26 listopada 2008

Lekarz, misjonarz, arcybiskup

2 października br. na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym uroczyście otwarto nowy rok akademicki. Przedstawiamy fragmenty wykładu inauguracyjnego „Lekarz, misjonarz, arcybiskup”, wygłoszonego przez Księdza Arcybiskupa Henryka Hosera, który odwołując się do swojej bogatej biografii, rozważał problem tożsamości lekarza, misjonarza i kapłana. Zwrócił uwagę na przenikanie się każdej z tych ról. Podkreślił fundamentalne znaczenie swojego medycznego wykształcenia i lekarskiej praktyki w duchowej i intelektualnej formacji.
Pełny tekst wykładu na: http://www.wum.edu.pl/informacje/2008/2008.10.02_inauguracja_roku_akademickiego.html

(…) Czy lekarzem się jest, czy się nim staje? Z pewnością staje się nim, zostaje lekarzem, z chwilą uzyskania dyplomu i uprawnień do wykonywania zawodu. Ale tu nie kończy się proces stawania, który trwa do końca zawodowej aktywności, a nawet i po niej.
Czy być lekarzem odnosi się tylko do zawodu, czy też i do powołania? Bycie le-karzem jest niewątpliwie osobnym, ale i bardzo specyficznym zawodem, starym jak ludzkość. Zawsze wymaga wysokich kwalifikacji, dzisiaj coraz większych wobec świadomości, że żaden człowiek nie jest w stanie opanować całości medycyny. Nie możemy jednak zrezygnować z wymiaru powołania, jako odpowiedzi na oczekiwania społeczeństwa i kapitału zaufania dla tych, którym powierza się zdrowie i życie pacjenta.
Czy medycyna jest tylko nauką, czy nadal również sztuką? Prof. Andrzej Szczeklik sugeruje: Lekarz, uplasowany między nauką i sztuką, stoi na rozdrożu… sztuka spotyka się z nauką i lekarz znajduje swoje miejsce w tym złączeniu.
Wydaje się, że te trzy pytania należą do kodeksu lekarskiej tożsamości, której nabywa się przez studia i dalszą formację podyplomową.
Z moją rodzimą uczelnią, Akademią Medyczną w Warszawie, byłem związany w latach 1960-1968, najpierw jako student, później jako asystent w Zakładzie Anatomii Prawidłowej i stażysta w klinikach uczelnianych.
Akademia Medyczna, dzisiaj Warszawski Uniwersytet Medyczny, to środowisko kształtowane przez ludzi, i im zawdzięczam najwięcej. Moi i mego pokolenia profesorowie wyszli z tradycji jeszcze przedwojennej, cechującej się wysokimi standardami kwalifikacyjnymi i deontologicznymi.
Profesorowie Witold Sylwanowicz, anatom, Jan Bowkiewicz, biolog, Jan Nielubowicz, chirurg, Stefan Wesołowski, urolog, Adam Gruca, ortopeda, znakomici pediatrzy: Jan Bogdanowicz, Zofia Lejmbach, Maria Kobierska – byli gwiazdami pierwszej wielkości przez ich integralną osobowość i swoiste poczucie, graniczącej ze szlachectwem, godności.
W Paryżu, gdzie zapoznawałem się z medycyną tropikalną, spotkałem nauczycieli akademickich, nauczających tych samych wartości i ideałów, jak sędziwy prof. Robert Debré, prof. Marc Gentillini w l.Hôpital de la Pitié Salpętričre czy inni w szpitalu Claude Bernard.
Jako asystent doceniałem i doceniam ich, moich profesorów, stałą cechę, bycia nie tylko nauczycielem zawodu, ale też wychowawcą kadr medycznych, gdzie osobisty przykład i nie zawsze zawoalowane, ale wyraźne, postawy aksjologiczne są dla uczniów czytelne.
Już później obserwowałem dalszą ewolucję medycyny, trwającą do dziś. Charakteryzuje się ona ogromnym nasyceniem techniką i swym coraz bardziej międzydyscyplinarnym charakterem.
Będąca terenem dla techniki i biotechniki medycyna niewątpliwie poszerza, i to w sposób spektakularny, możliwości diagnostyczne i terapeutyczne dla dobra wszystkich chorych. Są jednak i ich skutki uboczne, zmieniające, często radykalnie, relacje wzajemne lekarza i pacjenta, i stwarzające model lekarza o cechach inżynierii biomedycznej.
Geometrycznie postępujące koszty techniki wprowadziły jej drugą zależność, tym razem od finansów i kapitału, z towarzyszącą coraz wyraźniej merkantylizacją naszego zawodu.
Trzecia, pochodna od techniki i kapitału, zależność medycyny ma charakter polityczny wyznaczany przez grupy nacisku o różnych normach i genezie.
Wniosek końcowy zmierza do hipotezy, że lekarz przestaje być przedstawicielem tzw. wolnych zawodów, traci swoją podmiotową autonomię i wolność, jest skłonny do postaw serwilistycznych wobec, heterogennych dla medycyny, czynników.
Kto podejmuje studia medyczne, staje wobec systemu motywacyjnego, leżącego u podłoża ważnej, życiowej decyzji. Jest ona wypadkową aktualnej i potencjalnej tożsamości subiektywnej: kim jestem i kim chciałbym być, i z jakich powodów?
Osobiście, obok wszystkich motywów domyślnych, byłem poszukiwaczem prawdy o człowieku, m.in. w jego strukturze psychosomatycznej. Niewątpliwie medycyna dysponuje solidną wiedzą w tym zakresie, co daje jej podstawy w klinicznej praktyce, wiedzę i umiejętności zapobiegania i leczenia chorób. (…)

Obecność na inauguracji roku akademickiego 2008/2009 w mojej rodzimej Almae Matris uświadamia mi związek z tym środowiskiem, który wyostrzył moje schematy poznawcze i ukształtował dyscyplinę myślenia: od przyczyny do skutku, od diagnozy do terapii i prognozy, zewnętrznych i wewnętrznych uwarunkowań do niepowtarzalności każdego pacjenta, każdego człowieka. (…)

ks. Henryk HOSER, SAC

We wrześniu br. biskup ordynariusz Diecezji Warszawsko-Praskiej abp Henryk Hoser przyjął
w siedzibie Diecezji przewodniczącego ORL Andrzeja Włodarczyka i wiceprzewodniczącego Ryszarda Majkowskiego (e)

Archiwum