20 kwietnia 2005

Na marginesie

Uchwalona ustawa ma historię szczególną, nawet jak na nasze warunki polityczne i legislacyjne oraz niezliczoną liczbę ojców i wujków. Z pierwotnego projektu wicepremiera Hausnera ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji publicznych zakładów opieki zdrowotnej dawno już nic nie zostało, tak jak niewiele zostało z jego autorskiej koncepcji reformy gospodarczej państwa. Postulaty i opinie zgłaszane m.in. przez środowiska medyczne wpływały co prawda doraźnie na zmianę projektu, ale nie na tyle, by mógł on być społecznie akceptowany.
„Ustawę o postawieniu na nogi szpitali” – w różnych fazach jej opracowywania, zmian koncepcji i kolejnych autopoprawek – firmowało, z zerowym wynikiem, dwóch premierów, kilku ministrów, a w końcu – prezydent RP. W prace sejmowe zaangażował się także marszałek Sejmu w trakcie pierwszego czytania projektu prezydenckiego w sejmowej komisji zdrowia.
Historia tej ustawy jest smutnym dowodem na brak skuteczności formacji rządzącej, ale przede wszystkim – na nieumiejętność lub brak chęci do porozumienia się z resztą społeczeństwa. Opozycja, której projekt wygrał, ma natomiast już teraz przed sobą „próbę ogniową” skuteczności oraz umiejętności przewidywania.

Ewa GWIAZDOWICZ

Archiwum