30 kwietnia 2021

Trudne chwile w Domu Lekarza Seniora

Michał Niepytalski

 

Dom Lekarza Seniora to placówka, o której wiedzą przede wszystkim inni lekarze. Jeśli informacje o niej przebijają się do świadomości społeczeństwa, to znaczy, że musiało się tam wydarzyć coś wyjątkowego. Niestety, o placówce stało się głośno poza środowiskiem lekarskim na początku tego roku z powodu tragicznej sytuacji, jaka miała tam miejsce w związku z pojawieniem się ogniska koronawirusa. Przy tej okazji w przestrzeni publicznej była mowa o wcześniejszych kłopotach DLS, na które środowisko lekarskie zwracało uwagę od dłuższego czasu.

 

W styczniu na łamach „Gazety Wyborczej” został opublikowany artykuł „Gdy przyszedł COVID, umierali lekarze z Wołoskiej”, opisujący sytuację w Domu Lekarza Seniora na warszawskim Mokotowie. Tekst zawierał krytyczne wypowiedzi osób związanych z placówką – byłej pracowniczki oraz krewnej jednej z pensjonariuszek. Mówiono nie tylko o niedostatecznej opiece, ale także o złej atmosferze i problemach organizacyjnych DLS.

Kłopoty kadrowe były poważne. Dyrekcja placówki zwróciła się nawet do wojewody o skierowanie do pracy personelu medycznego, by zapewnić obsługę pensjonariuszy.

„O wsparcie kadrowe dla DLS poprosiłam mailowo wojewodę dr. Konstantego Radziwiłła 26 listopada 2020 r. Przesłałam je również do wiadomości Panu Prezesowi, Ministerstwu Zdrowia oraz Okręgowej Izbie Lekarskiej i Warszawskiej Izbie Pielęgniarek i Położnych. Wszystkie szpitale, ZOL-e, DPS-y miały wówczas braki personelu, więc wsparcie kadrowe dla nas niestety nie nadeszło. W takiej sytuacji osobiście wraz z przełożoną (ona także pracowała na dyżurach nocnych i 24-godzinnych) pomagałyśmy w pracy przy seniorach codziennie po 12–14 godz., byłyśmy wyczerpane, aż same zostałyśmy zarażone” – pisała w wyjaśnieniach przesłanych prezesowi Naczelnej Rady Lekarskiej dyrektor placówki Jolanta Czerniak. Praca dyrektor miała charakter profesjonalnej opieki nad pacjentami, gdyż jest ona z zawodu pielęgniarką. Jej działania w tym trudnym okresie wspomina Piotr Wasilewski, prezes Fundacji Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie Pro Seniore: – Pani dyrektor była wtedy rzeczywiście w stanie skrajnego wyczerpania, bo w związku z niedostatkami kadry sama się rzuciła w wir pracy z podopiecznymi.

Z czasem ognisko epidemii udało się wygasić, niestety nie bez ofiar, ale nie zlikwidowano problemów, które były niezależne od kryzysu związanego z koronawirusem, pandemia tylko je uwypukliła. „Z biegiem lat głównym hasłem przyświecającym działaniom kierownictwa DLS stały się oszczędności. Oszczędzano głównie na zatrudnieniu personelu pomocniczego. W ramach nowych porządków doszło do połączenia poszczególnych funkcji, np. jedna pracownica została skierowana do obsługi zarówno pralni, jak i magazynu” – to fragment pisma przedstawiającego realia funkcjonowania DLS, które dotarło m.in. do naszej izby.

Mokotowski dom jest otwarty dla lekarzy z całej Polski, jednak z powodu lokalizacji pozostaje pod szczególną opieką Izby Lekarskiej w Warszawie. Bez względu na epidemię OIL w Warszawie nieustannie stara się działać na rzecz koleżanek i kolegów – jego mieszkańców. Izba zaniepokojona głosami krytycznymi dotyczącymi działania DLS poprosiła ministra zdrowia o kontrolę. Inne możliwości są jednak ograniczone, gdyż placówka podlega Ministerstwu Zdrowia. Wpływ samorządu zawodowego na jej działanie jest niewielki. Wprawdzie przy MZ funkcjonuje Rada Społeczna Domu Lekarza Seniora, jednak jej większość stanowią przedstawiciele resortu. Jedno miejsce przypada przedstawicielowi Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych, jedno przedstawicielowi Naczelnej Rady Lekarskiej. Jest nim Elżbieta Rusiecka-Kuczałek. Izba rozmawia oczywiście z ministerstwem zarówno za pośrednictwem prezydium rady, jak i Fundacji Pro Seniore. Niestety, są to próby zaradzenia problemom bliźniaczo podobnym do tych, jakie w relacji z władzami państwa izba stara się rozwiązać w kontekście funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. To problemy wynikające przede wszystkim z braku środków z budżetu państwa oraz kurczącej się liczby przedstawicieli zawodów medycznych.

Z pustego w próżne

Dyrektor placówki nie chciała odpowiedzieć na przesłane przez „Puls” szczegółowe pytania o sytuację kadrową, finansową, wydatki, ocenę współpracy z instytucjami publicznymi – Ministerstwem Zdrowia, wojewodą, samorządem lekarskim. Przesłała jedynie informację, że wyjaśnień udzielała już w piśmie do Ministerstwa Zdrowia, wojewody mazowieckiego, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej oraz Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Kolejną instytucją, do której trafiły – za pośrednictwem Ministerstwa Zdrowia – wyjaśnienia dyrektor Czerniak, było Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Urząd zajął się sytuacją DLS w związku z kryzysem epidemicznym. W wyjaśnieniach znalazły się krótkie stwierdzenia dotyczące sytuacji kadrowej i finansowej placówki: „Na dzień dzisiejszy [10 marca 2021 – red.] DLS posiada wystarczającą liczbę pracowników, którzy świadczą czynności opiekuńcze na rzecz chorych” oraz „Obecnie nie ma trudności w zapewnieniu bieżących produktów służących zaspokajaniu potrzeb socjalno-bytowych osobom przebywającym w DLS”. „Puls” poprosił ministerstwo o wyjaśnienie tych stwierdzeń, w szczególności w kontekście informacji na stronie internetowej Domu Lekarza Seniora o poszukiwaniu co najmniej kilku pracowników. Oto odpowiedź, jaką otrzymaliśmy: „Wyjaśniam, że [sformułowanie mówiące o wystarczającej liczbie pracowników – red.] oznacza taki stan zatrudnienia pracowników, który zapewnia realizację zadań nałożonych na placówkę, nie wpływając na obniżenie jakości prowadzonej działalności. Jednakże dyrektor DLS, który jest odpowiedzialny za zapewnienie prawidłowego funkcjonowania jednostki, musi brać pod uwagę kończące się umowy okresowe, ewentualne choroby personelu, urlopy pracownicze, które powodują konieczność zastępstw. DLS na bieżąco prowadzi proces rekrutacji i zatrudniania pracowników medycznych, by zapewnić jak najlepszą opiekę pensjonariuszom”.

Zapytaliśmy ministerstwo także o to, czy budżet DLS jest wystarczający, by oferować konkurencyjne wynagrodzenia dla personelu medycznego, oraz o kondycję finansową placówki, m.in. o ewentualne zadłużenie. „W kwestii sytuacji finansowej placówki należy wskazać, że Dom Lekarza Seniora w Warszawie jest podmiotem leczniczym będącym zakładem opiekuńczo-leczniczym prowadzonym w formie państwowej jednostki budżetowej, który jest zobowiązany do corocznego składania sprawozdania z wykonanego budżetu. Z informacji opisowej z wykonania budżetu za 2020 r. wynika, że jednostka nie ma żadnych zobowiązań wymagalnych, a wszelkie płatności są dokonywane na bieżąco i terminowo. Ponadto każdorazowo dokonywana jest wstępna kontrola celowości zaciągania zobowiązań przez jednostkę, a dochody budżetowe były pobierane i przekazywane zgodnie z obowiązującymi przepisami na rachunek budżetu państwa” – wyjaśnił Jarosław Rybarczyk z Biura Komunikacji Ministerstwa Zdrowia.

Wątpliwości co do możliwości zapewnienia konkurencyjnych wynagrodzeń, by sprostać oczekiwaniom lekarzy na rynku, na którym panuje drastyczny deficyt specjalistów, ma zasiadająca w Radzie Społecznej Elżbieta Rusiecka-Kuczałek. – DLS nawet do mnie się bezpośrednio zwracał, czy nie wiem o jakimś lekarzu, który byłby fizykoterapeutą i mógł pracować tam dwa razy w tygodniu, by skutecznie rehabilitować naszych kolegów lekarzy, z których większość jest niedołężna. Powiedziałam, że to oczywiście zależy od stawek, bo ludzie o takiej specjalności mają zajęcia pod dostatkiem. Niestety, jak znam życie, nie uda się znaleźć kogoś, kogo skuszą tamtejsze warunki – twierdzi rozmówczyni „Pulsu”.

Tymczasem pewne wątpliwości dotyczące wydatkowania budżetu placówki pojawiły się podczas niedawnego remontu elewacji. – Środki z ministerstwa, które trzeba było wykorzystać do końca ubiegłego roku, zostały przeznaczone na odnowienie elewacji. Nie rozumiem, dlaczego nie przeznaczono ich dla pensjonariuszy, na zróżnicowanie posiłków, nową pościel, tylko zainwestowano w budynek, który się bynajmniej nie sypał – komentuje Elżbieta Rusiecka-Kuczałek. O sensowność tej inwestycji zapytaliśmy nie tylko dyrekcję placówki, ale i Ministerstwo Zdrowia. Jednak nie doczekaliśmy się odpowiedzi.

Po drugiej stronie bramy

Jolanta Czerniak, choć nie odpowiedziała na nasze szczegółowe pytania dotyczące funkcjonowania placówki, w rozmowie telefonicznej stwierdziła, że nikt, kto nie bywa tam regularnie, nie zrozumie realiów tej pracy. Rozmówcy „Pulsu” również podkreślają, że trudno ocenić funkcjonowanie DLS z powodu ograniczenia odwiedzin. – Przed wybuchem pandemii odwiedzałem Dom Lekarza Seniora kilka razy do roku, np. przy okazji spotkań świątecznych. Siłą rzeczy od ubiegłego roku kontakty ograniczyły się do rozmów telefonicznych, głównie z radą mieszkańców – informuje prezes Fundacji Pro Seniore.

Ale to właśnie od mieszkańców płyną sygnały o złej atmosferze w placówce, o której nie tylko pisała prasa, ale informują nasi rozmówcy. Elżbieta Rusiecka-Kuczałek zapewnia, że ma wśród pensjonariuszy wielu znajomych i wszyscy oceniają tak samo – jest kiepsko. Należy dodać, że media, powołując się na wypowiedzi jednej z byłych pracownic, wytykały dyrektorce niewłaściwy styl zarządzania personelem. Jolanta Czerniak, odpowiadając na postawione w artykule „Gazety Wyborczej” zarzuty, w piśmie do NRL stwierdziła: „W imieniu własnym i pracowników DLS nie zgadzamy się z treścią artykułu, ponieważ uwłacza naszemu heroizmowi, dobru i prawdzie, jakie niesiemy każdego dnia na rzecz seniorów, zostawionych w osamotnieniu, rozpaczy, niezrozumieniu, cierpieniu z różnymi chorobami, które wspólnie z nimi przeżywamy każdego dnia, a zwłaszcza teraz, w epidemii, przy różnych obostrzeniach często dla nich niezrozumiałych”. Swoje stanowisko poparła dokumentami podpisanym przez grupę pracowników, a także pismem sporządzonym przez syna jednej z mieszkanek.

Zarządzanie zespołem istotnie trudno jednoznacznie ocenić w obecnej sytuacji. Z pewnością warunki pracy są trudne. Zaopatrzenie placówki, jak wielu innych ośrodków opiekuńczych i zdrowotnych, dalekie jest od ideału, bo w takim systemie funkcjonuje Dom Lekarza Seniora i nie można wszystkim obciążać dyrekcji.

Komunikacja

Jednak zdaniem wiceprezesa ORL w Warszawie Mieczysława Szatanka przynajmniej częściowo problem ma charakter personalny. – W mojej opinii podstawą dobrego funkcjonowania DLS jest kierowanie nim przez lekarza. Lekarskie kierownictwo daje dużą szansę, że mieszkańcy spotkają się ze zrozumieniem swoich problemów. Pamiętam, że kiedy dyrektorem był nieżyjący dziś dr Morliński, odbywały się m.in. imprezy honorujące osiągnięcia zawodowe pensjonariuszy. Wtedy była tam lepsza atmosfera – mówi przedstawiciel Prezydium ORL w Warszawie.

Być może gdyby DLS kierował lekarz, także jego komunikacja ze środowiskiem lekarskim byłaby płynniejsza. Przykładem kłopotów na tym polu była właśnie sytuacja związana z pandemią. „Każdorazowa próba ustalenia zakresu naszej pomocy i wsparcia dla Naszych Kolegów Seniorów była niestety uznawana za zbędną przez dyrekcję Domu Lekarza Seniora. (…) Niestety, bez zgody dyrekcji domu nie jesteśmy w stanie efektywnie pomóc Naszym Kolegom Seniorom – pisał Piotr Winciunas, pełnomocnik prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie ds. operacyjnych, w piśmie do jednego z lekarzy zaniepokojonych docierającymi do niego sygnałami o złym działaniu placówki.

Zmiana na stanowisku dyrektora DLS może nastąpić w niedługim czasie, ponieważ wkrótce ma zostać przeprowadzony konkurs na to stanowisko. Nie ma jeszcze dokładnego terminu, ale Ministerstwo Zdrowia wyjaśnia, że „trwają czynności przygotowawcze do przeprowadzenia postępowania”. Elżbieta Rusiecka-Kuczałek ujawniła „Pulsowi”, że Rada Społeczna Domu Lekarza Seniora powołała już nawet członków komitetu konkursowego. W jego składzie nie znaleźli się jednak przedstawiciele lekarzy, choć ona sama także kandydowała, by zwiększyć szanse na uwzględnienie stanowiska lekarzy i samorządu w toku wyłaniania nowego kierownictwa placówki. Niestety, pozostali członkowie rady nie uznali, że to konieczne.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum