17 grudnia 2004

Okiem Adama Galewskiego (rewizora)

Mam przed sobą rozporządzenie ministra zdrowia z 28 września 2004 r. (Dz.U. nr 213) w sprawie recept lekarskich. Patrzę i czytam po raz, nie liczę już który. Na medycynie matematyki nie uczą. O ile wiem, to magistrowie farmacji taki kurs mają, i to przez dwa semestry. Niestety my, „nieomylni” lekarze, znani jesteśmy z tego, że recepty piszemy niewyraźnie (niekiedy nawet z błędami). Wielu z nas robi to w sposób niezgodny z zarządzeniami dotyczącymi pisania recept. A magistrowie w aptekach usiłują te uchybienia poprawić. Często też mogą, w majestacie prawa, odesłać do nas pacjenta – i wtedy się irytujemy. Niesłusznie. Rozporządzenia są po to, by ich przestrzegać, nawet jeżeli mamy wątpliwości. Nieznajomość prawa nie chroni przed odpowiedzialnością – warto o tym pamiętać.
Rozporządzenie nr 2164 w sprawie recept liczy dwanaście i pół strony, w tym siedem załączników na sześć stron.
I nie jest to tzw. tekst jednolity, trzeba w wielu miejscach wrócić do ustaw. Odpowiadając na liczne apele Kolegów – proszę biegłych, np. kol. kol. Pszczołowskiego, Nekandę-Trepkę, o wydanie krótkiego, czytelnego, zrozumiałego i praktycznego przewodnika dla „zapisywaczy” recept. (zob. s. 20-21 – red.)
Z „ubogiego funduszu”, który powstał w miejsce „chorej kasy”, nasi pracodawcy czerpią pieniądze na nasze głodowe zarobki. W tzw. globalnych wydatkach funduszu – refundacja, czyli dopłata na leki, to jedna czwarta składek. Robi się więc różne ruchy „oszczędnościowe”. Ale na zmianę zasadniczą nikt się nie odważył. Propozycji jest wiele. Najskuteczniejsza to taka, aby za leki w aptece płacił każdy, i to pełną stawkę, a ubezpieczyciel co pewien czas zwracałby mu należny procent. Podobno jesteśmy na to rozwiązanie za biedni. Widziałem tych biedaków w kolejkach po akcje Banku PKO BP. To oczywiście tzw. margines. Cała ustawa jest zła, system jest „do bani”. A najbardziej poszkodowani – obok naprawdę chorych – to my, pracownicy ZOZ-ów, szpitali. Mający wkrótce nastąpić pełny monitoring recept, który umożliwi – dzięki wprowadzeniu kodów paskowych
– skuteczną kontrolę, pozwoli pewnie zaoszczędzić kilka procent. Dobre i to.
Czytam też rozporządzenie nr 2326 (Dz. U. nr 231) z 6 października 2004 r. w sprawie sposobu dopełnienia obowiązku doskonalenia zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów. To bardzo ważne – „sposób dopełnienia obowiązku”.
W rozmowie ze mną minister Balicki sam zauważył braki. Co to jest np. „kolegium specjalistów” i „specjalistyczne towarzystwo naukowe”? Jestem członkiem wielu towarzystw. Czy mamy zmieniać nazwę, np. Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego – na Specjalistyczne Lekarskie Polskie Towarzystwo Pediatryczno-Naukowe? Albo PTL – na Specjalistyczne Lekarskie Polskie Towarzystwo Lekarsko-Naukowe, i do tego pożytku publicznego? Dalej, jakie ma możliwości lekarz pracujący w szpitalu na udział w zjazdach, kongresach? Po pierwsze – kto za to zapłaci? Po drugie – czy ma brać urlop bezpłatny? Trzeba pilnie wprowadzić poprawkę, że lekarz ma prawo do płatnych 14 dni w roku na podnoszenie kwalifikacji i przestać podejrzewać firmy farmaceutyczne i sprzętowe o korupcję. Gdyby nie one, nie byłoby ważnych imprez naukowych. I najważniejsze – co z tymi, którzy punktów nie uzyskują, czyli się nie uczą? Nic! To niesprawiedliwe. A może do ordynacji wyborczej izb lekarskich wprowadzić zapis mówiący o tym, aby wybierać tylko tych, którzy punkty uzyskują. Może zmusi to urzędników, którzy przestali leczyć i pisać recepty, do nauki. Może uda się odświeżyć nasze władze.
27 października na posiedzenie naszej Okręgowej Rady przybył minister Marek Balicki. Dyskutowaliśmy zawzięcie, a jeden z kolegów był na tyle niecierpliwy, że nie dał nawet ministrowi zgodzić się z nim. To dobrze, że władza słucha Koleżanek i Kolegów. Wiadomo, co zarezerwowano w budżecie, dobre i te 2,2 miliarda zł. Zmierza się więc ku temu, aby wszystkie publiczne zakłady weszły w proces restrukturyzacji finansowej. To jeden z elementów początku prawdziwej reformy. Nie oszukujmy się. Dąży to do ograniczenia liczby szpitali, zmniejszenia molochów i prawidłowego zatrudnienia – więcej personelu białego, a mniej administracyjnego. Rozważa się powrót do konkursów na „stołki” dyrektorów. Ma to wiele wad, ale nieprzeprowadzanie konkursów jest jeszcze gorsze. W dyskusji wróciłem do tzw. organów założycielskich. Zamiast zabierać powiatom szpitale, lepiej dać im środki finansowe na ich utrzymanie, unowocześnienie, sprzęt. To jest moje zdanie. Dziś np. w Warszawie trwa konkurs: kto bogatszy – prezydent czy marszałek, kto daje więcej swoim szpitalom. A pacjent tymczasem jest „nasz”, jest mu obojętne, w jakim szpitalu go leczą. Pewnie nawet nie interesuje go, który samorząd jest właścicielem.
Okręgowa Komisja Rewizyjna wgłębiła się w papiery Komisji Bioetyki. Niezwykle chlebowej. Teraz jej rola, zgodnie z nową ustawą o działalności gospodarczej, została ograniczona. Jej szef, kol. Czarkowski, przekonywał o tym ministra, ale nas interesują lata ubiegłe.
Zaczynają się konstytuować koła wyborcze. Wzywam więc wszystkich lekarzy do aktywnego współdecydowania o nas. Trzeba znacznie przewietrzyć nasze władze. Przypomnieć, do czego je powołujemy. To mogą zrobić tylko delegaci wybrani przez nas. Każdego trzeba też publicznie rozliczyć w swoim kole.

Wesołych Świąt!

Archiwum