29 sierpnia 2015

Nowe wraca

Chocholi taniec z ustawami zdrowotnymi już się zaczął. Wszystkie dotyczą pakietu kolejkowo-onkologicznego. Ustawa przywraca też obowiązek posiadania skierowań do dermatologa i okulisty od lekarza rodzinnego. Kompletny idiotyzm.
Mój znajomy w czasie golenia stwierdził, że nie widzi na jedno oko. W przychodni rejestratorka nie chciała zapisać go do okulisty bez skierowania od lekarza rodzinnego. Teraz jest ślepy na jedno oko. Przyczyną był zator tętnicy ocznej. Sprawa nieodwracalna. Drugi mój znajomy skarżył się na łzawienie i uporczywy świąd spojówek. Też musiał uzyskać skierowanie do okulisty.
Pewien młody playboy złapał trypla i wstydził się „to coś” pokazać lekarce rodzinnej. Poszedł bezpośrednio do dermatologa, ale już prywatnie.
Na temat skierowań do specjalistów pisałem już w „Pulsie” (nr 8-9/2013). Pacjent sam sobie powinien wystawiać skierowanie do specjalisty! Korzyści z tego będą znaczne, m.in. skrócenie kolejek. Jak to rozwiązać technicznie?
Każdy pacjent choćby na skrawku papieru wypisze sobie skierowanie (musi tam wpisać imię, nazwisko i PESEL).
A oto przykłady niektórych skierowań pisanych przez pacjentów: do neurologa – „w nerwach jestem”, do psychiatry – „chyba niedługo zwariuję”, do chirurga – „krew mnie zalewa”, do ortopedy – „widać, że kuleję”.
Minister zdrowia proponuje, by od 2016 r. pielęgniarka mogła wypisywać skierowanie na niektóre badania diagnostyczne i recepty na niektóre leki.
Już to widzę, jak dyżurny lekarz na nocnym dyżurze zwraca się do ładnej pielęgniarki: – Zosieńko wypisz receptę do szpitalnej apteki na 250 ml spirytusu vini. Musimy się trochę odkazić. Fajna sprawa.

Jerzy Borowicz

Archiwum