcemy jak najlepiej sprostać stawianym nam wymaganiom i oczekiwaniom pacjenta, musimy spełniać wiele kryteriów, w tym edukacyjnych.

 

Nasza przychodnia posiada akredytację Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Ocenie CMJ poddaliśmy się już dwukrotnie. Jednym z wymagań w procesie akredytacyjnym jest, aby każdy lekarz wykazał się zdobyciem co najmniej 50 pkt edukacyjnych rocznie. Staramy się sprostać oczekiwaniom, choć wymaga to sporego wysiłku.

 

Poza tym jako placówka z akredytacją CMKP w zakresie prowadzenia szkolenia w dziedzinie medycyny rodzinnej (Ośrodek Kształcenia Lekarzy Rodzinnych) sami organizujemy kursy, które są również punktowane.

 

Punkty, które liczą się do ewidencji doskonalenia zawodowego, którą należy przedłożyć okręgowej radzie lekarskiej. Czy lekarze pamiętają o tym, aby dokumentację przekazać do samorządu zawodowego?

 

Są osoby bardzo systematyczne, które skrupulatnie wszystko dokumentują i przekazują do izb lekarskich. Ale z pewnością nie wszyscy to robią. Jesteśmy obarczeni taką liczbą obowiązków sprawozdawczych, że brakuje czasu (a może też chęci) na realizację kolejnych zadań. Na pewno uczymy się bardzo dużo. I posiadamy dokumentację odbytych kursów, uczestnictwa w zjazdach czy konferencjach. Czytamy i śledzimy nowości medyczne. W naszym ośrodku przechowujemy wszystkie świadectwa i dyplomy w teczkach osobowych na potrzeby akredytacji.

 

Jak udaje się godzić codzienną pracę z potrzebą szkolenia się?

 

Z punktu widzenia pracodawcy najważniejsze jest zapewnienie ciągłości działania przychodni, ale staramy się organizować pracę tak, aby uwzględniać w naszym kalendarzu terminy szkoleń, które interesują lekarzy. Wyjazdy szkoleniowe planujemy z wyprzedzeniem. Przynajmniej dwa razy w roku każdy lekarz uczestniczy w jakimś forum edukacyjnym. Bierzemy również pod uwagę cele naszej placówki i wysyłamy lekarzy na kursy zbieżne z planem rozwoju naszej przychodni.

 

Które formy szkolenia są najchętniej wybierane?

 

Lekarze najczęściej chcą uczestniczyć w kursach prowadzonych online, zwłaszcza ci, którzy mają rodziny, dzieci. Taka formuła nie wymaga wyjazdu, a ponadto umożliwia odsłuchanie materiału w dowolnym czasie oraz powtórki. Zawsze po szkoleniu uczestnik dzieli się zdobytą wiedzą. Robimy wspólne podsumowania, omówienia najważniejszych zagadnień.

 

Czy rolą kierownika jest pomoc w doborze drogi rozwoju?

 

Dla nas, z racji specjalności, najciekawsze są konferencje poświęcone medycynie rodzinnej, a także pediatrii. Jak już wspominałam, przez ostatni rok naszą pracę zdominowała opieka koordynowana, a ponieważ zarówno w dziedzinie kardiologii, jak diabetologii pojawia się wiele innowacji, nowych leków, naprawdę mieliśmy co robić. Są szkolenia z zakresu pediatrii i dotyczące opieki geriatrycznej. Każdy znajdzie coś, co jest mu najbliższe, w czym się specjalizuje. Interesujących tematów jest naprawdę bardzo dużo. Jeszcze przed pandemią pozyskaliśmy środki z Unii Europejskiej na kursy dla lekarzy rodzinnych, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Wzięło w nich udział kilkuset lekarzy. Były to szkolenia praktyczne z wykonania i interpretacji spirometrii, dermatoskopii, EKG prowadzone przez specjalistów w danej dziedzinie. Kursanci byli zadowoleni z wykładów i dopytywali się o następne.

 

Trzeba też śledzić zmiany prawne, rozporządzenia, zalecenia, wytyczne.

 

To ta mniej ciekawa strona naszej pracy. Ale kiedy przeglądam pocztę elektroniczną, zawsze znajdę coś nowego. Najczęściej o zmianach najpierw informują media, a dopiero później dostajemy komunikaty urzędowe, więc już trochę jesteśmy przygotowani na wprowadzenie nowych wytycznych lub zaleceń. W śledzeniu zmian prawnych wspierają nas pracownicy administracji, ale już w gabinecie lekarz z biurokracją jest sam na sam. Musimy nie tylko dobrze zbadać pacjenta, ale wszystkie działania opisać w dokumentacji, sprawdzić właściwą refundację leku. Chociażby rozliczenie budżetu powierzonego w opiece koordynowanej wymaga szczegółowego sprawozdania zleconych badań. A przecież ten czas można by poświęcić pacjentowi. Uważam, że państwa nie stać na obarczanie lekarzy taką liczbą zadań administracyjnych.

 

Coraz więcej uczelni niemedycznych otwiera kierunki lekarskie. Czy kształcenie poza uniwersytetami medycznymi ma przyszłość?

 

Nie znam realiów funkcjonowania tych placówek. Wydaje mi się, że jeżeli uczelnia dysponuje odpowiednią kadrą, sprzętem, który jest potrzebny do prowadzenia kształcenia, zapleczem dydaktycznym, może nie należy od razu jej skreślać. Natomiast problem z kształceniem kadr widzę gdzie indziej. Brakuje miejsc stażowych. Przychodzą do nas lekarze i mówią, że na staż z reumatologii dziecięcej są zapisani na 2028 r., tak naprawdę już po skończeniu specjalizacji. Wprowadzono tzw. specjalizacje modułowe, co znaczy, że można zostać hematologiem bez specjalizacji z chorób wewnętrznych, podobnie reumatologiem, diabetologiem. Zamysł był taki, aby było więcej specjalistów, ale wąska specjalizacja bez przygotowania odpowiedniej bazy, bez specjalizacji podstawowej, wydaje się niewystarczającym rozwiązaniem.

 

Do tej pory staż kierunkowy z pediatrii w poradni POZ trwał sześć tygodni, teraz tylko trzy. A to zdecydowanie za mało, by poznać pracę w gabinecie. Może inaczej jest w szpitalu, gdzie istnieje zaplecze diagnostyczne. Ale lekarze z przychodni, gdzie trzeba w ciągu 15 minut zdecydować, czy dziecko może wrócić do domu, czy należy je skierować do szpitala, na takie szkolenie muszą mieć więcej czasu. Ponadto w naszej przychodni rezydenci z pediatrii uczą się w punkcie szczepień, gdzie oprócz kwalifikacji do szczepienia wykonuje się bilanse dzieci oraz wizyty patronażowe. Był podział szkolenia – trzy tygodnie z dziećmi zdrowymi i trzy – z chorymi. W związku z tym postanowiliśmy, że nie będziemy przyjmowali rezydentów na staże z pediatrii w POZ. Większe niebezpieczeństwo widzę więc w tym, że coraz więcej młodych lekarzy nie będzie miało gdzie się szkolić w ramach specjalizacji.

 

Czy medycyna rodzinna jako specjalizacja wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem?

 

Obecnie tak, choć był przestój. Odkąd istnieje szansa wejścia w opiekę koordynowaną i lekarz rodzinny zyskał większe kompetencje, ma możliwości szerszej diagnostyki jest to bardzo ciekawa i wszechstronna specjalizacja.

 

A także bardzo trudna, bo obejmuje leczenie pacjentów w każdym wieku, z każdą chorobą, z każdym problemem. Przede wszystkim nastawiamy się na działania profilaktyczne i edukacyjne. Każdy pacjent w dokumentacji ma adnotację dotyczącą profilaktyki, szczepień, badań przesiewowych. W pracy z pacjentami, którzy powinni zmienić styl życia, opieramy się na dialogu motywującym i oceniamy ich postępy. Jest to niełatwe, ale daje dużo satysfakcji.

 

Czy widzi pani na przestrzeni lat zmianę w przygotowaniu do zawodu adepta medycyny?

 

Dziś młodzi lekarze z łatwością radzą sobie z nowoczesnymi technologiami, z mediami elektronicznymi, potrafią korzystać z aplikacji i szybko sprawdzać najnowsze wytyczne w Internecie, co nam, starszym lekarzom, którzy do tego nie byli przyzwyczajeni, sprawia pewną trudność. Poza tym młode pokolenie ma trochę inne podejście do pracy niż my 20 czy 30 lat temu. Zawsze siedzieliśmy po godzinach, przyjmowaliśmy dodatkowych pacjentów. Robimy tak zresztą do tej pory, ale chyba będziemy musieli to zmienić, bo nasi następcy nie chcą tak ciężko pracować. Dążą do unormowania pracy, żeby mieć czas dla pacjenta, ale też na swój rozwój i dla rodziny. Na pewno mają w tym sporo racji. Organizujemy spotkania z rezydentami, omawiamy problemy, oceniamy prowadzenie dokumentacji, za którą przysługują punkty zgodnie z wytycznymi akredytacji jakościowej.

 

Zawsze miałam szczęście, że rezydenci, z którymi pracowałam i nadal pracuję, byli dobrze przygotowani do zawodu, a my, starsi, też się sporo od młodszych koleżanek i kolegów uczymy.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum