10 października 2014

Między nami, Polakami

Janina Jankowska

Czy nie nudziły Państwa niekończące się dziennikarskie spekulacje, kto będzie ministrem w rządzie Ewy Kopacz? Zajmowały niemal 80 proc. czasu przeznaczonego na wiadomości i publicystykę we wszystkich możliwych stacjach. Nawet nieco oddaliła się Ukraina. A tymczasem w Internecie, na Salonie24, rozgorzała oddolna dyskusja o… emigracji. A właściwie o wzajemnym stosunku tych, co opuścili kraj, do tych, co w nim pozostali. I oto mamy nowe pole bitwy polsko-polskiej. Rozpoczął miejscowy bloger o ksywce Braciamokwe listem do „Mędrców z Emigracji”, czyli do konkretnych blogerów mieszkających poza Polską. Ojczyzna, jak widać, żywo ich interesuje, bo systematycznie dzielą się na tym portalu swoimi opiniami, tzn. krytycznymi uwagami. A tego to my, Polacy, po obu stronach oceanu, nie lubimy. Muszę przyznać, że zaczęło się bardzo elegancko: „Szanowni Rodacy na emigracji! Siedzicie sobie mniej lub bardziej wygodnie (ale zdecydowanie wygodniej niż większość z nas) i błyskotliwie analizujecie naszą krajową niemożność”. Tu przedstawiono znaną listę owych „niemożności”: układy, sitwy, sprzedajne sądownictwo, tumiwisizm, cwaniactwo, ustawiane przetargi i wszechobecna korupcja plus dyktatura biurokracji. Do tego obcy kapitał zwolniony z podatków i uginający się pod ciężarem przepisów i kontroli polscy przedsiębiorcy oraz – tu skracam – edukacja i media służące ogłupianiu, w efekcie „młodzi nie mają znać historii, za to wcześnie wchodzić w sex”. W obliczu tych klęsk autor zwraca się do rodaków zagranicą: „A ja się pytam: dlaczego Was tu nie ma? ZABRAKŁO WASZEJ WIEDZY, ODWAGI, UMIEJĘTNOŚCI, ZDECYDOWANIA!”. Trudno się nie zgodzić. Wyjeżdżają z kraju ludzie najbardziej rzutcy, przedsiębiorczy, odważni.
Nie wchodząc w polityczne oceny ostatnich siedmiu lat, jedno możemy uznać z pewne. Nie udało się rządom Donalda Tuska stworzyć w kraju takich warunków (co obiecywał), by Polacy chcieli masowo wracać z emigracji. 2 mln naszych obywateli pracuje dziś na rzecz gospodarek Niemiec, Anglii, Irlandii, Szwecji itd. Jedni ściągają rodziny, inni finansują je w Polsce, a więc jakaś tam część ich dochodów dociera do ojczyzny.
Dyskusja internetowa przybrała ostre formy. Jedni odbierali emigrantom prawo do wypowiadania się na temat spraw, w których nie uczestniczą, bo dokonując wyboru, „wypisali się z polskiej wspólnoty”. Emigranci, którzy poczuli się odrzuceni, różnie reagowali. „Kto pierwszy zwrócił uwagę na ťpolskie obozy koncentracyjneŤ? Nie Wy, mądrale w Polsce, tylko my, emigranci”. Inny dyskutant pogardliwie stwierdzał, że nie ma zamiaru wracać z „normalności do społeczeństwa nienawistników”. „Jesteście profilaktycznie wrogo nastawieni do otoczenia, a nawet do samych siebie, torpedujecie inicjatywy ludzi, którzy działają bezinteresownie dla dobra Waszego” – podkreślał. Inny opisywał, jak próbował wrócić do kraju: założył biznes, który został zniszczony przez urząd skarbowy.
„Do Polski nie można wrócić z jednej prostej przyczyny, że poziom debilstwa zabije każdą inteligentną jednostkę. (…) Nie da się ukryć, że aby dostać pracę w Public Service [administracji] w Australii, trzeba przejść testy IQ. Stąd sprawność tego systemu przebija 5-krotnie sprawność urzędasów w Polsce”. Inny bloger ze smutkiem pisał: „Moje dziecko w ramach wymiany studentów medycyny było w Polsce na praktyce, w Krakowie. Dziecko, które nie znało Polski z własnego doświadczenia, poznało ją niestety ze złej strony. Powiedziało mi potem: ťTata, nie oszukuj się. Czy nie widzisz, jaki stosunek ci ludzie mają do siebie?Ť. Była to dla mnie gorzka do przełknięcia pigułka, bowiem jako ojciec starałem się Polskę zawsze przedstawiać w pozytywnych barwach”.
Jest problem. I nie tylko demograficzny. Za 20, 30 lat składki pracujących nie pokryją kosztów utrzymania przyszłych emerytów. Coś bardzo niedobrego pogłębia się w relacjach między Polakami. To zjawisko dosięga już oddalonych od siebie o tysiące kilometrów.
Tekst notki blogera Braciamokwe nie był atakiem na emigrację, raczej wyrazem naszej bezradności. Bezradności generalnej, także w sposobie komunikowania się kraju z polską diasporą. Blogi i wypowiedzi Polaków mieszkających zagranicą odbieram jako wyraz bliskości, potrzebę utrzymania związków z krajem. Nawet jeśli ich opinie są krytyczne i czasem niesprawiedliwe, to jednak świadczą, że interesują się Polską, że im na kraju zależy. Nie ma sensu wytykać, że wyjechali, by polepszyć swój byt. Mieli prawo. Nam i państwu powinno zależeć, by z tymi Polakami nie tracić kontaktu. Znam wielu (wybitnych), którzy są gotowi bez zysku coś dla tego państwa i jego mieszkańców zrobić. Znam też wiele przykładów kompletnego braku zainteresowania ze strony polskich władz takimi propozycjami. Od lat 90. to się nie zmienia. Można by na ten temat pisać księgi, ale po co? Nikt ich nie przeczyta. Powiem zatem krótko: nie dajmy się skłócać.
Po prostu dlatego, że lepiej się żyje, gdy się ma w duszy radość, a nie zawziętość.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum