9 września 2019

Zdrowie. Nijakie barwy kampanii

Małgorzata Solecka

Stan służby zdrowia uzyskał najwięcej – 55 proc. – wskazań jako najważniejszy temat kampanii wyborczej w sondażu Kantar, przeprowadzonym dla „Faktów” TVN. W sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” konieczność poprawy trudnej sytuacji w ochronie zdrowia jako najważniejszy problem do rozwiązania wskazało niemal czterech na pięciu Polaków. Patrząc na te wyniki, można byłoby sobie wyobrazić, że komitety wyborcze czeka prawdziwa bitwa na programy dla zdrowia. Można byłoby, potrzebna byłaby jednak naprawdę bujna wyobraźnia.

Bo programy już są. I wynika z nich to, co zawsze. Z jednej strony okrągłe zdania – o wyższości ewolucji nad rewolucją, braku społecznej zgody na radykalne zmiany i kontynuowaniu dobrych zmian, które przecież już się dzieją. To po stronie rządzących. Z drugiej – obietnice mocno na wyrost, jak ta o czasie oczekiwania na SOR (godzina!) czy na wizytę u specjalisty (trzy tygodnie!). To główna siła opozycji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zarówno jedni, jak i drudzy mają do powiedzenia Polakom na tematy związane z ochroną zdrowia tyle samo i to samo. Nic.

To „nic” jest szczególnie wymowne w wymiarze finansowania. Najważniejsi politycy PiS mówią o realizacji ustawy „6 proc. PKB na zdrowie”, stałym i już widocznym wzroście finansowania – w sytuacji, gdy relacja nakładów na zdrowie do bieżącego PKB spadła (skutek zapisania w ustawie reguły N-2, czyli odnoszenia nakładów do PKB sprzed dwóch lat). Premier Mateusz Morawiecki publicznie mówi, że „jeśli PiS wygra wybory, na służbę zdrowia wydamy 160 mld zł”, zapominając dodać, że te 160 mld zł będzie za dobrych kilka lat (nawet nie w następnej kadencji Sejmu) i że lwia część tych środków będzie pochodzić ze składki zdrowotnej. Zaangażowanie budżetu państwa ma być, jak wynika ze wszystkich prognoz, tak niewielkie, jak to tylko możliwe. PiS udaje więc, że problem zwiększenia finansowania został rozwiązany i minister Łukasz Szumowski (kandydujący z „jedynki” w Płocku) może się skupić na swojej „piątce” – pięciu priorytetowych obszarach. To równocześnie program Prawa i Sprawiedliwości na następną kadencję, nawet, jeśli Szumowski nie kontynuowałby misji ministra zdrowia.

Owa „piątka Szumowskiego” to: demografia, specjaliści, ocena jakości, edukacja i choroby cywilizacyjne.

Demografia, czyli opieka długoterminowa, dzienna opieka nad seniorami. Również, to ważne, zmiana pozycji szpitali powiatowych (największej, jak pokazuje opublikowany w drugiej połowie sierpnia raport NIK, ofiary sieci szpitali) w systemie, by placówka powiatowa (niekoniecznie szpital działający w trybie ostrym) zapewniała opiekę populacyjną. Również, może nawet przede wszystkim, nad seniorami, bo opieka nad osobami starszymi powinna być zapewniona blisko ich miejsca zamieszkania.

Specjaliści? Minister zauważa problem kolejek do świadczeń w AOS, ale też na SOR. Recepta, o jakiej mówił na konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości? Kształcenie kadr. I uregulowanie relacji między POZ, AOS i lecznictwem specjalnym.

Ocena jakości: pacjent ma prawo wiedzieć, jaką jakość leczenia gwarantują poszczególne placówki. To będzie możliwe, gdy rozwiną się np. rejestry kliniczne. Pytanie, jakie będą konsekwencje tej wiedzy? Pacjent będzie wiedział, w którym szpitalu jest większa szansa na sukces terapeutyczny, a szpital będzie leczył większą liczbę pacjentów w ramach tego samego (lub minimalnie większego) ryczałtu? Sieć szpitali, co również wykazał raport NIK, ostatecznie zerwała z mechanizmem polegającym na tym, że pieniądze idą za pacjentem (w znaczącej części świadczeń).

Edukacja. Ten motyw bardzo mocno wybrzmiewał w trakcie debaty „Wspólnie dla zdrowia”. Bez zwiększenia świadomości zdrowotnej obywateli trudno w ogóle myśleć o zbilansowanym systemie ochrony zdrowia, bo popyt na świadczenia zdrowotne będzie wręcz nieskończony. Jednym z pomysłów ministra jest mocniejsze wprowadzenie tematyki zdrowotnej do edukacji szkolnej. To konkret, ale wymagający ścisłej współpracy z MEN. Czy będzie możliwa?

Brak edukacji przynosi skutki w obszarze chorób cywilizacyjnych – w onkologii, kardiologii, diabetologii. Wszędzie tam potrzebne są zmiany, by tych pacjentów, dla których na pierwotną profilaktykę jest za późno, skutecznie i ekonomicznie leczyć. A także edukować. Jak? Za co? Co z nowoczesnymi terapiami?

Obietnic nie szczędzi Koalicja Obywatelska. Po pierwsze, wyższe finansowanie. Na ochronę zdrowia mają być przeznaczone dodatkowe dziesiątki miliardów złotych (20, 30) z akcyzy na tytoń i alkohol. Ale gdy media i eksperci dopytują się, jakie wydatki obecna opozycja po dojściu do władzy zetnie (bo przecież te pieniądze na coś dziś są wydawane), odpowiedzi brak. Zarówno rządzący, jak i pozostający w opozycji politycy dwóch głównych ugrupowań muszą wiedzieć, że bez wskazania źródeł finansowania – dodatkowych źródeł finansowania – pieniędzy na zdrowie więcej nie będzie. Obietnice KO nie różnią się więc, co do meritum, od zaklęć PiS, że pieniędzy jest więcej i będzie „bardzo dużo więcej”, jak mówił w telewizji publicznej Konstanty Radziwiłł.

Ochrona zdrowia znalazła się na trzecim miejscu w „szóstce Schetyny”, czyli ofercie programowej dla Polaków na nadchodzącą kadencję. Wyborcy usłyszeli zapewnienie, że Koalicja Obywatelska będzie kontynuowała projekt europejskiej ochrony zdrowia – to nawiązanie do obietnic złożonych podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego. W ramach tejże czas oczekiwania na wizytę u specjalisty ma być skrócony do 21 dni, a oczekiwanie na pomoc na SOR – do godziny. – Po godzinie każdy pacjent musi być po badaniach, diagnozie i lekarskiej decyzji – mówił Schetyna, prezentując program, pokazując tym samym, jak niewielki ma kontakt z rzeczywistością. Chyba że mowa o perspektywie dekady, może nawet dwóch.

Europejskie standardy mają być zapewnione w onkologii. – W ciągu siedmiu lat wyleczalność raka w Polsce osiągnie poziom notowany w najbardziej rozwiniętych krajach Europy Zachodniej. Będzie to dotyczyć każdego zakątka kraju. Rak na wsi niczym nie różni się od raka w mieście – podkreślał lider KO.

Konkretną propozycją jest bilans pięćdziesięciolatka (z pełnym pakietem koniecznych badań) i radykalne rozszerzenie kalendarza finansowanych przez państwo szczepień ochronnych. To dobre pomysły, rodzi się tylko pytanie, dlaczego o rozszerzenie kalendarza szczepień ochronnych o podstawowe, w dzisiejszych realiach, szczepienie przeciw pneumokokom pediatrzy i immunolodzy musieli zabiegać długich osiem lat, a decyzja zapadła dosłownie tuż przed wyborami 2015 r.? Nie dodaje to wiarygodności nawet słusznym propozycjom KO.

Podobnie zresztą rzecz się ma z zapowiedzią deideologizacji obszaru zdrowia prokreacyjnego: pełna dostępność badań prenatalnych, opieka okołoporodowa na najwyższym europejskim poziomie, bezwarunkowa możliwość znieczulenia przy porodzie, którą obiecywała jako minister zdrowia Ewa Kopacz już w 2011 r. Bezlitośnie zresztą wytykano jej wtedy, że trzy lata wcześniej mówiła, iż poród bez żadnej ingerencji medycznej (w tym znieczulenia) jest wpisany w naturę kobiety.

Swoje propozycje przedstawiła pod koniec sierpnia lewica: wszystkie leki na receptę dostępne za opłatą ryczałtową (5 zł; warto przypomnieć, że podobne rozwiązanie z ryczałtem na poziomie 8–9 zł za lek rozważało cztery lata temu Prawo i Sprawiedliwość), maksymalny czas oczekiwania na wizytę u specjalisty – 30 dni. – Życie i zdrowie ludzkie nie może być towarem. System ochrony zdrowia i życia nie może być przedmiotem komercyjnym. Nie może być tak, że bogatszy jest zdrowszy, bo ma więcej pieniędzy od biednego – mówili politycy lewicy. To wszystko będzie możliwe, jeśli zwiększy się finansowanie ochrony zdrowia – 6,8 proc. PKB do 2022 r., 7,2 proc. dwa lata później. Lewica ma też cały pakiet rozwiązań ideologicznych – koniec z klauzulą sumienia dla lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia, legalna aborcja do 12. tygodnia ciąży i finansowanie procedury in vitro ze środków publicznych.

Dość egzotyczna koalicja PSL z częścią polityków Kukiz’15 balansuje na granicy progu wyborczego (ale tradycyjnie ludowcy w wyborach ostatecznie wykręcają lepszy wynik, niż wynika z sondaży). Odżegnują się od „wojny ideologicznej” (czyli większości postulatów lewicy związanych ze sferą seksualności). Ale partia Władysława Kosiniaka-Kamysza sprawy zdrowia traktuje poważnie. Najlepszym dowodem (i najmocniejszą realną wiadomością dla wyborców) było niewpuszczenie na listy Pawła Skuteckiego, posła popierającego ruch antyszczepionkowy. Gdyby polityków rozliczać tylko za czyny, nie za deklaracje, lider ludowców już na starcie kampanii jako jeden z nielicznych miałby na swoim koncie punkty dodatnie. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum