14 października 2006

Spod kociej łapy


Piętą Achillesową systemu jest brak koszyka świadczeń gwarantowanych i sieci szpitali. Państwo, które ma tyle pięt, nie tylko umieszczonych w samej pięcie, zachowuje się podobnie do organizmu, który się broni wytwarzając różne przetoki i by-passy. (…) Niczego nie obiecuję. Potrzebny jest pot i łzy, trzeba oszczędzać i racjonalizować, a fundusze będą stopniowo zwiększane. Powtarzam: stopniowo.

Zyta Gilowska
wicepremier i minister finansów,
10 lutego 2006 r., Warszawa,
konferencja koalicji
„Teraz Zdrowie”

Dostrzegam mankamenty samorządu lekarskiego w Polsce, ale również wolę być leczona przez lekarza, który jest członkiem samorządu zawodowego lekarzy. Zwłaszcza że zaufanie do władz państwowych ostatnio podlega dużej inflacji. A państwo sami musicie odpowiedzieć na pytanie, czy lepiej być nadzorowanym przez kolegę po fachu, czy urzędnika administracji państwowej.

Justyna Wojteczek,
„Medical Tribune”,
wrzesień 2006 r.

To, co mnie dziś najbardziej bulwersuje jako dyrektora publicznej jednostki, to porównywanie publicznego i niepublicznego szpitala. Gdybym miał takie warunki wykorzystania systemu, jakie ma niepubliczny zakład – a osiem lat prowadziłem niepubliczny podmiot – to w promieniu 30 kilometrów żaden niepubliczny szpital nie wytrzymałby konkurencji.

Jarosław Rosłon,
dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego,
„Życie Warszawy”,
16-17 września 2006 r.

O sieci zaczniemy mówić głośno dopiero po wyborach samorządowych na jesieni. Chodzi o to, żeby szpitale nie stały się przedmiotem rozgrywek politycznych. (…) Liczymy się z olbrzymim lobbingiem lokalnych samorządów i polityków, ale mamy też świadomość, że właśnie teraz będzie najlepsza po temu okazja. Bowiem jak wynika z kalendarza politycznego, po wyborach samorządowych będziemy mieli 3 lata bez żadnych wyborów.

Jarosław Pinkas,
wiceminister zdrowia,
„Menedżer Zdrowia”,
wrzesień 2006 r.

Archiwum