1 sierpnia 2013

Umina, pani na zamku Dunaiecz

Kilka samochodów wojskowych podjechało rankiem 31 lipca 1946 r. pod zamek w Niedzicy nad Dunajcem.
Andrzej Benesz w obecności świadków odnalazł pod ostatnim stopniem schodów przed bramą górnego zamku ołowianą tubę o długości 18 cm i grubości 3,5 cm. Wewnątrz znajdowały się splecione rzemienie przypominające inkaskie kipu z dalekich Andów. Na końcach 12 rzemieni umocowane były złote blaszki, a na trzech z nich widniały słowa: „Dunaiecz”, „Vigo”, „Titicaca”. Od razu rodziło to domysły o miejscu ukrycia legendarnego indiańskiego skarbu El Dorado.
Kim był Andrzej Benesz? Sekretarzem komitetu Stronnictwa Demokratycznego w Bochni, co znakomicie ułatwiało mu odkrywanie tajemnic jego rodu. Jeszcze jako student, w latach 30. XX w., odnalazł w kościele św. Krzyża w Krakowie pewien testament i akt adopcji swojego pradziada Antoniego. Zacny przodek był potomkiem Sebastiana Berzeviczego, szlachcica ze spolonizowanej rodziny węgierskiej budowniczych zamku w Niedzicy nad Dunajcem w XIV w. Zanim nadeszła epoka romantyzmu, modne były wśród szlacheckiej młodzieży dalekie wyprawy w nieznane miejsca. Także Sebastian przez Wenecję dotarł do peruwiańskiego Cusco, dawnej stolicy inkaskiego imperium. Pogoń młodzieńca za przygodą i zapewne majątkiem skończyła się, kiedy nadeszła miłość. Sercem jego zawładnęła przepiękna Indianka pochodząca z królewskiego rodu Inków, niegdyś władającego połową kontynentu.
Owocem uczucia była córeczka, której nadano imię Umina. Szczęście przerwały dramatyczne wydarzenia. Śmierć małżonki Sebastiana, ale przede wszystkim drugie i ostatnie powstanie indiańskie wzniecone przeciw hiszpańskim konkwistadorom. Zanim w 1780 r. wybuchła rewolta, Umina dorosła do zamążpójścia. Wydano ją za potomka także królewskiego rodu. Niewykluczone, że najbliżsi Sebastiana zaangażowani byli w powstanie przeciwko kolonizatorom. Niedaleko zatem było już do plotki, jakoby Berzeviczy znał tajemnicę złotego skarbu Inków. Sebastian, żeby uchronić rodzinę, wywiózł ją w 1786 r. do znanej mu Wenecji. Tam urodził się syn Uminy, Antoni. Niestety, hiszpańscy agenci w romantycznym mieście zgładzili zięcia polskiego szlachcica i ojca jego wnuka. Chcąc skuteczniej chronić bliskich, Sebastian wywiózł Uminę i Antoniego do rodzinnego zamku nad Dunajcem. I to nie pomogło. W niewyjaśnionych okolicznościach Umina zostaje zasztyletowana przy wejściu do kaplicy górnego zamku. Morawsky Krumlov niedaleko Brna na Morawach miał być ostatnią szansą uratowania ukochanego wnuka przed hiszpańskimi siepaczami. Chłopca oddano pod opiekę ubogiego krawca i kościelnego Wacława Benesza, dalekiego kuzyna Sebastiana. W dzień inkaskiego Nowego Roku, 21 czerwca 1797 r., na niedzickim zamku Sebastian spisał testament, który był jednocześnie aktem adopcji wnuka. Na chrzcie dostał nie tylko imię Antoni, ale również nazwisko nowego opiekuna – Benesz. Rok później Antoni został wpisany do ksiąg parafialnych jako syn Wacława i Anny Beneszów. Wkrótce Sebastian Berzeviczy zmarł w klasztorze Augustynów w Krakowie, dokąd został przywieziony ranny w wyniku pojedynku. Antoni już bezpiecznie dożył dorosłego wieku w Krumlovie i, ożeniony w 1826 r. z Barbarą Rubinowską, doczekał się ośmiorga dzieci, jednak w większości zmarły wcześnie. Jedynie syn Ernest dożył wieku dorosłego. Zarówno on, jak i jego potomkowie mało interesowali się indiańskim pochodzeniem, zresztą nie zawsze w zgodzie ze swoją wolą. Dopiero urodzony w 1918 r. Andrzej pokazał światu burzliwe dzieje rodzinne. To on uparcie dążył do potwierdzenia w dokumentach swojego pochodzenia od rodów Berzeviczych – Beneszów. Jednak po znalezieniu dziwnego kipu w Niedzicy nadeszły kolejne tragiczne wydarzenia. Większość świadków tego sensacyjnego odkrycia zginęła w tajemniczych okolicznościach. Wtedy zrodził się kolejny mit o klątwie wiszącej nad polskimi powiernikami tajemnicy El Dorado. Sam Andrzej Benesz zaprzestał dalszych dociekań. Czas mijał. Potomek Beneszów został wicemarszałkiem Sejmu PRL i prezesem Polskiego Związku Żeglarskiego.
26 lutego1976 r. zginął w niewyjaśnionych okolicznościach na drodze między Kołem i Koninem. Ponoć dzień wcześniej, w wigilię 16. urodzin swego jedynaka, przekazał mu tajemnicę dziedziczoną przez cztery pokolenia rodu Berzewiczych – Beneszów. Czyżby klątwa Inków znowu dała o sobie znać? A może wątek sięgający zamku w Niedzicy jest owocem fantazji Andrzeja Benesza?

Jacek Walczak

Archiwum