26 stycznia 2024

Bezprawne wykorzystywanie wizerunku w reklamach

Ostatnio coraz częściej lekarze z naszej izby, cieszący się dużym autorytetem medycznym i rozpoznawalnością w mediach, zgłaszają proceder bezprawnego wykorzystywania ich wizerunku w reklamach pseudoleków i specyfików o ponoć cudownych właściwościach. Jako rzecznik praw lekarza Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie złożyłam w tej sprawie skargę do prokuratury. Wspomniane zjawisko jest bardzo poważnym problemem, szczególnie że obserwujemy jego nasilanie się. Przypadki bezprawnego wykorzystywania wizerunku narażają lekarzy na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, ale też – co ważne – szkodzą pacjentom, wprowadzając ich w błąd i narażając na straty finansowe.

 

tekst MONIKA POTOCKA, rzecznik praw lekarza OIL w Warszawie

Reklamy z wykorzystaniem wizerunku lekarza pojawiły się na portalu społecznościowym Facebook. Były to filmiki dotyczące porad zdrowotnych, w których pokazano prof. Krzysztofa Bieleckiego, znanego chirurga. Firmy posługujące się nazwami Rising Phoenix, Duogobo.shop i Innis Carga opublikowały teksty służące reklamowaniu produktów niewiadomego pochodzenia.

 

Przedsiębiorstwa te, chcąc uwiarygodnić skuteczność działania pseudoleków, które sprzedają, powołują się na badania nieistniejących instytutów naukowych. Liczą na to, że kupujący nie będzie sprawdzał, czy owe instytuty istnieją, i w większości przypadków tak właśnie się dzieje. Oceniam takie działanie jako wyjątkowo perfidne i szkodliwe w różnych wymiarach społecznych.

 

Ponieważ indywidualne interwencje lekarzy nie odnoszą oczekiwanego skutku, Biuro Rzecznika Praw Lekarza OIL w Warszawie podejmuje bardzo zdecydowane kroki w tej sprawie – oprócz skargi do prokuratury wystosowałam również pismo z załączonymi materiałami do rzecznika praw pacjenta.

 

Podkreślam, że sprawa nie jest jednostkowa, zjawisko dotyczy wielu znanych medyków, m.in.: prof. Michała Zaremby, Piotra H. Skarżyńskiego, Adama Torbickiego, Andrzeja Bochenka, Michała Sutkowskiego.

 

O wypowiedź w tej sprawie poprosiliśmy prof. Krzysztofa Bieleckiego, który zmaga się z omawianym problemem od pewnego czasu.

 

Panie profesorze, jakie jest pana zdanie na temat reklamy leków bez recepty i suplementów diety w środkach masowego przekazu?

Od lat walczę z reklamą leków, zarówno tych na receptę, jak i bez recepty. Medycyna nie jest na sprzedaż. Napisałem na ten temat książeczkę wydaną przed dwoma latami, to był obszerny wywiad z młodszą koleżanką neurologiem. W tej publikacji przedstawiłem swoje stanowisko dotyczące reklamy medycyny we wszystkich formach – jestem zdecydowanym jej przeciwnikiem. Ordynacja leku, a także suplementu, wymaga rozmowy lekarza z pacjentem i dostosowania zaleceń oraz wyboru leku do stanu zdrowia pacjenta. Jeśli chodzi o leki – żadnej reklamy. W przypadku reklamy suplementów byłbym bardziej liberalny, jeżeli to produkt zatwierdzony przez wyznaczone do tego instytucje, sprawdzony. Nie powinno się go jednak reklamować jak pomidory czy ogórki.

 

Natomiast bezkrytyczne zalecanie niesterydowych leków przeciwzapalnych, których coraz więcej oferuje się bez recepty, jest niebezpieczne dla zdrowia. Bywają pacjenci nadużywający tych środków. Miewają w związku z tym bardzo dużo powikłań, np. masywny krwotok po spożyciu niesterydowych leków przeciwzapalnych. Mimo że pacjent nie powinien przekraczać zaleconej dawki, jak go boli, to bierze.

 

No cóż, z reklamą nikt jeszcze nie wygrał i ja nawet nie mam złudzeń, że to się uda. Chyba że nastąpi zmasowana reakcja całego środowiska medycznego.

 

Czy fakt, że pana wizerunek został wykorzystany w reklamie, miał wpływ na pana pracę? Jak zareagowało środowisko, w którym pan pracuje?

Dwa miesiące temu wykorzystano mój wizerunek, reklamując preparat rzekomo kardiologiczny. Ponieważ miałem swoje audycje w telewizji, występowałem również jako ekspert, moja twarz jest rozpoznawalna, jestem obecny w mediach. Za pomocą sztucznej inteligencji włożono w moje usta bzdurne, bezsensowne słowa, wykłady. Ukradziono mój wizerunek, ukradziono dorobek 60 lat pracy w zawodzie. Przez całe życie starałem się uczciwie pracować i zasłużyłem na opinię godnego lekarza, lekarza, który wzbudza zaufanie. Bandyci, inaczej nie można ich nazwać, którzy robią brudne biznesy, wykorzystali mój wizerunek. Zresztą nie tylko mój. Podobny los spotyka wielu uznanych i znanych lekarzy.

 

Po pierwsze, nie jestem kardiologiem, tylko chirurgiem. Kiedy zobaczyłem swój wizerunek z preparatem pseudokardiologicznym, natychmiast zadzwoniłem do konsultanta krajowego z dziedziny kardiologii. Przeprosiłem i poprosiłem, by poinformował środowisko, że dokonano kradzieży mojego wizerunku i przypisano mi opinie, których nigdy nie wyrażałem. Potem były kolejne wymyślone informacje, że leczę stawy. Ostatnio pokazano mnie nawet, jak trzymam torebkę z sodą i tą sodą czyszczę żyły i naczynia krwionośne.

 

Kiedy pojawiły się pierwsze reklamy z moim wizerunkiem, zrobiłem wszystko, co każdy obywatel powinien zrobić: zadzwoniłem na policję, zgłosiłem ten fakt prokuraturze. Po dwóch tygodniach dostałem decyzję o umorzeniu śledztwa z informacją, że będą dalej sprawę monitorować. Ale co i rusz ukazuje się mój wizerunek z kolejnym idiotycznym komentarzem. Aż wstyd tego słuchać i oglądać.

 

Ale krótko mówiąc, nie chodzi o mnie, tylko o chorych, o wprowadzanie w błąd pacjentów, którzy często nie upewniają się, czy reklamowany preparat jest legalny i sprawdzony. Pewna pacjentka po operacjach kardiologicznych przyjechała do mnie na wizytę spoza Warszawy. Wyczytała w Internecie kłamliwe informacje i oczekiwała, że oczyszczę jej żyły środkami, które reklamuję. To już przekracza wszystkie dopuszczalne normy! Przyjmuję mnóstwo telefonów od rencistów i emerytów, którzy wydają bardzo duże sumy na reklamowane preparaty i potem dopytują się, co mają z tym zrobić. Radzę zawsze, żeby zadzwonili na policję.

 

Wszędzie, gdzie występuję publicznie, np. mam wykład, podkreślam, że pokazywanie mojego wizerunku w reklamach jest oszustwem najwyższego stopnia. Zawsze, we wszystkich programach, wypowiadam się na ten temat bardzo ostro, protestuję. My, lekarze, żądamy osłony prawnej przed takimi incydentami. Indywidualne procesy nie będą skuteczne, bo nie wiadomo nawet kogo pozwać, Facebook?

 

Niektórzy pacjenci przestają brać leki medycyny konwencjonalnej, zalecane przez specjalistów, a przyjmują środki niewiadomego pochodzenia.

 

Dzwoniono do mnie z policji, że w OIL w Warszawie mają zgłoszenie dotyczące wykorzystania wizerunku kilku znanych lekarzy. Na pewno OIL w Warszawie ma większą możliwość oddziaływania niż ja prywatnie. Ten proceder zaczyna być bardzo niebezpieczny, bo jak już mówiłem, nie chodzi tylko o godność lekarzy, której nie wolno brukać, ale o osłonę chorych.

 

Jak ocenia pan wsparcie ze strony OIL w Warszawie, Biura Rzecznika Praw Lekarza?

Byłem na bieżąco informowany o działaniach podejmowanych przez rzecznika praw lekarza, panią Monikę Potocką. To nie są łatwe sprawy, często wymagają cierpliwości i precyzyjnego działania. Doprowadzenie do oczekiwanego rozwiązania rozciąga się w czasie. Jak działa nasz system sprawiedliwości – wiemy. Podkreślam, że w tej sprawie indywidualne działania niewiele zmienią. Konieczna jest interwencja instytucjonalna, zwłaszcza że nie są to pojedyncze przypadki.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum