5 października 2020

Lekarskie stado

Jarosław Biliński

wiceprezes ORL w Warszawie

Podejmijmy pewien wysiłek intelektualny i wyobraźmy sobie, że lekarze są gatunkiem stadnym. Zgodnie z definicją, stado to grupa osobników tego samego gatunku zwierząt (rzadziej różnych gatunków) żyjąca na określonym terytorium, związana mniej lub bardziej zaawansowaną formą organizacji społecznej. Zamiast słowa „zwierząt” wstawiamy więc „lekarzy” i mamy definicję stada lekarzy. Po co zwierzęta gromadzą się w stada? Przyczyny są różne. Zazwyczaj stada powstają na czas rozrodu. U ssaków podstawowym czynnikiem mobilizującym do tworzenia stada jest relacja matka – potomstwo związana ze ssaniem mleka. Wynikłe z tego uzależnienie dziecka od matki sprzyja tworzeniu się trwałych więzi, ale może też skutkować budowaniem coraz bardziej skomplikowanych struktur społecznych. Według Wikipedii: wspólne wychowywanie potomstwa, wzajemna pomoc w niebezpieczeństwie, wspólne polowania zwiększają szanse każdego z członków stada.

Pomyślmy zatem, czy lekarze są rzeczywiście grupą stadną? Gdyby tak było, prawdopodobnie nie mielibyśmy na co narzekać. Stado bowiem, jak już wspomniałem, zwiększa szanse każdego z jego członków. W lekarskim świecie narzekamy na warunki pracy, przytłaczającą biurokrację, niskie, nieadekwatne do wykształcenia i odpowiedzialności zarobki. Jest nas mniej niż miejsc pracy, jesteśmy rozchwytywani, potrzebni. Z prawa popytu i podaży wynika zatem, że my powinniśmy stawiać wymagania, które muszą być spełnione, żebyśmy podejmowali pracę. Skąd zatem w Polsce tak duże niezadowolenie z systemu, warunków, finansów? Dlaczego lekarze jeszcze nie wypracowali sobie odpowiedniej pozycji w społeczeństwie i właściwego traktowania przez rządy?

Sprawa ciągnie się od czasów PRL. Wśród dokumentów Bolesława Bieruta znaleziono tajny dekret, pochodzący z Moskwy, nakazujący stosowne zachowania wobec społeczeństwa, aby łatwo nim było sterować i zawsze można je szybko spacyfikować (Instrukcja NK/003/47/Ściśle tajne/AA/OC113/Moskwa, 3.IV.1947 r.). Czytamy w nim: „(…) Doprowadzić do tego, aby pracownicy na stanowiskach państwowych (z wyjątkiem służb ścigania i pracowników przemysłu wydobywczego) otrzymywali niskie pobory. Dotyczy to w szczególności służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, oświaty i kierowników różnych szczebli”. Dokument zawiera wskazówki, jak postępować z ludźmi myślącymi, inteligentami itp. Należy im blokować możliwość awansu, utrudniać rozwój, korumpować ich (w pewnym momencie w Polsce łapówkarstwo było powszechne, wręcz stanowiło dla wielu formę dodatkowego zarobku wobec upokarzająco niskich pensji). Krótko mówiąc nakazywano trzymać w ryzach całe inteligentne społeczeństwo i tak nim manipulować, żeby zawsze mieć „haka” np. na lekarza, bo bierze łapówki (nie do wiary, ale według raportu Euro Health Consumer Index jest to zjawisko nadal powszechne, dotyczy 30 proc. lekarzy!). Jesteśmy w wolnej Polsce, ale czy w głowach niektórych polityków nie przetrwały czasem zapędy komunistycznej władzy? Ciągle bowiem słyszymy, że nie możemy więcej zarabiać, że nie powinno się rozwiązywać kwestii płac systemowo. Widzimy, że lekarz jest od wszystkiego – wszak jego cena jest porównywalna z ceną innego personelu, po co zatem zatrudniać asystentów, sekretarki?

Tymczasem wystarczy zebrać się w stado i jasno powiedzieć, jakie warunki mają być spełnione, byśmy pracowali w tym systemie. Ostatnim przykładem stadnej walki był protest lekarzy rezydentów. Protest, który coś ogółowi dał, bo przecież gromadzenie się ma zwiększać szanse każdego członka stada. Teraz trzeba mądrze i konsekwentnie budować stado złożone z wszystkich lekarzy, połączyć małe stada w większe, zjednoczyć się i wreszcie wykorzenić poniżające zasady. Sami bowiem jesteśmy sobie winni, że jest jak jest! Skoro mamy całkiem niezły poziom IQ, dlaczego jeszcze nie jesteśmy silnym, sprawnym stadem?

Dla rządzących idealnie jest, kiedy zarządza stadem baranów. Chyba mamy większe aspiracje?

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum