9 stycznia 2017

Wigilia w trudnych czasach

Jarosław Kosiaty

Z męczeni sprzątaniem, gotowaniem i świątecznymi zakupami, a może i długą podróżą, siadamy wspólnie  przy wigilijnym stole. Jedno miejsce zostawiamy puste, dla niespodziewanego gościa… Przełamujemy się opłatkiem, śpiewamy kolędy…

Boże Narodzenie to jedno z najstarszych świąt kościelnych, którego tradycja sięga IV w. W Polsce od XIV w. była również używana nazwa „gody” (staroruskie god oznaczało rok, święto lub ucztę). Słowo wigilia pochodzi z języka łacińskiego (vigiliare – czuwać oraz vigilia – nocna straż) i określa dzień przed ważnym świętem. W naszym kraju Wigilia Bożego Narodzenia od lat posiadała bogatą obrzędowość, wywodzącą się jeszcze z wcześniejszych, przedchrześcijańskich obchodów przesilenia zimowego.

Barbara Ogrodowska pisze w książce „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce”: „liczne legendy i podania ludowe opowiadają o kwiatach zakwitających w noc wigilijną pod śniegiem, np. kwiecie paproci, który kwitnie w Wigilię o północy i świeci w nocy (podobnie jak w noc świętojańską), o drzewach, które o północy na chwilę okrywają się zielenią, o cudownej przemianie wody w rzekach i studniach w miód i wino, o tym, że ziemia drży, otwiera się i pokazuje ukryte w niej skarby, a kamienie, nawet najcięższe, obracają się i podskakują z radości. Według jednego z najbardziej znanych podań w noc wigilijną, o północy, zwierzęta mogą przemawiać ludzkim głosem. (…) Powszechna jest także wiara, że w noc wigilijną dusze zmarłych mogą zstępować na ziemię i przebywać wśród swoich bliskich. Dlatego w Wigilię pozostawiano dla nich uchylone furtki i drzwi wejściowe, resztki jedzenia na stole i okruchy opłatka…”.

Ten radosny z założenia czas oczekiwania miał szczególne znaczenie w tragicznych latach wojen, niewoli, tułaczki
z dala od rodzinnego domu, w które obfitowała historia Polski. Cofnijmy się do 1915 r. i posłuchajmy wspomnień Józefa Kapuścińskiego, żołnierza 77 Samborskiego Pułku Piechoty armii austro-węgierskiej*: „Wieczór wigilijny. (…) my, Polacy, porwani zapałem i tęsknotą zaczęliśmy śpiewać kolędy: »Wśród nocnej ciszy«, »Bóg się rodzi«, »W żłobie leży« i wiele innych. Śpiewaliśmy pełni uniesienia i żalu do nieba, że nie ma sposobu na to, aby zapobiec wojnie, że nie pokarze tak solidnie tych Moskali, którzy chcą cały świat zagarnąć dla siebie. Kiedy tak śpiewamy, w chwilach przerwy uszy nasze łowią echo pieśni z tamtej strony, od Moskali. I o dziwo… Z tamtej strony dochodzą nas echa tej samej kolędy »Wśród nocnej ciszy«. A więc to nie Moskale, ale Polacy! Tym odkryciem ucieszyliśmy się bardzo.

Wyszliśmy na przedpole i zaczęliśmy wołać: Panowie Polacy, nie strzelajcie, obchodzimy święta. Z tamtej strony powtórzyło się to samo życzenie. I tak nieoficjalnie zawarliśmy rozejm. Nasze patrole i tamte zbliżyły się
do siebie. Częstowały winem, papierosami, chlebem, czekoladą. Święta mieliśmy zatem spokojne. Na drugi dzień świąt na naszym odcinku przyszła do nas dobrowolnie cała patrol rosyjska, złożona z Polaków i Moskali. Ale tuż zaraz po świętach odczuliśmy zmianę. Moskale zmienili dotychczasowe wojska, przysłali jakichś Czerkizów i Kirkizów, a ci dawali się nam we znaki na każdym kroku. Nie można było głowy z okopów wychylić, bo zaraz serjami strzelali, a strzały ich były celne. Patrole były ścigane, artyleria też dawała nam się we znaki, tak, że kuchnia musiała przyjeżdżać tylko nocą…”.

Smutne były Wigilie i święta Bożego Narodzenia obchodzone w czasie ostatniej wojny. Otuchy dodawało wspólne śpiewanie kolęd. Nieżyjąca już Irena Styczyńska z Nowego Sącza tak wspominała w czasopiśmie „Nasze spotkania”: „Nie ograniczały się kolędy tylko do roli pieśni religijnej, obrzędowej. W pewnych okresach historycznych stały się pieśniami patriotycznymi, symbolizowały polskość. W latach okupacji hitlerowskiej zabronione było śpiewanie hymnu »Jeszcze Polska nie zginęła«. W okresie Bożego Narodzenia śpiewaliśmy ze łzami w oczach, jako hymn polski, czwartą zwrotkę kolędy »Bóg się, rodzi«: »Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą. W dobrych radach, w dobrym bycie wspieraj jej siłę swą siłą…«”.

Warto przypomnieć, że najstarsza polska kolęda („Zdrów bądź, królu anjelski”) powstała w 1424 r., a obecnie znanych jest łącznie ponad pół tysiąca kolęd i pastorałek. Ich cennym źródłem jest wydany w 1843 r. zbiór „Pastorałki i kolędy z melodiami, czyli piosnki wesołe ludu w czasie świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane”, którego opracowanie zawdzięczamy księdzu Michałowi Mioduszewskiemu. Teksty kolęd pisali najwięksi polscy pisarze i poeci, np. autorstwo „W żłobie leży” (do melodii poloneza koronacyjnego króla Władysława IV) jest przypisywane Piotrowi Skardze, a kolędę „Bóg się rodzi” napisał Franciszek Karpiński.

Ciekawe jest pochodzenie nazw tych pieśni, ponieważ łacińskie wyrażenie calendae oznaczało w państwie rzymskim pierwszy dzień każdego miesiąca. Stąd na początku terminem kolędy określano w Polsce pieśni noworoczne. Zmiana nastąpiła na przełomie XVII i XVIII w. Od tego czasu są to utwory ściśle związane ze świętami Bożego Narodzenia.

Na koniec zagadka: jaka to kolęda? Napisana została w 1932 r. przez o. Mateusza Jeża z klasztoru Jezuitów w Nowym Sączu (inspiracją do jej powstania były słowa z Ewangelii św. Łukasza). Melodię skomponował o. Józef Łaś (urodzony w 1907 r. w Starym Sączu jako syn organisty). Znajdziemy ją w wydanej w Tarnowie w 1938 r. „Największej kantyczce z nutami na 2–3 głosy” Józefa Albina Gwoździowskiego. Wspomniana już Irena Styczyńska tak pisała o „sądeckiej kolędzie”: „Przyszedł wrzesień 1939 r. i jego następstwa. Dużo sądeckiej młodzieży gimnazjalnej stało się od wiosny 1940 r. więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Sporo sądeczan pozostało po wojennej ucieczce na wschodnich terenach Polski, skąd władze radzieckie dokonywały wywozu ludności polskiej do sowieckich gułagów. Sądecka kolęda szła razem z nimi, a śpiewana pośród towarzyszy niedoli zyskała niezwykłą wśród nich popularność”.

Opisaną wyżej pieśnią była kolęda „Nie było miejsca dla Ciebie”. Jej tekst, podobnie jak strofy i pliki dźwiękowe wielu innych, pięknych polskich kolęd i pastorałek, umieściłem w serwisie internetowym http://koledy.doktorzy.pl. Zapraszam serdecznie do wspólnego kolędowania.

I jeszcze osobista dygresja. Erich Paul Remark (1898–1970) napisał kiedyś, że „najstarszą kołysanką świata był… deszcz”. Każdy z młodych rodziców wie, jak trudnym zadaniem jest niekiedy uśpienie małego dziecka. Spośród wszystkich śpiewanych kołysanek, jedna była niezawodna. Była to… kolęda „Lulajże Jezuniu” (działała niezależnie od pory roku!). Niezwykły jej urok docenił wcześniej nasz wielki kompozytor Fryderyk Chopin, umieszczając kolędę w środkowej części scherza h-moll op. 20.

Dziś, mimo wielu poważnych problemów społecznych i gospodarczych, żyjemy w naszym kraju w spokojnych czasach, bez wojen i głodu. Wszystkim Szanownym Koleżankom i Kolegom – Czytelnikom „Pulsu”, pragnę życzyć zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze, wśród bliskich i przyjaciół, z dala od spraw zawodowych i problemów życia codziennego.

* J. Kapuściński, „Wieś i ludzie. Wspomnienia i pamiętniki z lat 1901–1956”, t. 3, s. 164–165, maszynopis w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum