28 stycznia 2003

„Co się w duszy komu gra, co kto w swoich widzi snach”

Przytoczony tutaj cytat z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego mówi i o „duszy”, i o „snach”. „Dusza” – to dla mnie „osobowość”, „sny” – to „nadzieje”. Ten poetycki zwrot odczytuję jako przesłanie, że nadzieje należy budować na reprezentowanych przez siebie wartościach.

Rozumiem, że dr Ładysław Nekanda-Trepka, zapraszając mnie na tę uroczystość, tak ważną dla każdego uczestnika, chciał ukazać pokoleniową ciągłość pracy lekarzy i sztafetę pokoleń wchodzących na piedestał oraz schodzących z piedestału lekarskiego zawodu. W ten sposób bowiem możemy oceniać nasze cele, zmagania i osiągnięcia życiowe – zarówno z perspektywy „etapu”, jak i perspektywy długiego trwania. Etapem może być czas studiów, pracy zawodowej, a nawet – życie całego pokolenia. Wiemy, że wszystko, co ludzkie, najpierw się rodzi, dojrzewa, rozkwita, a potem więdnie…
Spotkanie „wchodzącego” i „schodzącego” pokolenia uwidacznia bardzo wyraziście problem „czasu”. Wszystko bowiem jest umiejscowione w czasie. Mówi się, że czas to najlepszy nauczyciel, ale w końcu to czas unicestwia wszystkich swoich uczniów. A ponieważ „czas to pieniądz”, więc w telegraficznym skrócie wypowiem moje dalsze przesłanie: pamiętajcie, że „tylko czasu zaoszczędzić nie można”. A jeśli nie można zaoszczędzić, to na bieżąco należy go właściwie wykorzystać.
Łacińskie przysłowie mówi: „Nulla pars vitae vacat officio” – „Żaden okres w życiu nie jest wolny od obowiązku”. Dotychczas obowiązkiem Waszym było harmonijnie łączyć prawa młodości z obowiązkami studenta. Zdarzało się oczywiście Wam – jak i w przeszłości nam – że bardziej byliście posłuszni prawom młodości niż obowiązkom studenta. Teraz jednak wchodzicie w nowy etap życia, gdy obowiązek Wasz nierozerwalnie wiąże się z odpowiedzialnością. I tak na przykład chirurgiem zaczyna się być nie wtedy, gdy wykona się pierwszą operację, ale wówczas, gdy samodzielnie ponosi się za nią odpowiedzialność. Tak więc moje dalsze do Was przesłanie to uświadomienie, że od dziś Wasz obowiązek sprzężony jest z odpowiedzialnością.
Następny, zwykle przemilczany, ale wiekuiście istotny problem, przed jakim stoicie, wyraża się pytaniem: „Być czy mieć?”. Dla mojej generacji ambicją było „być”. Tadeusz Boy-Żeleński używał określenia: „goły, ale inteligentny”. Współczesność inaczej interpretuje ten stan i dlatego obiegowym powiedzeniem stało się: „goły, bo inteligentny a na dodatek to jeszcze uczciwy”. Okazuje się jednak, że aby „być” trzeba „mieć”. Tak więc współ cześnie trzeba zarówno „być”, jak i dużo posiadać. Ale „mieć” nie oznacza tylko „mieć pieniądze” (aczkolwiek ktoś kiedyś powiedział, że aby przejść do historii, trzeba mieć pieniądze, a miłosierny samarytanin też nie wszedłby do zbiorowej pamięci, gdyby miał tylko szlachetne intencje). O pieniądzach mówię tu tylko dlatego, że chciałbym, byście mieli możliwość pokrycia kosztów realizacji moralnego nakazu ciągłego dokształcania. Nie chodzi mi więc tylko o osobiste pieniądze, aczkolwiek Przysięga Hipokratesa nie wymaga od Was dozgonnego ubóstwa, a zobowiązania moralne lekarzy są cynicznie wykorzystywane w polityce płacowej. Mówię o pieniądzach, ponieważ chodzi mi również o możliwość finansowania badań naukowych i wdrażania nowych technologii do praktyki klinicznej.

Jaki więc doradziłbym Wam sposób na życie? Przede wszystkim należy zajmować się myśleniem.

Nade wszystko jednak należy „mieć”: wiedzę i umiejętność zarówno jej zdobywania, jak i wdrażania. W odniesieniu do powierzonych naszej opiece chorych z pewnością samo myślenie ekonomiczne, aczkolwiek konieczne, jednak nie wystarcza, oczekują oni bowiem z ufnością, że tok rozumowania i postępowania lekarzy oparty jest na zasadzie: „wszystko, co najlepsze, jest wystarczająco dobre dla moich chorych”.

Jaki więc doradziłbym Wam sposób na życie? Przede wszystkim należy zajmować się myśleniem. Myśleniem w przyszłość, połączonym z twórczym działaniem. Stawiać sobie pytania i rzucać wyzwania naturze. Borykać się w poszukiwaniu na nie odpowiedzi. Jakże wartościowe jest powiedzenie, że żyć po ludzku – to znaczy tworzyć i kochać. Ale kochać nie tylko się, nie tylko siebie, ale swój zawód, ludzi, przyrodę, ojczyznę. Kochać własną historię i tradycję.

Mówiąc o sposobie na życie, raz jeszcze posłużę się łacińskim zwrotem: „Nihil magnum sine ardore” – „Nie ma nic wielkiego bez pasji”. Ale pod nazwą „pasja” kryje się też pojęcie golgoty, kalwarii, drogi krzyżowej, trudu i znoju. Tak więc pasja wymaga poświęcenia. Entuzjazm i pasja jako konieczne elementy związane są z wytrwałością, nieustępliwością, ale nie z uporem.
Myślę, że w realizacji swoich zadań borykać się będziecie z trudnościami nieznanymi mojej generacji, wolny rynek bowiem przemienił ludzką i naszą zawodową solidarność w bezwzględną konkurencyjność, a „klientelizacja” stosunków międzyludzkich zaburza deontologiczne uwarunkowania układu: lekarz – pacjent. Ponadto coraz bardziej rozdziela się naukę od etyki.

Życzę Wam, abyście w czasami przygnębiającej codzienności stworzyli „samoochronę” i umieli się bronić przed ludźmi żądnymi sukcesu i pieniędzy nawet za cenę skandalu. Okazuje się bowiem, że współcześnie nie wystarczy tylko mieć rację. Te i inne uwarunkowania naszych czasów powodują, że obecnie coraz trudniej będzie być lekarzem i sprostać oczekiwaniom chorych i społeczeństwa.
Życzę Wam, abyście mieli wielkie i czułe serce, wrażliwe i spokojne sumienie, (żadnych zmarszczek na sumieniu), zawsze otwarty umysł. Abyście byli równie pragmatyczni, co romantyczni. Abyście byli mądrymi i prawymi współtwórcami naszej polskiej rzeczywistości. Musicie być moralnie trzeźwi i nie dać się upoić błyskotliwym pozorom.

Jestem w pełni przekonany, że wszystkie przekazane Wam myśli są zawarte w pięknych, starożytnych maksymach: „Ars longa, vita brevis”, „Tempus prae-ceps, experimentum periculosum, iudicium difficile”.

Tadeusz Tołłoczko

Tekst wygłoszony przez Profesora w czasie uroczystości wręczenia młodym lekarzom dokumentów „Prawo wykonywania zawodu”, która odbyła się 23 listopada 2002 r.

Archiwum