12 września 2017

Lekarze w wojnie 1920

Karty historii

Małgorzata Skarbek

W historii sztuki wojennej Bitwa Warszawska jest przykładem rozstrzygającego manewru, którego zwycięski efekt osiągnięty został dzięki strategii dowódcy, rzetelnej pracy sztabu, wysokim umiejętnościom oficerów i dzielności żołnierzy na polu walki – piszą historycy wojskowości. Ta decydująca w dużej mierze o losach Europy bitwa była tylko częścią wojny toczonej w latach 1919–1920 we wschodniej i centralnej Polsce na wielkim obszarze. Wojsko odrodzonego państwa, dowodzone przez Józefa Piłsudskiego, obroniło kraj przed najazdem Armii Czerwonej i odrzuciło wroga daleko na wschód.

Należy pamiętać nie tylko o walczących na froncie żołnierzach, ale też o lekarzach i sanitariuszach, którzy w starciu 15 sierpnia 1920 r. i w całej wojnie polsko-bolszewickiej przyczynili się do zwycięstwa. Choć zwykle nie brali bezpośredniego udziału w walkach, nieśli pomoc rannym żołnierzom, czasami narażając własne życie. Mówiono o ich poświęceniu z szacunkiem i podziwem.

„Lekarze opatrywali nieraz w największym ogniu, a sanitariusze wynosili rannych kolegów w miejsce bezpieczniejsze wśród gradu kul karabinowych i działowych, nic też dziwnego, że niejeden lekarz był ranny, liczba zaś zabitych sanitariuszy sięgała nieraz 50 proc. ” – pisał we wspomnieniach legionista płk dr Stefan Rudzki. Poświęcenie, ale i organizacja wojskowej służby zdrowia zasługiwały na najwyższe uznanie. Tym większe, że młode państwo polskie miało bardzo mało czasu, zaledwie kilkanaście miesięcy, na zorganizowanie armii i zbudowanie służb medycznych. Od początku wojny we wszystkich oddziałach walczących na froncie wschodnim byli lekarze, na ogół ochotnicy, personel pomocniczy i sprzęt sanitarny. Trudności nastręczał transport rannych i chorych z obszarów objętych walkami. Jednak pod koniec 1919 r., gdy armia liczyła około 600 tys. żołnierzy, istniała już dobrze zorganizowana wojskowa służba zdrowia. Każda kompania dysponowała dwoma patrolami sanitarnymi. W punkcie sanitarnym batalionu pracował lekarz w stopniu od podporucznika do kapitana, a w pułku – od kapitana do majora. Po udzieleniu pierwszej pomocy  ranni byli odwożeni do głównego dywizjonowego ośrodka. Dobrze funkcjonowała sieć 170 szpitali, które dysponowały 60 tys. łóżek. Nie było ich za dużo, bo pod koniec 1920 r. dla rannych i chorych potrzeba było aż 90 tys. łóżek. Łóżka zapełniały się nie tylko po walkach, plagą terenów wschodnich były choroby zakaźne: grypa, zimnica, dur powrotny i plamisty, na które zapadali żołnierze, ludność cywilna, a także personel sanitarny. W tworzeniu wojskowej służby zdrowia brało udział wielu wybitnych lekarzy. Jednym z nich był gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, w czasie wojny lekarz frontowy, w późniejszych latach czynny polityk, premier II RP. Wśród jego licznych zainteresowań poczesne miejsce zajmowała higiena, efektem słynny projekt polowych ubikacji, zwanych „sławojkami”.

Lekarze, podobnie jak żołnierze, pochodzili ze wszystkich trzech zaborów. Byli także wojskowymi służącymi w różnych formacjach: carskich, pruskich i austriackich. Niektórzy  przybyli z Błękitną Armią gen. Józefa Hallera z Francji, byli także legioniści. Kończyli różne szkoły, jedni byli dojrzałymi życiowo i zawodowo fachowcami, inni dopiero startowali. Do takich należeli studenci uniwersytetów, zgłaszający się na ochotnika do służby, zwani w wojsku „medykami”. Płk dr Jerzy Nadolski wspominał: „Tydzień temu jeszcze byłem w Krakowie w klinice prof. Maksymiliana Rutkowskiego. Wszyscy i wszystko było pod ręką. Jaki kontrast! Tu przy kopcącej świeczce opatrunkami osobistymi, austriackimi, trzeba opatrywać rany wielkości dłoni”.

Cywilami byli także dwaj urolodzy: prof. Leon Kryński i prof. Maksymilian Rutkowski. Pierwszy po studiach pracował w Krakowie, a potem w Warszawie. Po wybuchu I wojny światowej został zastępcą naczelnego lekarza Wojskowego Szpitala Miejskiego. Przyjął także – na wiele lat – stanowisko szefa sanitarnego Polskiego Czerwonego Krzyża. W 1919 r. otrzymał stopień podpułkownika Wojska Polskiego i kierował Oddziałem Chirurgicznym Szpitala Ujazdowskiego.

Prof. Rutkowski także był klinicystą. Ukończył Uniwersytet Jagielloński. Prowadził uniwersytecką Katedrę i Klinikę Chirurgiczną oraz współpracował z innymi krakowskimi szpitalami. Od 1916 r. kierował grupą chirurgiczną na linii frontu w Królestwie Kongresowym i Karpatach. Po wybuchu wojny z bolszewikami został mianowany lekarzem – generałem brygady. Całe życie udzielał się społecznie, a podczas II wojny światowej, w czasie okupacji niemieckiej, działał w Radzie Głównej Opiekuńczej.

Innym bohaterem tamtych czasów był Antoni Stefanowski, który ukończył medycynę na uniwersytecie w Heidelbergu w 1914 r. Już w czasie studiów był instruktorem wojskowym miejscowej, tajnej polskiej „drużyniackiej” organizacji studenckiej. Po wybuchu wojny wstąpił do II Brygady Legionów, został lekarzem pułkowym i przebył kampanie wołyńską, bukowińską i karpacką. Podczas wojny polsko-bolszewickiej był szefem sanitarnym 9. Dywizji Piechoty. 24 czerwca 1920 r. dostał awans na lekarza – podpułkownika. Wkrótce jednak zachorował na tyfus, co uniemożliwiło mu służbę na froncie. W czasie pokoju zajmował się medycyną wewnętrzną. Leczył m.in. Stefana Żeromskiego, wchodził w skład konsylium w ostatniej fazie choroby Józefa Piłsudskiego. Zginął w Katyniu.

W Katyniu zginął także inny uczestnik wojny 1920 r. – Ludwik Wirszyłło, absolwent Uniwersytetu w Moskwie. Od 1919 r. pracował jako lekarz w 10. Pułku Artylerii Polowej, potem otrzymał awans na stopień majora. Po wojnie z bolszewikami pracował w Wojskowym Instytucie Higieny Sanitarnej. Podobny los spotkał dr. Kazimierza Maciejewskiego. Gdy Polska odzyskała niepodległość, był studentem medycyny Uniwersytetu w Dorpacie. Przerwał naukę i zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Jako młodszy lekarz słynnego 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich przeszedł cały szlak bojowy. Po zakończeniu działań wojennych kontynuował studia w Warszawie. Został okulistą, na Grodzieńszczyźnie zwalczał jaglicę, która wówczas była groźną chorobą. Pozostał lekarzem wojskowym. W 1939 r. Rosjanie wywieźli go do Kozielska, a następnie zamordowali w Charkowie. W ostatnich latach niezwykłą inicjatywę upamiętnienia jego osoby podjęli dwaj lekarze okuliści z 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach. Bracia Zbigniew i Krzysztof Kopocińscy, których rodzina wywodzi się z dawnych Kresów, zaproponowali posadzenie przed przychodnią w Żarach „Dębu Pamięci” i wkopania granitowej tablicy z inskrypcją. Przedsięwzięcie wspierał prof. Czesław Jeśman. Inicjatywę zrealizowano w 2011 r.

W 2016 r. bracia Kopocińscy sfinansowali także renowację pomnika ppłk. Kazimierza Malanowicza na Cmentarzu Antokolskim w Wilnie. Malanowicz również uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej, a potem pracował jako anatomopatolog na Uniwersytecie im. Stefana Batorego w Wilnie.

Kolejny zasłużony uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, Henryk Beck, ps. Nekander, Dr Bor, skończył medycynę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Pod wpływem znakomitego lekarza, prof. Adama Czyżewicza, specjalizował się w ginekologii. W 1918 r. wraz z Lwowskimi Orlętami brał udział w obronie miasta. W wojnie polsko bolszewickiej jako lekarz w stopniu kapitana pracował w pociągu sanitarnym. Potem był wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. W kampanii wrześniowej 1939 r. walczył w obronie stolicy. Po klęsce dotarł do Lwowa i tylko dzięki staraniom żony uniknął wywiezienia na Syberię. Wrócił do Warszawy. Ponieważ był pochodzenia żydowskiego, musiał się ukrywać. Był w AK. W Powstaniu Warszawskim kierował szpitalem polowym w Śródmieściu. Po kapitulacji pozostał w mieście, przeżył w ruinach kamienic, a nawet udzielał pomocy innym. Po zakończeniu wojny wyjechał do Wrocławia i krótko kierował Katedrą Ginekologii i Położnictwa.

Stefan Garczyński, lekarz psychiatra, w czasie I wojny światowej walczył w carskiej armii jako szef sanitarny jednej z rosyjskich grup wojskowych. Od grudnia 1917 r. brał udział w organizowaniu oddziałów polskich w Salonikach. W kraju został szefem sanitarnym 13. Dywizji Piechoty. Jego zasługą było zwalczenie tyfusu plamistego w jednostce. W wojnie polsko-bolszewickiej, w stopniu podpułkownika, trafił do Korpusu Lekarskiego „w grupie byłej armii gen. Hallera”. Z zaboru pruskiego pochodził Stefan Bolesław Szuman, wybitny lekarz i psycholog, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach. W 1914 r., jako lekarz chirurg, został wcielony do armii pruskiej. Pod pretekstem inwalidztwa udało mu się uzyskać zwolnienie ze służby. W czasie powstania wielkopolskiego podjął pracę w Szpitalu Polowym nr 707. Potem wstąpił do Wojska Polskiego. Po rozpoczęciu wojny polsko-bolszewickiej skierowano go na front w rejonie Lidy. W sierpniu 1920 r. walczył w obronie Warszawy. 28 sierpnia został mianowany majorem. W latach 20. studiował psychologię, filozofię i plastykę. Wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim, również po II wojnie światowej. Opublikował ponad 200 prac naukowych z zakresu psychologii, pedagogiki, psychologii rozwoju i wychowania. W czasie okupacji niemieckiej zajmował się tajnym nauczaniem, był w AK. Zmarł w 1972 r.

W służbie sanitarnej jako wolontariuszki pracowały także kobiety, wykazując się ofiarnością i odwagą. Zacytuję fragment wspomnień lekarza mjr. Jana Bularskiego z bitwy pod Radzyminem: „Ranni padali tuż koło pociągu (sanitarnego) na szosie. Idąc z księdzem kapelanem widziałem, jak krzyknął jeden z żołnierzy i osunął się ciężko na ziemię. (…) Zawołałem na spieszących obok żołnierzy, aby podnieśli rannego. Chwilę się zawahali. Wówczas, jak kula, spadła ze stopni pociągu jakaś siostra wolontariuszka, szczupła blondynka, podskoczyła do rannego i – nie bacząc na wątłe siły – dźwignęła go całkowicie z ziemi”. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum