10 października 2004

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Od kiedy Marek Balicki ponownie został ministrem, przyspieszeniu – i to znacznemu – poddany został obieg licznych papierów, które są niezbędne w funkcjonowaniu wszystkich placówek służby zdrowia.

Minister przybył na posiedzenie Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej 5 sierpnia. Prawie 2 godziny wymienialiśmy poglądy na ważne tematy. Właściwie jesteśmy zbieżni w tym, co teraz, doraźnie trzeba usprawnić, co poprawić, ale wiadomo, że cały system należy zmienić. Osobiście byłem i jestem zwolennikiem tego, aby cała tzw. opieka ambulatoryjna, czyli lecznictwo otwarte, była sprywatyzowana. Prywatni lekarze pracują lepiej i wydajniej, są zawsze mili i uśmiechnięci. Kilkadziesiąt lat prowadzę indywidualną specjalistyczną praktykę lekarską, czyli gabinet prywatny, zresztą w tym samym miejscu, co mój ojciec. I mimo pełnienia od lat funkcji dyrektora ZOZ-u czy ordynatora – nigdy z tego zarobku (dobrego) nie zrezygnuję. Dokumentację prowadzę od 10 lat na komputerze, a recepty „wypluwa” drukarka. Ja przystawiam pieczątkę. Z okna gabinetu widzę przychodzących do mnie pacjentów. Są to najczęściej ludzie z dziećmi. Bardzo mi żal chorych dzieci, pomagam im, wykorzystując całą swoją wiedzę i doświadczenie, ale z drugiej strony czuję pieniądze, które do mnie napływają. Prof. Bolesław Górnicki mawiał: „leczyć umie każdy głupi, sztuką jest zapobiegać”. Dodam, że nadmiaru lekarstw, szczególnie antybiotyków i hormonów, nawet zdrowe dziecko może nie wytrzymać. W prywatnym gabinecie łaska pańska (pacjenta) na pstrym koniu jedzie. Często od biednych, których znam lub którzy proszą mnie o tanie leki, pieniędzy nie biorę. I tak mi zrobią reklamę. Jak dawniej mawiano: „na słupach wiszą ginekolodzy”, a najlepsza reklama jest w maglu, dziś – przed żłobkami, przedszkolami i w supermarketach.
Wracając do systemu, to uszczęśliwienie powiatów szpitalami spowodowało same kłopoty, głównie finansowe. Zarząd powiatu złożony z lokalnych polityków dba o siebie i swoich kolesiów, a nie o chorych (przypomina sobie o nich co 4 lata, przed wyborami), przydzielając stołki w podległych sobie szpitalach. Znam szpitale, które są zakładem pracy dla administracji, a nie miejscem, gdzie świadczy się usługi zdrowotne (czy NFZ), a lekarz to niepotrzebny dodatek (przykre, ale prawdziwe). Znam bardzo wielu dyrektorów i twierdzę, że w Polsce dyrektorem naczelnym musi być sprawny lekarz specjalista, a równocześnie wykształcony menedżer-zarządca. Zastępcy to ekonomiści i finansiści. A może nie mam racji? Oczekuję polemiki. A więc szpitale – pod urzędy marszałkowskie albo pod wojewodów. Tak samo akademie medyczne i instytuty. A wtedy sens istnienia ministerstwa jest dyskusyjny (przepraszam obecnego szefa). W każdym razie co najmniej o połowę instytucję na Miodowej można odchudzić. Wszystko, co szef resortu mówił na początku sierpnia w STOMOZ-ie, zarumieniło się w Białowieży, gdzie odbyło się – z jego czynnym udziałem – połączone posiedzenie Rad: Białostockiej i Warszawskiej (przed wojną było to wspólne ciało). A potem, 1 września, spotkaliśmy się z ministrem na Miodowej. Wszystko się sprawdza i nabiera tempa. Przedstawiciele izb, STOMOZ-u, dyrektorzy szpitali wspólnie opracują zasady kontraktowania. Moim zdaniem konieczne jest przewietrzenie funkcyjnych w NFZ. Nadal ci sami urzędnicy (nawet związek zawodowy założyli). Ten sam system dystrybucji pieniędzy. Czyli konieczne jest uproszczenie i to, wierzę, zostanie wykonane.
W przyszłym roku będzie około 2,5 miliarda złotych więcej w systemie, w tym 2 miliardy ze składek i 500 milionów z budżetu. Proponowana będzie pożyczka na wypłatę „203”, czyli 516 zł na człowieka x 12 miesięcy. W 2005 r.
z budżetu potrzeba 2,2 mld, aby wpłynęły do systemu.
W Białowieży odżył pseudokonflikt z „Gazetą Lekarską”, która drukuje ogłoszenia o pracy za granicą i inne. Przynosi to spory dochód – kilka tysięcy złotych („Puls” jest finansowany przez Radę warszawską). Ale nakład „Gazety” jest 7 razy większy, a czytelnik to lekarz. To gdzie firmy dadzą oferty? Dyskusja na radzie była ostra. Redaktor naczelny „Gazety Lekarskiej” profesjonalnie odpowiadał na pytania. Mimo że nie wiedział, iż będzie wzywany do odpowiedzi. Jest pytanie, czy to nie jest odgrzewanie pseudokonfliktu między największą (naszą) izbą a naczelną. Język nieparlamentarny. Niektórym puszczały nerwy. Świeże powietrze Białowieży nie przewietrzyło gorących głów. Spektakl niepotrzebny.
Mam przed sobą regulamin wynagradzania pracowników Okręgowej Izby. Prezydium, po dyskusji na posiedzeniu 1 września, regulamin przyjęło, a Rada 24 września ma go zatwierdzić (nie będę obecny – wyjeżdżam – szkoda).
Zgłosiłem na prezydium kilka uwag, które zostały uwzględnione. Jest to realizacja tegorocznej uchwały zjazdu, której wnioskodawcą była Okręgowa Komisja Rewizyjna. Cieszy postawa pracodawcy – przewodniczącego. Z jego udziałem 9 września odbyło się posiedzenie Komisji Rewizyjnej, na którym omówiono nowy regulamin wynagradzania i zgłoszono szereg uwag. Nasz przewodniczący z tymi uwagami się zgodził. Oby tak dalej. Oczywiście wszyscy na koniec września dostaną wypowiedzenie i będzie okazja regulacji płac i zatrudnienia w izbie.
Rośnie rola naszego ośrodka doskonalenia przy ul. Nowogrodzkiej. To ważna sprawa. Kto się nie uczy, cofa się w zawodzie. A więc zachęcam do ustawicznego podnoszenia kwalifikacji. Taki zawód sobie wybraliśmy. Dziękuję za listy i SMS-y. Pozdrawiam. Ü

Archiwum