3 października 2018

Aronia niezgody

Punkt widzenia

Paweł Walewski

Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ostro zareagował na medialne doniesienia o planowanym udziale emerytowanej wykładowczyni tej uczelni w kolejnym zlocie znachorów u boku Jerzego Zięby. Zobowiązał dziekana Wydziału Farmaceutycznego i obecnego kierownika zakładu, któremu wcześniej szefowała profesor sposobiąca się do konferencji, aby podjęli kroki mające na celu zapobieżenie kolejnym tego typu przypadkom. Wydał oświadczenie, w którym można przeczytać, że „WUM szkoli profesjonalistów w zawodach medycznych, którzy posługują się Evidence Based Medicine. Jednocześnie uczelnia zawsze przeciwstawia się wszelkim działaniom o charakterze niebezpiecznym dla zdrowia i życia ludzi, opartym na niesprawdzonych naukowo metodach”.

Tak jednoznacznej postawy próżno szukać w wielu innych szkołach wyższych, których pracownicy nie dość, że wspierają podobne spotkania, to jeszcze wynajmują ich organizatorom sale i nie widzą w tym żadnej niestosowności. Wezwana na dywanik uczona, której zawsze bliżej było do suplementów diety, również broni się, że jej udział w konferencji (pod znamiennym tytułem: „Czego Ci lekarz nie powie”) to szansa na krzewienie właściwych postaw prozdrowotnych (jej wykład miał dotyczyć zalet aronii). Chodziło jej bowiem głównie o to, aby słuchaczom powiedzieć trochę prawdy, w kontrze do prezentowanych przez innych bzdur. Ostatecznie pani profesor zrezygnowała z udziału (posunięcie rektora okazało się skuteczne, brawo!) i oświadczyła, że nie jest zwolenniczką pana Zięby, choć żałuje, iż odebrano jej szansę zmierzenia się z jego teoriami.

Nie podzielam jej opinii. Każdy udział naukowca czy lekarza w spotkaniu z pacjentami, którzy przychodzą na wykłady szarlatana, służy jedynie legitymizowaniu jego szkodliwej działalności. Można naiwnie wierzyć, że referat oparty na faktach naukowych – nawet dotyczących aronii – będzie przez obecnych oceniony wyżej niż to, co powie im np. na temat leczenia raka witaminą C główny bohater zgromadzenia. Ale z góry wiadomo, że tak się nie stanie. Raczej większość pomyśli: Zięba musi mieć rację, jeśli wokół siebie ma lekarzy i profesorów.

Wielu pacjentów wychodzi z założenia, że skoro istnieje medycyna konwencjonalna (zwana oficjalną) oraz medycyna alternatywna (potocznie: naturalna), prawda o ich skuteczności leży gdzieś pośrodku. Relatywizowanie takiego poglądu przez środowiska naukowe przyczynia się do wzrostu popularności pseudoekspertów, którzy robią niezły interes, wmawiając ludziom irracjonalne brednie. Niestety, argumentacja naukowa jest zawiła i nudna, prawda cudotwórców może zaś być bardzo błyskotliwa. Niedawno dostałem pogróżki od pewnego znachora z tytułem lekarza, który przyjmuje pacjentów nieopodal siedziby Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Najwcześniej zapisać się można na kurację chińskimi
ziołami i hipertermią na grudzień. <

Autor jest publicystą „Polityki”.

Twitter: @Walewski_P

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum