22 lipca 2005

Tarcia na szczytach

Już nie tylko pomysł utworzenia nowej kategorii leków specjalistycznego stosowania, o którym pisałem w ubiegłym miesiącu, dzieli ministra zdrowia Marka Balickiego i prezesa NFZ Jerzego Millera. Prezes otwarcie skrytykował ministra za proponowanie nowych rozwiązań bez podania jakichkolwiek szacunków finansowych, choć wydatki na refundację (i za każdorazowe wizyty pacjentów u specjalistów uprawnionych do ordynowania kosztownych leków) będzie musiał ponosić Fundusz. Najwyraźniej krytyka dotkliwie ugodziła ministra, bo poczuwając się do nadzorowania NFZ, ukarał prezesa odebraniem mu miesięcznej pensji w wysokości 15276,84 zł. Tym razem poszło o utrudniony dostęp do materiałów związanych z wyłanianą w drodze konkursu obsadą stanowisk dyrektorskich
w oddziałach wojewódzkich Funduszu. Ale na tym nie koniec wojny. Jerzy Miller zapowiedział, że nie zamierza poddać się bez walki i sprawę odda do sądu, gdyż jego urząd nie jest kolejnym departamentem Ministerstwa Zdrowia, zaś nadzór nad funkcjonowaniem NFZ nie dotyczy kwestii personalnych. Po czym przystąpił do „schlastania” przygotowanego w resorcie Marka Balickiego nowego algorytmu podziału między województwa środków finansowych na leczenie w 2006 r., co z miejsca spotkało się znów z ostrą reprymendą ministra. W wydanym oświadczeniu czytamy, że „wypowiedź prezesa tworzy niekorzystny klimat wokół prac nad ważnym i budzącym zrozumiałe zainteresowanie społeczne aktem prawnym”, a na dane niezbędne do ustalenia tego algorytmu nie może się z Funduszu doczekać.
Ta ostra wymiana ciosów budzi niesmak. Gdy na czele resortu stawał Marek Balicki, a po nim prezesem Funduszu został mianowany Jerzy Miller, większość obserwatorów odetchnęła z ulgą, mając w pamięci ich poprzedników. Wraz z nadejściem obydwóch panów
– przynajmniej w kontaktach mediów z najważniejszymi w ochronie zdrowia urzędami nastała, delikatnie mówiąc, nowa jakość. Wygląda jednak na to, że dobrze rokująca współpraca nie wytrzymuje próby czasu. I to
z powodów – jak stugębna plotka głosi – ambicjonalnych oraz rozmieniania na drobne talentów przywódczych.
Nadejście kanikuły być może rozpala urzędnicze głowy, ale to nie wakacje powinny mieć przed oczami władze ministerstwa i Funduszu, tylko rozpoczynający się konkurs ofert na świadczenia zdrowotne w przyszłym roku. Tylko dobra współpraca może dać gwarancję,
że umowy na podstawie nowego algorytmu podziału środków między województwa będą zawierane w spokojnej atmosferze. Bo jeśli świadczeniodawcy wezmą przykład z góry, to będziemy mieli niepotrzebną wojnę, na której polec mogą wszyscy. Tym bardziej że towarzysząca jej kampania wyborcza zapewne dostarczy ostrej amunicji. Czy czeka nas gorące lato? Oby tylko podczas urlopów! Ü

Paweł Walewski
Autor jest publicystą „Polityki”

Archiwum