14 listopada 2016

Ze smutkiem i nadzieją

Janina Jankowska

Tyle nagromadziło się w ostatnich czasach wydarzeń, a wszystkie ważne lub boleśnie dotykające, dla mnie najmocniej – odejście Andrzeja Wajdy. Pożegnanie z polskim inteligentem, głęboko obecnym we współczesnej kulturze, a jednocześnie jakże bliskim wielkim romantykom, bohaterom powieści Stefana Żeromskiego. Ubóstwianym również przez tych, którzy historię Polski woleliby zamknąć na klucz w pracowniach naukowych i archiwach. Taki paradoks. Dla mnie Andrzej Wajda, nawet w najtrudniejszych dla wolnego słowa czasach, był artystą przewodnikiem po polskiej historii. Jego filmy towarzyszyły mi przez całe dorosłe życie, od „Kanału”, „Popiołu i diamentu”, po „Katyń” iWałęsę”. Mógłby powiedzieć za Żeromskim: „Byłem zawsze jak dobosz, który biegnie bez tchu obok spracowanego szeregu, znany takt wybijając pałkami”. Jego filmy obejmowały ciąg polskich losów, ale zawsze były autorskimi komentarzami do naszej historii. Z niektórymi nie zgadzałam się, ale zawsze inspirowały mnie w myśleniu o Polsce. To był twórca dźwigający misję. Mój Boże, to takie dziś niemodne słowo. Oglądając ostatnią debatę kandydatów na prezydenta USA, przeraziłam się stopniem brutalizacji języka polityki, miejscami schodzącego do poziomu magla. I to gdzie? W jądrze demokracji naszego globu, gdzie ważą się losy świata. Nam jeszcze do tego daleko, myślę z ulgą. Tymczasem z Europy dochodzą kolejne informacje o aktywności młodych potomków najstarszej demokracji europejskiej, którzy po Brexicie postanowili oczyszczać Wyspy Brytyjskie z „obcych”, czyli Polaków i pewnie innych Słowian. Czasem ze skutkiem śmiertelnym. Wtedy władze polskie oburzają się i wysyłają do Anglii swoich ministrów. Wyniki tych podróży nie są znane opinii publicznej, bo jeśli nie ma afer, to dziennikarze nie interesują się dalej danym tematem. Tymczasem ci sami ministrowie, podróżujący w obronie bitych w Anglii Polaków, często nie zauważają, że w naszej ojczyźnie dzieją się rzeczy podobne do tych, które mają miejsce w Europie. Jaki z tego wniosek? Nie jesteśmy ani gorsi, ani lepsi. Świat się brutalizuje. Nie jest temu winien Donald Tusk z ideą ciepłej wody w kranie ani Jarosław Kaczyński z niezagojoną raną po stracie brata. Donald Tusk przed porażką wyborczą umknął do Komisji Europejskiej, co uważam za dobrą dla Polski okoliczność (nie ze względu na jego nieobecność w kraju, ale na obecność we władzach UE, czego nie doceniamy należycie). Problem w tym, że Jarosław, mimo wygranej, osobistą ranę przenosi na poziom państwowy. Polityk z jednej strony wybitny, z drugiej nieustannie poszukujący wroga. Przez jednych uwielbiany, ale przez sporą część społeczeństwa znienawidzony. Prawdą jest, że Jarosław Kaczyński ma koncept, zbudował swoją wizję silnej Polski w Europie. Jednocześnie nie wykazuje chęci, by o tym projekcie z kimkolwiek dyskutować. Ani z opozycją, ani wewnątrz własnego obozu. Realizację swojej wizji powierza posłusznym i często bardzo miernym. W tym gronie wybijają się jednostki ambitne, krzykliwe, niebudzące zaufania w społeczeństwie, a nawet w sporej jego części wywołujące reakcje alergiczne. Jak w każdym zespole są też ciężko pracujący, mało widoczni, to oni pchają ten wózek. I wreszcie pojawia się też postać nowa, z którą nie tylko Jarosław Kaczyński wiąże wielkie nadzieje – Mateusz Morawiecki. Nie będzie mu łatwo. Opozycja z góry rzuca się na każdy projekt rządu, by rozerwać go na strzępy, niezależnie od meritum. Nie ma miejsca na spokojną analizę projektów i skutków ich wejścia w życie. U naszych polityków liczy się najczęściej tylko interes ich partii. W tej smutnej sytuacji pojawiło się światełko w tunelu. Budzi się społeczeństwo obywatelskie, które wkracza do gry tam, gdzie podejmowane są decyzje państwowe. Przykładem środowiska „pro life”, które przygotowały restrykcyjny projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Reakcją był „czarny poniedziałek”, czyli protest kobiet w obronie prawa do wolnego wyboru. I protestujące, jak w porządnym kraju demokratycznym, tę pierwszą bitwę wygrały. Dzięki nim premier Szydło przedstawiła pakiet ochrony dla kobiet w trudnych ciążach i dla wszystkich rodzin wychowujących dzieci specjalnej troski. Cieszmy się, że władza ustąpiła, że (niezależnie od motywów decyzji) uszanowała głos społeczeństwa. Dajmy jej teraz szansę. ■

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum