3 lutego 2009

SMS z Krakowa – Polowanie na muchy

Klimat Krakowa zawsze polegał na umiejętności przekształcania spraw drugorzędnych w pierwszorzędne, a pierwszorzędnych w mniej istotne. Zilustrujmy rzecz przykładami.

Oto niech na całym świecie wojna (czytaj: kryzys), a w Krakowie płoną namiętności wokół planowanego od kilku lat Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Czesława Miłosza (przez chwilę nawet przenoszonego do Warszawy), którego przeciwnicy wystąpili z ideą podobnego Festiwalu, tyle że pod wezwaniem Józefa Korzeniowskiego (Conrada). Kogóż to nie ma wśród stron sporu? Instytut Wydawniczy „Znak” z Jerzym Illigiem na czele, Instytut Książki dowodzony przez Grzegorza Gaudena, prezydent Krakowa, poeta Adam Zagajewski, sekretarz poetki Michał Rusinek, Fundacja „Tygodnika Powszechnego”, Polskie Radio, wreszcie kilkunastu wysokich urzędników. Jak rzecz się skończy, jest bez znaczenia, bo przecież nie chodzi o to, by króliczka złapać…

Przejdźmy na grunt medycyny, a ściślej korupcji, która niejedno ma imię. Kraków, czy ściślej Uniwersytet Jagielloński, błysnął przed bodaj trzema laty w tej kwestii, zrywając z zatrudnianiem się kadry naukowej w kilkunastu miejscach pracy. Naganny niewątpliwie proceder został dzięki temu ukrócony, i to za przykładem UJ w skali kraju. Teraz mamy kolejną inicjatywę z tego samego podwórka (do poduszki dla posła Kłopotka). Oto nowy prorektor UJ ds. Collegium Medicum, prof. Wojciech Nowak, poinformował, że uczelnia zamierza ukrócić zjawisko zatrudniania przez kierowników katedr, instytutów i klinik członków własnej rodziny
w podlegających im placówkach. Padły publicznie prominentne nazwiska. Rekordzista z niewielkiej urologii zatrudniał aż 3 krewnych. W Collegium Medicum zawrzało, stosowna komisja doliczyła się 49 takich „związków”. Oczywiście nepotyzm to zaledwie nieznaczny procent znanej od stuleci patologii, ale trudno nie dostrzec, że tylko takim publicznym smaganiem biczem po czułych miejscach można ją osłabić. Kto będzie następny?

Podobny charakter, choć w innej przestrzeni, ma inicjatywa zawiązanego 2006 r. w Krakowie Polskiego Towarzystwa Prawa Medycznego (należą m.in. A. Zoll, M. Safjan, M. Nesterowicz, M. Filar, E. Zielińska), któremu przewodzi dr Jolanta Orłowska-Heitzman, skądinąd Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. Oto na wzór Komisji Sejmowej „Przyjazne Państwo” (Palikota i do niedawna Poncyliusza) Towarzystwo wystąpiło z inicjatywą skatalogowania absurdów dotyczących prawa medycznego. Na konferencji prasowej w krakowskiej Izbie Lekarskiej 30 grudnia 2008 r. przedstawiono mediom dokument (ok. 50 stron), przedstawiający nonsensy dręczące lekarzy na co dzień, gdzie znalazły się takie zapisy, jak prawo położnych do wydawania świadectw zgonu, przy równoczesnym pozbawieniu tych uprawnień lekarzy pogotowia ratunkowego. Dokument ma charakter „rozwojowy”, bo pominął chyba przez przeoczenie rozmaite rozporządzenia NFZ, ale niewątpliwie jest krokiem we właściwym kierunku. Towarzystwo ma swój portal internetowy i serdecznie zaprasza do uzupełniania swego raportu. Jest o czym pisać.

Wasz Cyrulik z Rynku Głównego

PS Na koniec muszę się pokajać. Ma oczywiście rację p. Paweł Rynkiewicz, który napisał do redakcji „Pulsu”, prostując moją informację, jakoby Ewa Demarczyk debiutowała w Kabarecie „Cyrulik” w 1961 r., jako studentka I roku medycyny. W rzeczywistości była wtedy studentką architektury Politechniki Krakowskiej. Następnie przeniosła się do PWST, którą ukończyła w 1966 r. Tak to jest, jak wszystko się człowiekowi kojarzy
z medycyną. Przepraszam.

Archiwum