21 października 2004

Krwi nie można wyprodukować

Współcześnie prawie nie podaje się już chorym tak zwanej krwi pełnej, lecz jej przetworzone składniki. Jednak krwi, z której uzyskuje się owe preparaty, nie można wyprodukować. Trzeba ją uzyskać od dawców.

Placówki popularnie zwane stacjami krwiodawstwa są dziś prawdziwymi fabrykami, w których stosuje się skomplikowane technologie, ale nic w nich nie można wyprodukować bez najważniejszego surowca, uzyskiwanego wyłącznie dzięki dobrej woli ludzi.

– Nasze placówki są jedynymi instytucjami zajmującymi się poborem krwi od dawców honorowych, a tylko taki sposób pozyskiwania krwi jest w Polsce praktykowany – mówi dr Hanna Kwiatkowska-Tulczyńska, zastępca dyrektora ds. medycznych Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie. – Przetwórstwo krwi, sprzęt do tego wykorzystywany, a także warunki bezpieczeństwa mamy już na poziomie zachodnioeuropejskim, może nawet wyższym niż w niektórych krajach. Dzięki temu pacjentom podaje się u nas głównie składniki – koncentrat krwinek czerwonych, osocze, krew dobieraną do schorzeń. Czasami tylko przesyłamy do któregoś ze 103 szpitali Mazowsza, które obsługujemy, krew pełną, gdy jest takie zapotrzebowanie.
Krew jest bezpłatna, jednak kwota, jaką się pobiera od szpitali, to koszty jej opracowania, przechowywania oraz transportu, a te są wysokie. Krew pobiera się w systemie zamkniętym, za pomocą sprzętu jednorazowego użytku, bardzo drogiego. Jeszcze wyższe są ceny aparatury do preparatyki (w niektórych przypadkach sam worek kosztuje 484 zł). Koszty podnosi także konieczność badania krwi pod względem wirusologicznym i bakteriologicznym, co jest niezbędne ze względu na bezpieczeństwo dawcy i biorcy. Te wszystkie koszty zawierają się w opłatach, które szpitale muszą uiszczać za dostarczoną krew.
Centrum nie ma kontraktu z NFZ. Utrzymuje się wyłącznie z tych właśnie opłat. Nieznaczną część zakupu worków (ok. 1/4 zapotrzebowania) do koncentratu krwinek czerwonych, a więc najtańszych, finansuje Ministerstwo Zdrowia.
Z roku na rok ilość pobieranej krwi wzrasta. RCKIK Warszawa na terenie województwa mazowieckiego pobiera ok. 100 tys. litrów i tyle samo zużywają szpitale. W Warszawie i jej bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się liczne kliniki i szpitale wykonujące procedury wysokospecjalistyczne, przy których konieczne jest duże – i stale wzrastające – zaopatrzenie w krew. Ogromnymi „konsumentami” krwi są np. Instytut Hematologii i Szpital Kliniczny przy Banacha. Bezpiecznym zapasem jest 300 litrów przechowywanych w warszawskim centrum i 23 oddziałach terenowych. Najczęściej spotykane w populacji grupy krwi to 0 oraz A Rh+ i Rh-. Są one potrzebne w największych ilościach.
W ciągu roku Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa dysponuje wystarczającym zapasem krwi na zaspokojenie potrzeb szpitali. Nie ma także kłopotu, gdy jest jej nadmiar. Pozwala on na wymianę między 21 ośrodkami regionalnymi w całym kraju – pożyczki lub sprzedaż. Wymiana ta dotyczy zwłaszcza rzadkich grup krwi.
Problem z niedostateczną ilością krwi pojawia się latem. Z jednej strony spada pobór – wielu dawców wyjeżdża na wakacje, urlopy. Centrum w dużym stopniu korzysta z ofiarności młodzieży akademickiej i ostatnich klas licealnych (po ukończeniu 18. roku życia). Krew pobierana jest metodą ekipową – tzn. pracownicy Centrum systematycznie docierają do dawców, a nie odwrotnie. Także dawcy wielokrotni rzadziej pojawiają się latem, część z nich ma urlopy. Jednocześnie wzrasta zapotrzebowanie – jest więcej wypadków, urazów, więcej zabiegów transplantacyjnych, przy których zużywa się dużo krwi. Jest też więcej transplantacji – w wyniku większej liczby dawców (którymi są ofiary wypadków!).
Brak krwi w znacznym stopniu mogłyby rekompensować autotransfuzje, które w Polsce są prawie niepraktykowane (pobory z autotransfuzji to promile całości), oraz dawstwo rodzinne, nieco bardziej popularne.
Autotransfuzja to podanie w trakcie operacji krwi własnej pacjenta, pobranej od niego wcześniej. Jest to metoda rozpowszechniona na całym świecie – np. w Anglii stosuje się ją aż w 80 proc. planowych operacji. Autotransfuzja jest odciążeniem dla stacji, a pacjentowi zapewnia bezpieczeństwo – otrzymuje wszak własną krew. Dwie jednostki miesięcznie można pobrać bez uszczerbku dla zdrowia, ale tyle czasu krew jest ważna. Wiele zabiegów planowych z ginekologii, ortopedii, urologii, czyli tych, w których krwi potrzeba niewiele, właśnie najwyżej 2 jednostki – 900 ml, mogłoby być przeprowadzanych bez konieczności użycia krwi obcej.

Co stoi na przeszkodzie upowszechnienia autotransfuzji? Brak informacji ze strony lekarzy prowadzących. Pracownicy krwiodawstwa do autotransfuzji oraz do magazynowania krwi są przygotowani, ale nie mają przecież kontaktu z pacjentami, aby ich powiadomić o takiej możliwości
.

– Mamy przykłady oddziałów, w których pacjenci praktykują autotransfuzję – mówi dr Tulczyńska. – Za wzór może służyć oddział urologii, kierowany przez prof. Andrzeja Borówkę w Szpitalu Kolejowym w Międzylesiu. Ale to jest ewenement w skali Warszawy. Myślę, że pacjenci chętnie godziliby się na to rozwiązanie, ale często w ogóle nie wiedzą o takiej możliwości. Sami lekarze mają stosunkowo małą wiedzę na temat tego, jak istotną pomocą jest autotransfuzja, nie przywiązują wagi do faktu, że krwi nie da się wyprodukować.
Innym rozwiązaniem jest dawstwo rodzinne. Niektóre szpitale, np. Centrum Onkologii, są prawie samowystarczalne w tym zakresie. A przecież w Instytucie przy ul. Roentgena wykonuje się bardzo dużo zabiegów chirurgicznych.
Ten typ dawstwa to oczywiście nie tylko oddawanie krwi przez najbliższą rodzinę chorego, ale także przez znajomych, kolegów z pracy. W niektórych środowiskach, np. w policji, wojsku, straży miejskiej, zgromadzeniach zakonnych, jest to postępowanie często praktykowane.

Również propagowanie tej metody dostarczania krwi – dawstwa rodzinnego jest rzeczą pożądaną, w ogromnej mierze zależy od lekarzy opiekujących się pacjentem.

Brak krwi staje się niekiedy przyczyną wstrzymania planowego zabiegu. Lekarzom powinno zależeć na poinformowaniu chorych i ich najbliższych o możliwości oddania krwi.
Najskuteczniejszym sposobem pozyskiwania krwi – także ze względów ekonomicznych i organizacyjnych – jest docieranie ekip pracowników Centrum do środowisk dawców. Służą do tego ambulanse. Niestety warszawskie Centrum dysponuje tylko jednym bardzo starym i wyeksploatowanym. Ambulans przerobiono z autobusu miejskiego, już zużytego, darowanego przez miasto wiele lat temu. Można korzystać z niego tylko w ciepłych porach roku, bo nie jest dostatecznie ogrzewany. Mimo tych trudności liczba wyjazdów ekip w porównaniu z 2002 r. zwiększyła się 4-krotnie. Ale nowy, dobrze wyposażony ambulans staje się dla Centrum artykułem pierwszej potrzeby.
Oddanie krwi jest gestem dobrej woli i poczucia solidaryzmu społecznego. Zadośćuczynienie lub choćby zauważenie tego aktu jest więc sprawą oczywistą. Jednak w ostatnich latach ubywa rekompensat dla honorowych dawców. Zabrano im różne drobne przywileje – teraz nie otrzymują nawet prostych leków krwiotwórczych: typu ascofer, vitaral. Dotyczący tego zapis nie znalazł się w nowych ustawach o służbie krwi i o NFZ. Także z dniem wolnym od pracy jest problem – prywatni pracodawcy niechętnie to honorują. Z tego powodu m.in. Centrum pracuje dwuzmianowo i w soboty, aby zainteresowani mogli przyjść oddać krew po pracy lub w dzień wolny. Tylko dawcy najbardziej zasłużeni, którzy oddali po 20-20 l, mają zniżki na przejazdy. Obecnie dawcom pozostała jedynie rekompensata w postaci czekolady (4,5 tys. kalorii), a w niektórych centrach także obiadu.
Przepisy prawne dotyczące honorowego krwiodawstwa wymagają nie tylko uaktualnienia, ale i stworzenia jednolitej koncepcji. Powinna się tym zająć Sejmowa Komisja Zdrowia, być może również samorząd lekarski.

– Niezależnie jednak od generalnych rozwiązań – potrzebna jest codzienna troska całego środowiska o pozyskiwanie krwiodawców – mówi dr Tulczyńska. – Pracownicy służby krwi proszą o to zwłaszcza lekarzy, bo to oni przede wszystkim mają kontakt z pacjentami, ich rodzinami w momencie, gdy krew jest potrzebna. Ü

Małgorzata SKARBEK

Archiwum