4 marca 2020

Neonatologia jest moją miłością

Z prof. dr hab. n. med. Katarzyną Borszewską-Kornacką, emerytowanym profesorem WUM,
neonatologiem, rozmawia Małgorzata Skarbek.

Gdy zaczynała pani pracę, neonatologia była już wyodrębnioną specjalizacją?

Rzeczywiście kończyłam studia dość dawno, w Akademii Medycznej w Poznaniu. Jestem rdzenną poznanianką tam mój ojciec był znanym chirurgiem, a mama stomatologiem.
W 1972 r. rozpoczęłam pracę w Klinice Ginekologii i Położnictwa w Poznaniu. Dopiero po 28 latach przeniosłam się do Warszawy i dzięki przychylności władz AM i dyrekcji Szpitala im. ks. Anny Mazowieckiej utworzyłam Klinikę Neonatologii, zmienioną wkrótce na Klinikę Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka.

Neonatologia jest moją miłością, a noworodek najlepszym pacjentem. Neonatologia to względnie młoda dziedzina, nie tylko w Polsce. W 1960 r. dopiero pojawiła się jej nazwa, a nauka raczkowała. Pierwszą klinikę neonatologii w naszym kraju utworzono w Instytucie Matki i Dziecka, potem powstawały kolejne oddziały i kliniki. Pierwszą uniwersytecką klinikę otwarto w AM w Poznaniu. To w niej pracowałam. Kierowała nią prof. Irena Twarowska. Miałam wielkie szczęście, że spotkałam panią profesor na swojej drodze. Była osobą o otwartym umyśle, nauczyła nas szacunku do pracy i pacjenta, a w naszej dziedzinie szacunek do pacjenta ma szczególny wymiar. Już w latach 70. miała wiele kontaktów zagranicznych, m.in. z fundacją Children’s Medical Care Foundation z Los Angeles, założoną przez polskiego lekarza Stefana Wilka, która sponsorowała polskim neonatologom i chirurgom dziecięcym stypendia w renomowanych ośrodkach amerykańskich i europejskich. Wracaliśmy do Polski nieco sfrustrowani, że nie możemy wszystkich zdobyczy tu wykorzystać, ale wiedzę mieliśmy. Wielu polskim uniwersyteckim klinikom i oddziałom nadal szefują koledzy, którzy odbyli taki staż.

Prof. Twarowska i prof. Elżbieta Gajewska z Wrocławia zrobiły dla polskiej neonatologii najwięcej. Dzięki ich staraniom w 1988 r. utworzono specjalizację z neonatologii, wcześniej działała tylko Sekcja Neonatologiczna w Polskim Towarzystwie Pediatrycznym. Stopniowo zaczęliśmy być doceniani i szanowani przez kolegów położników.

W latach 90. z kolei, w efekcie zabiegów prof. Janusza Gadzinowskiego i prof. Grzegorza Bręborowicza, powstał w Polsce program opieki perinatalnej. To był olbrzymi postęp. Oddziały położnicze i neonatologiczne dzieliliśmy na trzy stopnie: pierwszy, w którym odbywają się prawidłowe porody, drugi – patologia ciąży, trzeci – ośrodki specjalistyczne. Nadal pracujemy w tym schemacie. Tworzymy takie warunki, aby noworodek rodził się tam, gdzie może być leczony.

Jakie dokonania zaważyły na spektakularnych sukcesach neonatologii?

Krokami milowymi w położnictwie stały się diagnostyka (USG) prenatalna oraz podawanie sterydów w okresie prenatalnym. W neonatologii to na pewno surfaktant, czyli substancja, która wyściela pęcherzyki płucne, podawana do płuc bardzo niedojrzałych noworodków. Intensywne prace nad działaniem surfaktantu zaczęto w latach 60., a pierwszy raz podano go w 1980 r. Kolejnym krokiem było zastosowanie różnych urządzeń do leczenia niewydolności oddechowej noworodka oraz inkubatorów utrzymujących ciepłotę i wilgotność w jego otoczeniu. Obecnie staramy się jak najmniej inwazyjnie wspierać oddech noworodka, choć niekiedy nie możemy uniknąć zastosowania respiratora. Ważne jest staranne monitorowanie czynności życiowych pacjenta. Olbrzymi problem stanowi żywienie noworodka.

Dzięki diagnostyce prenatalnej my – neonatolodzy – wiemy, jakiej patologii możemy się spodziewać u noworodka. Ważne jest, aby położnicy potrafili rozpoznać zagrożenie ciąży i skierować pacjentkę do ośrodka referencyjnego.

Dzisiaj nasze oddziały nie odstają od amerykańskich czy skandynawskich. Skandynawia ma najlepszą neonatologię na świecie i najniższy odsetek umieralności niemowląt. My także mamy już dobre wyniki, zaczynaliśmy od 108 zgonów na 1 tys. urodzeń bezpośrednio po wojnie, na początku XXI w. było 8/1 tys., a obecnie średnia wynosi 4,5/1 tys. Stało się to możliwe dzięki doskonale wykształconej kadrze neonatologicznej i nowoczesnemu sprzętowi. W wyposażaniu oddziałów duże zasługi ma Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zawsze kupująca sprzęt wysokiej jakości. W 2018 r. po raz pierwszy odkąd pamiętam oddziały trzeciego stopnia dostały duży zastrzyk finansowy od Ministerstwa Zdrowia. Mamy cały niezbędny sprzęt, od wszelkich możliwych urządzeń do wspomagania oddechu przez aparaturę do hipotermii leczniczej i USG po najnowocześniejsze inkubatory.

Gdy zaczynałam pracę, obowiązywał surowy zakaz wchodzenia rodziców na oddziały noworodków. W tej chwili mogą tam przebywać 24 godziny na dobę, opiekują się, kangurują, czyli biorą dzieci na piersi i przytulają. Wszystkich, nie tylko rodziców, ale też lekarzy i pozostały personel, uczymy zasad przestrzegania higieny. Najważniejsze jest mycie rąk i ich dezynfekcja.

Jak przebiegała pani kariera naukowa?

W Poznaniu mogłam rozwijać się naukowo, zrobiłam doktorat (1981) i habilitację (1991). W 2001 r. otrzymałam stanowisko profesora zwyczajnego WUM. Wielokrotnie wyjeżdżałam na staże zagraniczne, do USA, Skandynawii, innych krajów Europy.

Dobre kontakty miałam z prof. Joan Hodgman, która była matką kalifornijskiej neonatologii. Przyjeżdżała do mnie, do Poznania, a potem do Warszawy, i mówiła:

Kasiu, ty masz lepszą klinikę niż ja! Nigdy nie zapomnę tych słów, były motywujące do dalszej pracy.

Jakość pracy placówki neonatologicznej mierzy się przeżywalnością noworodków ważących poniżej kilograma. Udało nam się osiągnąć w tym zakresie dobre wyniki. 14 lekarzy zrobiło doktoraty. Przechodząc na emeryturę, zostawiłam klinikę w dobrych rękach dr n. med. hab. Renaty Bokiniec, a poza tym mam z kliniką i szpitalem stały kontakt.

Nie tylko pracowała pani jako lekarz, ale i działała na wielu polach. Proszę o nich przypomnieć.

Przez osiem lat byłam prezesem Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego i w tym czasie, z mojej inicjatywy, powstały trzy kolejne edycje „Standardów opieki medycznej nad noworodkiem w Polsce”. Najnowsze wydanie ma 55 rekomendacji postępowania. To cała książka, którą dostał każdy oddział neonatologiczny w Polsce.

W 2012 r. stworzyłam pierwszą w kraju „Koalicję dla Wcześniaka” i szkołę dla rodziców wcześniaków. Rozmowy z rodzicami, ich edukacja – to sprawa decydująca dla opieki nad dziećmi. Przez siedem tygodni, zawsze w środę, rodzice dzieci przebywających w klinice spotykają się z różnymi specjalistami.

W 2014 r. zorganizowałam pierwszy Summit Wcześniaka w Polsce i Europie, czyli edukacyjne forum spotkań rodziców, neonatologów, przedstawicieli organizacji społecznych. Od tego czasu podobne szczyty odbywają się w różnych miastach Europy i jestem na nie zapraszana jako gość honorowy.

Jako pierwsza w Polsce zaczęłam szczepić wcześniaki na oddziale. W drugim miesiącu życia noworodki poddawane są szczepieniu przeciwko podstawowym chorobom zakaźnym, zgodnie z kalendarzem szczepień. Z racji długiego pobytu na oddziałach neonatologicznych wcześniaki miały duże opóźnienie w tych szczepieniach. Dlatego wprowadziłam szczepienia podczas pobytu w szpitalu, jeśli stan noworodka jest stabilny.

Byłam też doradcą ministra zdrowia w poprzednim rządzie Ukrainy, nadal wspieram merytorycznie Children’s Medical Care Foundation w ich pomocy dla lekarzy ukraińskich. Wspólnie z Fundacją Bank Mleka Kobiecego, kierowaną przez dr A. Wesołowską, pomogliśmy stworzyć pierwszy bank mleka w Kijowie. PTN bezpłatnie podarowało Neonatologicznemu Towarzystwu Ukrainy prawa autorskie do pierwszego wydania „Standardów opieki medycznej nad noworodkiem”.

Nadal jestem czynna w życiu naukowym, wykładam, piszę opinie i recenzje, biorę udział w konferencjach. Ale mam też czas na książki, filmy, jeżdżenie na rowerze, nadal cieszę się dobrym zdrowiem. 

Forum dyskusyjne - napisz komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Archiwum