18 marca 2013

Rozterki Prezesa

Niestety, apel naszej okręgowej rady lekarskiej skierowany do posłów, aby głosowali za odwołaniem ministra zdrowia, nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Można było się tego spodziewać, bo od dłuższego czasu wiadomo, że interes partii, a raczej ambicje jej kierownictwa, nie mógł zostać naruszony. Nie chodziło nam o to, by udowodnić, że minister Arłukowicz jest złym ministrem, on sam aktywnie na tym polu działa. Ponad wszelką wątpliwość jest „dziwnym ministrem” – za takiego trzeba uznać kierownika resortu, który nie rozmawia ze środowiskiem lekarskim. A wieloletnie narastające zadłużenie szpitali, powstające w wyniku ich niedofinansowania i niewątpliwego zaniżenia wartości procedur, chce skasować, wyrzucając dyrektorów szpitali i instytutów. Niszczy uznane autorytety profesorów, starając się zniweczyć ich dorobek zdobyty ciężką, wieloletnią pracą, do której nigdy ręki nie przyłożył. Rozbudowuje papierologię i bzdurotwórstwo. Coraz bardziej komplikuje system ochrony zdrowia, zamiast go upraszczać i czynić logicznym. „Niezrozumiała” jest tajność rozmów z firmami farmaceutycznymi, toczonych za zamkniętymi drzwiami (o czym sam publicznie mówił), nieuzasadnione zmiany listy leków refundowanych. Straszenie, karanie i zmuszanie lekarzy do podpisywania zbędnych umów z NFZ (by mogli chorym wypisywać leki refundowane) to tylko niektóre z bzdur charakteryzujących pracę ministra. Wypełnia ją tylko krasomówstwo, a biedni pacjenci płacą za leki coraz więcej. Czy w ogólnym rozrachunku budżet bogaci się na tym? Może to ma być działanie gospodarskie, ale wychodzi chyba zbyt pasożytniczo i oszukańczo.
Wprawia w zdumienie cynizm wystąpień publicznych przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia. Historia wie, że kłamstwa mają krótkie żywoty i wcześniej czy później prawda zostanie zrozumiana także przez ogół zwykłych pacjentów. Taka polityka ministra niewątpliwie wykopie w naszym środowisku grób dla jego partii w przyszłych wyborach. Aż dziwne, że tej perspektywy i rozdźwięku między efektami pracy ministra a oczekiwaniami środowiska medycznego nie dostrzega premier i pozwala na taką dywersję.
Mimo wszystko, choć zdajemy sobie sprawę z twardości materii betonu, który nic nie przepuszcza, będziemy z uporem walczyć o dobro pacjentów i lekarzy. Aby dotrzeć do świadomości decydentów, trzeba będzie na każdym posiedzeniu rady okręgowej wystosowywać apele o zdrowy rozsądek w stanowionych przepisach. Mam nadzieję, że wyłonione w zbliżających się wyborach nowe władze izb lekarskich, zarówno okręgowe, jak i naczelne, z jeszcze większą konsekwencją i determinacją będą wpływać na rząd, aby skutecznie zreformować system ochrony zdrowia.
Skandal z premiami w Sejmie obnaża prawdziwe oblicza ludzi, którym w ostatnich wyborach zaufaliśmy. W przyszłych wyborach parlamentarnych trzeba się dobrze zastanowić, na kogo głosować.
Co czeka nas w najbliższej przyszłości? Kto jeszcze w oczach ministra okaże się niegodnym profesorem, dyrektorem, złym zarządzającym biedą i długami? Całe szczęście, że środowisko medyczne jest odmiennego zdania niż „nieomylni” z ministerstwa i nadal szanuje strąconych do Hadesu, pomne ich dokonań. Ciekaw jestem, jakie samopoczucie będą mieli „nieomylni”, kiedy zejdą z wysokich stołków sceny politycznej i zaczną funkcjonować w swoim dawnym środowisku. Warto chyba, by to przemyśleli, zachowali resztki szacunku do samych siebie, bo w środowisku szacunek do nich stopniał jak wosk na słońcu.
Tym promiennym akcentem kończę i życzę wszystkim udanych zakupów wyjazdów wakacyjnych w firmach, które gorącym latem nie zbankrutują i pozwolą odbyć także lot powrotny z wczasów.

Mieczysław Szatanek

Archiwum