28 listopada 2005

Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza

MAREK GAWDZIŃSKI – doktor habilitowany, torakochirurg. Uczeń profesorów Leona Manteuffla i Czesława Turskiego. Dość pokaźnej tuszy. Mój kolega z roku, biesiadnik, a więc miły mojemu sercu. Przez wiele lat był kierownikiem kliniki chirurgicznej CSK MSW. Dobry chirurg, z zacięciem naukowym, troskliwy wobec pacjentów, ale czasami nerwus. Marek działa w Warszawskim Oddziale PTL-u. Niedawno w Klubie Lekarza oblewaliśmy 45. rocznicę naszego absolutorium. Co było dalej – nie wiem. Wyszedłem wcześnie.

DOROTA GOLIAN miła i ładna lekarka; pediatra, ale od kilkunastu lat zajmuje się medycyną nuklearną i USG. Bardzo sumienna i dokładna w tym, co robi. Dorotę z mężem, Janem, zawsze można gdzieś spotkać, jest lubiana w towarzystwie. Pracowaliśmy razem w Libii. Była uwielbiana przez libijskie dzieci. Ma córkę lekarkę, Anię, której mężem jest również lekarz, młody Geremek, syn byłego ministra, co dla całej rodziny jest nie bez znaczenia.

WIESŁAW GRABAN – profesor AM, wieloletni kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej w szpitalu na Banacha. Inteligentny i piekielnie zdolny. Ładnie grał na pianinie. Nie stronił od kieliszka, co trochę nadszarpnęło jego zdrowie. Miał jedną córkę. Z żoną, Rosjanką, się rozszedł. Częściowo zmarnowany talent.

JACEK GRYGALEWICZ profesor, pediatra, szef kliniki CMKP w szpitalu na Bielanach. Jeśli chciałoby się ustalić wzorzec człowieka kulturalnego i dobrze wychowanego, to przede wszystkim należałoby pomyśleć o Jacku. Jest moim kolegą z roku. Znakomity pediatra, niezwykle sumienny, dociekliwy naukowiec. Z całym spokojem powierzyłbym mu moje wnuki, gdyby, nie daj Boże, zachorowały.

LUDWIK GRZENIEWSKI – ginekolog, doktor medycyny, sprofilowany nieco w kierunku endokrynologii. Pod koniec studiów ożenił się z córką zamożnego warszawskiego fryzjera, studentką medycyny. W prezencie ślubnym dostał od teściów volkswagena „garbusa”. Po przejechaniu odpowiedniej ilości kilometrów rozszedł się z żoną. Dobry, ujmujący i ciepły w sposobie bycia lekarz. Nic dziwnego, że ma rozległą praktykę prywatną. Pacjentki wywodzą się głównie ze świata artystycznej bohemy. Praktyka prywatna zaowocowała licznymi obrazami na ścianach jego mieszkania. Dobry i sympatyczny kolega, po części rozrywkowy.

WIESŁAW JAKUBOWSKI – profesor AM, kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej II Wydziału AM. Zdolny, rzutki i zaradny lekarz, nie jest mu też obca płeć piękna. Kiedyś prof. Zgliczyński poprosił mnie, abym prowadził Kółko Radiologiczne w Zakładzie Radiologii AM. Jednym z aktywnych studentów w kółku był Wiesio Jakubowski. Sprawdziła się maksyma Leonarda da Vinci, który, rzekomo, miał powiedzieć: „Zły jest ten nauczyciel, którego uczniowie nie będą (w przyszłości) od niego lepsi”. Wiesio jest profesorem, ja skromnym doktorem.

GRZEGORZ JANCZEWSKI – profesor; były, wieloletni, kierownik Kliniki Otorynolaryngologicznej AM. Profesjonalista. Zmodernizował polską laryngologię. Wychował wiele znakomitości laryngologicznych. Niektórzy z jego wychowanków są częstymi gośćmi mediów. Sam skromny, kulturalny, dobrze wychowany, co wcale nie jest tak częstym zjawiskiem. Wyróżnia go wielka wrażliwość na sprawy społeczne, a zwłaszcza te odnoszące się do naszej, pożal się Boże, służby zdrowia. Bezkompromisowy, jeśli chodzi o tępienie głupoty, częstego produktu naszych decydentów. Do historii przeszło jego wystąpienie na naradzie rektorów uczelni medycznych, w szpitalu na Banacha (19 stycznia 2000 r.), gdzie w obecności wojewody i ministra zdrowia powiedział: Jestem lekarzem od 42 lat. Od 39 lat pracuję w uczelni, zaś od 22 lat kieruję kliniką. Nigdy nie było pracować łatwo, ale zawsze przyświecała nadzieja na to, że doczekamy lepszych czasów. Dawano nam kartki na buty, cukier, wódkę nawet. ALE NIGDY NIE BYŁO KARTEK NA ZDROWIE! Czymże bowiem są limity? Grzegorz ma żonę profesora ginekologii i córkę pediatrę.

KRZYSZTOF JAREK – doktor medycyny, dobry neurochirurg, uczynny kolega. Był ordynatorem oddziału neurochirurgii w CSK MSW. Jego główną zaletą była ogromna życzliwość dla wszystkich. Pogodny, dowcipny, zawsze uśmiechnięty, z dużym poczuciem humoru. Niezwykle towarzyski. W chwilach wolnych od zajęć lubił się zabawić, dobrze zjeść
i wypić. Żona jest szefową wydawnictwa „Magnum”. Syn, Marcin, również lekarz – w tym samym szpitalu, w którym pracował ojciec. Krzysztof się nie oszczędzał. Od lat chorował na cukrzycę, na dodatek miał raka krtani. Zmarł przedwcześnie. Ü

„Alfabet wspomnień Jerzego Borowicza” drukujemy w „Pulsie”, począwszy od numeru 3/2005.

Archiwum