15 grudnia 2017

Bez znieczulenia

Marek Balicki

Na nadzwyczajnym posiedzeniu, które odbyło się 27 października, czyli jeszcze podczas protestu rezydentów, Naczelna Rada Lekarska uchwaliła apel do lekarzy o ograniczanie czasu pracy do 48 godzin tygodniowo. Po kilku dniach spotkało się to z ostrą krytyką ze strony ministra zdrowia, który uznał, że wezwanie pracowników służby zdrowia, zwłaszcza lekarzy, do redukcji czasu pracy jest skandaliczne i haniebne, uderzające wręcz w podstawy etyki lekarskiej. Warto zauważyć, że apel NRL został uchwalony trzy dni po przyjęciu przez rząd projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który gwarantuje coroczny wzrost wydatków na ochronę zdrowia aż do osiągnięcia 6 proc. produktu krajowego brutto w 2025 r. Obciążenia finansowe dla budżetu państwa w ciągu 10 lat mają przekroczyć łącznie 500 mld zł. Dzisiaj wydajemy rocznie ponad 80 mld zł. Skala wzrostu wydatków w okresie najbliższej dekady będzie więc znaczna. Od początku transformacji, czyli od ponad 27 lat, publiczne nakłady na ochronę zdrowia wynosiły około 4,5 proc. PKB. Teraz ustawa ma zagwarantować osiągnięcie poziomu 6 proc. już w ciągu ośmiu lat.

W tym kontekście trudno się dziwić irytacji ministra, który uznał apel za kolejny akt protestu. Stanowisko samorządu lekarskiego przyjęte w takim momencie trudno interpretować inaczej, mimo zawartych w nim słów o „narastających głosach rozsądku środowiska lekarzy, którzy słusznie dostrzegają, że nadmierne obciążenie pracą wpływa negatywnie zarówno na jakość udzielanych pacjentom świadczeń zdrowotnych, jak i na możliwość regeneracji sił przez lekarzy”.

Gdyby rzeczywiście chodziło o ustalenie granic maksymalnego czasu pracy lekarzy, to stanowisko samorządu w tej trudnej i złożonej sprawie nie powinno ograniczać się do krótkiego apelu. Rzeczywistość wykonywania zawodu lekarza jest dużo bardziej skomplikowana. Normy prawne mówiące o 48 godzinach tygodniowo, do których odwołała się NRL, dotyczą zatrudnienia w jednym podmiocie leczniczym. A przecież wielu lekarzy wykonuje zawód w różnych formach prawnych i wielu miejscach oraz prowadzi indywidualną praktykę lekarską.

Złożoność problemu dostrzegł rzecznik praw obywatelskich, co wynika z treści jego wystąpienia do ministra zdrowia z 25 października. Rzecznikowi chodzi o ustalenie maksymalnych norm czasu pracy gwarantujących bezpieczeństwo pacjentów i lekarzy, zapewniających m.in. minimalny okres odpoczynku zatrudnionym w więcej niż
jednym miejscu, niezależnie od formy prawnej. Zaproponował też utworzenie publicznie dostępnego rejestru, w którym ujawniane byłyby wszystkie miejsca wykonywania zawodu przez lekarza, aby lepiej monitorować sytuację.

Wygląda na to, że członkowie NRL, uchwalając apel, nie znali jeszcze wystąpienia rzecznika praw obywatelskich. A jest do czego się odnosić i o czym dyskutować, zgodnie z niedawnymi zachętami prezesa NRL. Nie byłoby dobrze, gdyby rezultatem troski o lekarzy i pacjentów były pochopnie wprowadzone nadmierne restrykcje dotyczące wolności wykonywania zawodu. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum