2 listopada 2007

Rośnie liczba zakażeń szpitalnych

Trudno podać liczbę zakażeń szpitalnych w Polsce – sądy nie stosują odrębnej symboliki do oznaczania spraw zakładanych przez poszkodowanych pacjentów. Jednak biorąc pod uwagę, że wzrasta ogólna liczba procesów medycznych, należy przyjąć, że jest ich coraz więcej – mówiła sędzia Sądu Rejonowego w Gdyni Anna DALKOWSKA podczas wrześniowej konferencji „Zakażenia szpitalne” zorganizowanej przez miesięcznik „Rynek Zdrowia”.

Sędzia podkreśliła, że procesy są trudne dla placówek. W trakcie sprawy to szpital musi udowodnić, że do zakaenia nie doszło na jego terenie. Jest tak dlatego, że w przeciwieństwie do pacjenta szpital ma zaplecze medyczne. Odpowiedzialność lekarza w przypadkach zakażeń jest ograniczona jedynie kodeksem pracy – czyli wobec pracownika można wyciągnąć konsekwencje, jeżeli zawinił umyślnie. Niezwykle ważna podczas procesu – dodała sędzia A. Dalkowska – jest dokumentacja medyczna i wykonane pacjentowi badania mikrobiologiczne, ponieważ zdarza się, że powód chce od szpitala wyłudzić odszkodowanie.
Zdaniem sędzi, zakażenie szpitalne stanowi rodzaj błędu medycznego. Jednak w tym przypadku błąd nie jest jednoznaczny z winą szpitala.
O wzroście liczby zakażeń szpitalnych mówiła również kierownik Zakładu Bakteriologii Katedry Mikrobiologii CM UJ w Krakowie, prezes Polskiego Towarzystwa Zakażeń Szpitalnych Małgorzata BULANDA. Dodała, że do niedawna sądy kojarzyły zakażenia jedynie z żółtaczką, ale co najmniej od 3 lat liczba zakażeń tego typu znacznie się zmniejszyła. Pojawia się za to gronkowiec czy klebsiella, dlatego spojrzenie sądów zaczyna się zmieniać. Zmienia się również praktyka procesowa. Kiedyś biegły powołany przez sąd do zbadania sprawy miał określić tylko prawdopodobieństwo zakażenia; teraz szuka również odpowiedzi na pytanie: czy szpital zrobił wszystko, żeby zakażeniu zapobiec, prawidłowo je zdiagnozować oraz czy wdrożono odpowiednią terapię po jego stwierdzeniu.
Według kierownika Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych AM we Wrocławiu, prof. Andrzeja GŁADYSZA, wzrost liczby pozwów z tytułu zakażeń szpitalnych wynika ze wzrostu świadomości społecznej. „Każdy, kto wychodzi na ulicę, musi liczyć się z tym, że może go potrącić samochód, a człowiek, który wchodzi do szpitala, musi się liczyć z zakażeniem szpitalnym” – powiedział podczas konferencji. Jego zdaniem, nie da się zlikwidować tego problemu, ale można dużo zrobić, żeby zakażeń było coraz mniej. Wielu można byłoby uniknąć, szczególnie tych wynikających z niefrasobliwości personelu. „Nie mogę zrozumieć sytuacji, kiedy np. chirurg, przyjmując poranionego, nietrzeźwego mężczyznę, nie szczepi go przeciw tężcowi” – powiedział prof. Gładysz. Dodał, że sytuacja poprawiłaby się, gdyby pracodawca dochodził odpowiedzialności pracownika szpitala.
Zdaniem Małgorzaty FLEI-SCHER z Katedry i Zakładu Mikrobiologii AM we Wrocławiu, szpitale powinny mieć opracowane m.in. procedury, receptariusz. Koniecznie muszą także wykonywać badania mikrobiologiczne. Nie może być tak – podkreśliła – że przy wycieku ropnym wykonuje się badanie dopiero po 3 latach. Taki przypadek świadczy o tym, że szpital nie dba o dobro chorego.
Urszula ŁOPACIUK z Instytutu Kardiologii w Aninie dodała, że obecnie najwięcej wiedzą o zakażeniach mikrobio-lodzy; natomiast lekarze, niestety, mało. Dlatego należy dokonać zmian w kształceniu medycznym. Trzeba także zachęcać dyrektorów publicznych szpitali do walki z zakażeniami, np. poprzez dodatkowe gratyfikacje.
Prelegenci mówili również, że pacjentowi, który trafia do szpitala z innej placówki, warto robić na wstępie badania mikrobiologiczne, ponieważ już może być osobą zakażoną.

Anna KACZMAREK

Archiwum