24 kwietnia 2005

Stomatologia

Czy to bajka, czy nie bajka?
Ryszard MAJKOWSKI

Uwierzyłem potędze propagandy, że z Unii Europejskiej spłyną duże pieniądze, że wystarczy tylko złożyć wniosek i będę mógł unowocześnić swój gabinet, kupując potrzebny sprzęt.

Wiele firm handlowych oferujących produkty dla lekarzy dodawało, że producent uzyskał wsparcie Unii. Nic – tylko kupować. Jestem jak dziecko, uwierzyłem i zacząłem interesować się problemem „na poważnie”. Prawda okazała się żałosna: dotacje z Unii dla indywidualnego lekarza dentysty nie są możliwe – tu i teraz.
Żal mi się zrobiło, że jak zwykle cały ciężar prowadzenia indywidualnej praktyki lekarsko-dentystycznej spada na nasze barki. Nigdy i znikąd nie otrzymywaliśmy pomocy. Całe, jakże kosztowne wyposażenie gabinetów musieliśmy kupować za własne, często rodziny, pieniądze. Kredyty bankowe były takie same jak dla przeciętnego Kowalskiego, który również prowadził biznes.
Przeszedłem całą ścieżkę starania się o dotację i doszedłem do wniosku, że niemożność jej uzyskania to również moja wina. Dotychczas prowadzenie gabinetu stomatologicznego traktowałem jako dodatek do marnej pensji. Jeżeli jednak chcę osiągnąć sukces finansowy i uzyskać pomoc w postaci dotacji unijnej, to muszę potraktować moją praktykę lekarską jak normalny biznes, jak przedsiębiorstwo.
Zacznę od pytania, czy PARP ma pieniądze dla lekarzy. Nie, dla lekarzy nie ma pieniędzy ani dzisiaj, ani jutro – i dla branży medycznej nigdy nie będzie ich tak całkiem „wprost”. Pieniądze natomiast będą, i to bardzo duże, liczone w milionach euro, dla lekarza dentysty-przedsiębiorcy. Parę miliardów euro będzie już dostępnych od 2007 r.
Dlatego postanowiłem zostać przedsiębiorcą, zrobiłem pierwszy, zresztą obowiązkowy, krok i dokonałem wpisu do ewidencji gospodarczej. Mimo że prowadzę swoją praktykę od wielu lat, to już na szczeblu księgowania okazało się, że to nie tak, że robię to po prostu źle i ta pseudooszczędność w prowadzeniu ksiąg już się na mnie zemściła. Podliczyłem, ile mnie kosztowała pierwsza, nieudana próba uzyskania dotacji. Wyszło kilka tysięcy. Ostrzegam: firm, które obiecują sukces przy przygotowywaniu wniosku/projektu, jest setki, ale wierzcie mi, to tylko obietnice.
Ze „złości” postanowiłem zająć się tym tematem. Będę na bieżąco informował Kolegów, jaką wiedzę posiadłem w tym zakresie i co należałoby zrobić. Zacznę, jak już wspomniałem, od siebie. Ü


Kolejka w gabinecie dentystycznym
Jako kierownik NZOZ, gdzie w ramach kontraktu z NFZ świadczone są głównie usługi stomatologiczne, chciałabym przekazać kilka uwag dotyczących wprowadzenia w roku bieżącym nowego formatu „kolejki” pacjentów. W latach ubiegłych wykazywaliśmy kolejkę pacjentów w formacie ACL, wskazując liczbę osób oczekujących na wizytę i średni czas oczekiwania. Obecnie proponowany format kolejki dla pacjentów stomatologicznych, XLM, moim zdaniem:
– po pierwsze – kompletnie blokuje dostęp pacjenta do usługi, gdyż nie każdy zgłaszający się pacjent ma przy sobie numer PESEL, a tym bardziej numer PESEL kogoś z rodziny lub znajomego, kogo chciałby zapisać na wizytę – na 10 pacjentów zgłaszających się do naszej przychodni przeciętnie dwóch ma wymagane dokumenty;
– po drugie – całkowicie mija się z celem diagnozowanie pacjenta podczas wpisywania go do kolejki, gdyż robi to personel pomocniczy, trudno więc wymagać, by rejestratorka ustalała rozpoznanie, z czym pacjent się zgłasza;
– po trzecie – ogromna jest czasochłonność podczas wpisywania tak szczegółowych danych przy umieszczaniu pacjenta w kolejce. Oprócz ustalania kolejki
– wydawać by się mogło oczywiste
– powinniśmy też go leczyć. Praca przychodni została skutecznie zaburzona,
do tego stopnia, że wydaje się koniecznością wprowadzenie jednego dnia w miesiącu z przeznaczeniem na zapisy pacjentów, co jeszcze bardziej utrudni dostęp do księgi, chyba że taki właśnie był zamysł tego, kto wprowadził go w życie.

Z listu
dr Ewy ZADROGI
z Niepublicznego Zakładu
Opieki Zdrowotnej,
Przychodni Stomatologicznej i Lekarskiej

Archiwum