28 czerwca 2009

Na marginesie – Dajmy szansę „pomyleńcom”

Na uroczystości poświęconej dwudziestoleciu odrodzonego samorządu lekarskiego, zorganizowanej przez naszą Okręgową Izbę, dziękowałem, w imieniu uhonorowanych kolegów, za przyznane nam państwowe i korporacyjne odznaczenia. Przy tej okazji powiedziałem od siebie, ale wiem, że po myśli nas wszystkich, że nie działamy dla honorów i orderów. Często spotykamy się z pytaniem: – A właściwie po co to robimy? Warto wówczas przytoczyć słowa alpinisty, który pytany, dlaczego wspina się na tę górę, odpowiada: – Bo istnieje. Widzimy zadania, dręczące sprawy i rzucamy się na nie – bo istnieją!

Chwila odznaczeń jest ulotną chwilą „dobrej sławy”, pojęcia wywodzącego się ze starożytności. Jest to chwila satysfakcji, której nie powinniśmy się wstydzić, ale przed zawrotem głowy chroni nas świadomość własnych porażek i niedokonań oraz myśl o nadchodzącej codzienności – z nowymi szczytami do pokonania. Jest wiele spraw, które nam, lekarzom, nie dają spokoju.

Stosunek do kolegów-społeczników uwidacznia się teraz, w trakcie spotkań wyborczych, które mają wyłonić naszych delegatów na okręgowy zjazd lekarzy, a potem także do władz naszej Izby i krajowych organów samorządu lekarskiego. Niestety, zebrania wyborcze w bardzo wielu przypadkach są ignorowane. Ale, jak sądzę, nie tyle przez zdeklarowanych przeciwników samorządu, ile przez zaaferowanych pracą kolegów, nieświadomych tego, że aby samorząd działał dobrze, trzeba dać szansę owym dziwakom – tym, którzy nie potrafią przechodzić obojętnie obok naszych spraw.

Dajmy im szansę, poświęćmy na zebranie wyborcze tę jedną godzinę – chociaż raz na cztery lata!

Krzysztof SCHREYER

Archiwum